4: "plusy życia na ulicy"
— Jimin!
Mały kot leniwie otworzył powieki. Po zjedzeniu śniadania, które jednak zjadł Jimin na chwilę chowając swoją urazę, hybryda schowała się pod kołdrę Yoongiego i się zdrzemnęła. Przyjemny zapach pościeli i miękkość materaca pozwoliły mu w dosłownie minutę przenieść się do krainy snów i magii. Bowiem jego wyobraźnia była krainą bez początku i końca. Przed snem, leżąc z Hoseokiem przy jakimś koszu i próbując zasnąć wymyślał różne scenariusze, historie, opowiadania. Miał tendencje do zbytniego ubarwiania niektórych rzeczy, czasami jego optymizm wychodził po za skalę, ale to było w nim wyjątkowe.
Bo przecież tylko on mógł znaleźć jakiś plus życia na ulicy.
I właśnie za to, drugi największy optymista na świecie – Hoseok, go uwielbiał.
Kot, słysząc nawoływania Mina, niespiesznie skoczył z łóżka i powolutku skierował się do salonu, który był głównym pomieszczeniem w wielkim domu prezesa. Schodząc po nieskazitelnie czystych schodach, zauważył, że wygodna kanapa, na której miał przyjemność poleżeć została zmieniona na szary narożnik.
A na tym narożniku siedział Min trzymając w jednej dłoni lampkę z winem i przymykając oczy. Chciał się nacieszyć chwilą spokoju, zanim będzie musiał wracać do pracy, do umów, do spotkań. I do jego sekretarza, Namjoona, którego będzie musiał nauczyć słowa "chronologicznie".
Gdy Yoongi zauważył małą kulkę podszedł do niej szybko, żeby nie dotknęła nowej kanapy i chwycił ją w obie dłonie. Uniósł Jimina na wysokość swoich oczu i samoistnie się do niego uśmiechnął, natomiast drugi nie wiedząc co planuje Min zaczął się wiercić, a ostatecznie kichnął w Yoongiemu w twarz.
— Aha, to ty już sobie idź — Odstawił zwierzę na podłogę, a dłonią przetarł bladą twarz, na której pojawił się grymas.
A masz, za nazwanie mnie dziewczynką, huh.
— Jadę do sklepu zoologicznego — westchnął Min patrząc się na kota, który zadowolony rozłożył się na kanapie — Mam nadzieję, że tym razem nie będę musiał kupować nowego łóżka. Te jest bardzo wygodne...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro