chapter 70
— Dziękujemy — powiedział Min lekko uśmiechając się do pani doktor.
Również podziękowałem już trochę z mniejszym entuzjazmem i wyszliśmy z budynku. Nienawidziłem szpitali – w większości przyczyniły się do tego moje wypadki z odchudzeniem. Ten okropny widok obojętnych ludzi siedzących na niewygodnych plastikowych krzesełkach sprawiał, że po moim ciele przechodziły zimne dreszcze. Jedyne co lubiłem w tym budynku to zapach gipsu i leków.
Moja ręka niesamowicie piekła przez co o mało się nie popłakałem. Na szczęście, ponieważ płacz na oczach Yoongiego to ostatnie czego chciałem. Gdy tylko weszliśmy do jednej z sal to miła starsza pani w białym kitlu posmarowała mi czymś rękę i opatrzyła ją. Przez cały pobyt w szpitalu, który trwał prawie trzy godziny nie miałem odwagi spojrzeć w twarz znów mojego chłopaka. Czułem się mega głupio, a kiedy myślałem o tym co stało się w kuchni (czyli cały czas) to miałem ochotę przywalić sobie czymś ciężkim w głowę. Jestem beznadziejny nawet w robieniu herbaty.
Szliśmy w stronę samochodu starszego kiedy on nagle przystał i odwrócił sie w moją stronę. Cisza, która trwała pomiędzy nami była zbyt nie komfortowa, abym mógł ją przełamać.
— Coś się stało, Jimin?
— N-Nie, hyung — mój głos lekko drżał, więc odkaszlnąłem i poprawiając kurtkę na moich ramionach zacząłem iść w odpowiednią stronę.
Weszliśmy do samochodu. Min odpalił auto i po chwili wjechaliśmy na ulicę.
— Park, powiedz o co chodzi — powiedział cieplejszym tonem i na chwilę przeniósł na mnie wzrok, aby sekundę potem znów skierować go na wyjątkowo ruchliwą ulicę — Pasy.
Przewróciłem oczami, ale posłusznie wykonałem jego polecenie.
— Nic, Yoongi. Po prostu... przepraszam za kłopot — wyszeptałem bawiąc się moimi grubymi palcami.
— Jaki kłopot? — jego głos zmienił się na bardziej poważny.
— No, że musiałeś ze mną jechać do lekarza. Mogłbyś w tym czasie-
Nie dokończyłem, bo Min gwałtownie skręcił w prawo zjeżdżając na przystanek autobusowy. Zmarszczyłem brwi, kiedy czarnowłosy wyszedł z auta, okrążył je i po tym jak otworzył drzwi po mojej stronie kucnął. Wziął moją zdrową dłoń w jego dwie duże i chuchną w nie ciepłym oddechem.
— Jimin — zaczął cały czas pocierając moją dłoń. Widziałem, że próbował zebrać swoje myśli do kupy — Jesteś moim chłopakiem. Nie możesz myśleć, że opiekowanie się tobą sprawia mi kłopot. Wcale, że nie. Powiedział bym, że jest nawet odwrotnie! Jesteś jedną z najważniejszych, nie, czekaj, najważniejszą osobą w moim życiu i pozwalając mi się tobą opiekować sprawiasz mi niesamowitą przyjemność — jego oczy co chwilę błyszczały od łez, które scierał rękawem płaszcza — Po prostu cię kocham i wiedz, że dla mnie jesteś kwiatkiem, o którego muszę się troszczyć.
Nie wytrzymałem. Mocno się do niego przytuliłem i popłakałem się. Nie mogłem nic poradzić na to, że jego słowa trafiły głęboko w moje serce.
/ #chapmas8
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro