Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5. 💖

Jak znalazł się w mieszkaniu po nocy spędzonej w klubie?

Nie wiedział.

Zaraz po przebudzeniu nakrył głowę poduszką i przyznał się sam przed sobą, że wczorajszy wypad wcale mu nie pomógł. Co więcej, pogorszył wszystko.

Uchlałem się do nieprzytomności, pewnie zrobiłem coś, czego będę żałował już zawsze, plotkom nie będzie końca, a biedny Satoru, który nie jest niczemu winien, musiał znosić moje towarzystwo.

A Toru nadal nie ma obok mnie...

Niechętnie wstał z łóżka i poczłapał do łazienki. Okropnie chciało mu się pić, a ból głowy był nie do zniesienia.

Cóż, zasłużyłem sobie...

Połknął dwie tabletki przeciwbólowe, unikając spoglądania w lustro. Zdawał sobie sprawę, że musi wyglądać okropnie, nie potrzebował na to dowodu w postaci swojego odbicia.

Wsparł dłonie o umywalkę i zwiesił głowę. Oddychajac głęboko, spróbował przypomnieć sobie cokolwiek z wczorajszego wieczora.

Wypił mnóstwo drinków, pamiętał, jak wlewał w siebie shoty jednego po drugim. Z Satoru prawie w ogóle nie rozmawiał, ale zdołał wyznać mu, że Toru go zostawił.

Nagle uderzyło w niego wspomnienie czyichś ramion, które objęły go mocno pośród tłumu obcych, roztańczonych ludzi. Kim, do cholery, był ten człowiek? - pomyślał, coraz bardziej spanikowany. Nie mógł przypomnieć sobie jego twarzy, ale był pewien, że kompletnie go olał, by chwilę później znaleźć się z przyjacielem w toalecie. Płakał...
Zaraz potem urwał mu się film.

Podejrzewał, że Satoru odwiózł go do mieszkania, jednak jakim cudem wyciągnął od nieprzytomnego Takahiro adres - tego czarnowłosy nie wiedział.

Przemywał twarz zimną wodą, kiedy usłyszał, jak ktoś krząta się po mieszkaniu.
Wyszedł z łazienki, dziwiąc się, że Satoru postanowił tu zostać.

Bo to on, prawda? - zapytał siebie w myślach i poczuł, że serce bije mu szybciej ze strachu.

Przeżył szok, gdy stanął w drzwiach kuchni i zobaczył blondwłosego chłopaka, za którym tak bardzo tęsknił.

Nagle uderzyło w niego kolejne wspomnienie - taksówka, dobrze znane mu ramiona, w których to zasypiał, to budził się, aż w końcu spokojny, niski głos, który szeptał mu coś do ucha, gdy leżał już z głową na poduszce.

To Toru mnie tu przywiózł. To on się mną zaopiekował. To on wnosił mnie po schodach na czwarte piętro i pocałował na dobranoc...

- Taka...

Spojrzał na Toru, gdy ten odezwał się. W jego spojrzeniu dostrzegł prawdziwy smutek, a głos był niepewny, pełen wahania.

- Zanim zaczniesz wyzywać mnie od najgorszych, a potem wyrzucisz z mieszkania, pozwól mi wszystko wytłumaczyć... Proszę.

Nie miał ochoty na żadne tłumaczenia.
Nie miał ochoty na nic, poza jednym - pocałować stojącego przed nim chłopaka.

Zrobił to.

Bez wahania.

Pokonał dzielący ich dystans i wpił się w usta blondyna.

- Nie zostawiaj mnie... Nie pozwalam ci na to - wyszeptał, gdy Toru objął go mocno i posadził na kuchennym blacie.

- Nie zostawię - odpowiedział, muskając wargami jego usta, za którymi cholernie tęsknił. - Kocham cię i chcę być z tobą, nawet gdybyśmy musieli ukrywać się z tym już do końca życia.

~ 💖 ~

- Satoru do ciebie zadzwonił, prawda? - zapytał Takahiro, tym samym przerywając ciszę panującą w mieszkaniu.

- Tak. Nawet nie wiesz, jak się wystraszyłem, gdy dowiedziałem się gdzie jesteście i co się stało.

- Przepraszam - mruknął czarnowłosy, podnosząc się i siadając na łóżku. Było mu cholernie głupio.

- Hej. - Toru objął go i przyciągnął do siebie. - Zapomnij o tym. - Uśmiechnął się delikatnie, głaskając palcami jego policzek.

Takahiro, widząc ten uśmiech, również się uśmiechnął. Wydarzenia z poprzedniego wieczora, a nawet z ostatnich kilku dni, poszły w zapomnienie.

Liczyło się tylko tu i teraz.

Nachylił się w kierunku chłopaka, by pocałować go czule, jednak znieruchomiał, gdy telefon nagle zadzwonił.

Toru niechętnie zgarnął smartfona z nocnej szafki i spojrzał w ekran, po czym, nie odbierając, wsunął aparat pod poduszkę.

- Kto to? - zapytał wokalista.

- Nikt ważny. Znajoma - odpowiedział wymijająco blondyn.

- Ayaka?

- Skąd wiesz?... - Gitarzysta spojrzał na niego zaskoczony.

Taka westchnął i usiadł na krawędzi łóżka, zwrócony plecami w kierunku Toru.

- Widziałem was wczoraj - wyznał w końcu.

Dalej nie wiedział, jaka relacja łączy dziewczynę i jego chłopaka. Nie chciał o tym rozmawiać, jednak nie potrafił długo ignorować tej niewyjaśnionej kwestii.

- Staliście przed restauracją. Wyglądaliście, jakby... - Zawahał się. Opuścił głowę, wbijając wzrok w swoje kolana. - Pocałowała cię. Tylko w policzek, fakt, ale... Sam wiesz, co sobie pomyślałem...

- I dlatego poszedłeś do klubu się nawalić? - Toru zaśmiał się, kręcąc głową.

- Przestań. - Skarcił go czarnowłosy. - Mi nie jest do śmiechu.

- Okej, przepraszam. - Blondyn także usiadł i delikatnie obrócił chłopaka w swoją stronę. - Nic mnie z nią nie łączy, a przynajmniej nic więcej poza przyjaźnią - powiedział, patrząc uważnie w brązowe oczy Takahiro.

Zbliżył się, by złożyć na jego czole motyli pocałunek, jednak brunet odsunął się w ostatniej chwili.

Toru westchnął cicho, wyraźnie przygnębiony. Naprawdę nie wiedział, jak przekonać chłopaka o prawdziwości swoich słów.

- Zaprosiłem ją wczoraj na kolację, by jej podziękować - przyznał. - Zatrzymałem się u niej zaraz po koncercie. Chciałem się jakoś odwdzięczyć. Po prostu z nią pogadać, o czymkolwiek, by nie myśleć o tym, jak wielki błąd popełniłem.

- Jaki błąd?

- To, że cię zostawiłem.

Ujął dłoń chłopaka w swoją i splótł ze sobą ich palce.

- Wierzysz mi?

- Wierzę - odpowiedział z wahaniem. - Jednak pamiętam, co widziałem. Kleiła się do ciebie przed tą restauracją, a ty się tylko uśmiechałeś...

- Nie chciałem być dla niej niemiły. Wiesz, kiedy wróciliśmy do jej mieszkania, próbowała mnie pocałować. - Zachichotał jak małe dziecko.

Takahiro otworzył szeroko oczy z przerażenia.

- I co zrobiłeś? - zapytał, bojąc się, co może zaraz usłyszeć.

- Jak to co, głuptasie? Powiedziałem jej, żeby sobie darowała, że to nie ma sensu, bo...bo kocham kogoś innego. Przyjęła to ze spokojem i zrozumieniem. Ona jest naprawdę w porządku. Ufam jej. Dlatego porozmawialiśmy szczerze. Powiedziałem jej o nas i o naszej kłótni. Dzisiaj miałem tutaj przyjść i błagać cię o wybaczenie, ale w nocy zadzwonił do mnie Satoru... Resztę już znasz.

- A ja wyobrażałem sobie najgorsze... - westchnął czarnowłosy, chowając twarz w dłoniach.

- Przepraszam cię. - Usiadł bliżej i zagarnął Takahiro w swoje ramiona. - Nie spodziewałem się, że aż tak się to wszystko skomplikuje. Naprawdę chciałbym pokazać światu, jakiego mam wspaniałego chłopaka. A świadomość tego, że nie mogę nawet chwycić cię za rękę w towarzystwie, zaczęła mnie już dobijać. Dlatego wypaliłem z czymś tak durnym, jak rozstanie. Przepraszam raz jeszcze... Kocham cię. - Ucałował go w czubek głowy, przeczesując palcami jego gęste czarne włosy.

- Ja ciebie też. - Brunet przywarł ustami do jego szyi, składając na miękkiej skórze delikatny pocałunek. - Odezwij się do niej, żeby się nie martwiła.

- Zaraz do niej zadzwonię. Ale najpierw... - Ujął chłopaka za podbródek i skierował jego twarz ku sobie.

- Najpierw co? - zapytał czarnowłosy, patrząc blondynowi głęboko w oczy.

Toru w odpowiedzi złączył ze sobą ich usta.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro