𝐫𝐨𝐳𝐝𝐳𝐢𝐚ł 𝟒, 𝐳𝐚𝐩𝐨𝐦𝐧𝐢𝐚𝐧𝐲 𝐟𝐢𝐨𝐥𝐞𝐭𝐨𝐰𝐲 𝐤𝐫𝐨𝐤𝐮𝐬
♤ ♡ ◇ ♧
- David! - Jude podał do chłopaka, a ten przyjął i biegł dalej. Przed sobą miał tylko dwóch obrońców. Nagle na drodze pojawiła się inna dziewczyna, która niespodziewanie odebrała mu piłkę, wyglądając przy tym jakby kompletnie nie miała z tym problemu, co spotkało się z natychmiastowym pomrukiem niezadowolenia drużyny.
- Co?! - warknął ze zdziwieniem, zatrzymując się.
- Twoja, Harley! - krzyknęła fioletowowłosa i kopnęła piłkę z półobrotu.
Kolejna zawodniczka przyjęła podanie i natychmiast została zablokowana przez obronę przeciwników. Nastolatka kątem oka zauważyła June, która była niekryta. Harley podbiła lekko piłkę i kopnęła między obrońcami, wprost do koleżanki. June skrzywiła się, kiedy stanęła na lewej nodze, ale odebrała podanie, wstrzymując jednocześnie oddech.
Była sam na sam z bramkarzem. Musiała się spieszyć. Obrońcy biegli w jej stronę. Spojrzenie jej i Joe'go skrzyżowało się. Dziewczyna podniosła palce do ust, by zagwizdać, jednak poczuła uderzenie w bark i upadła na prawy bok, kaszląc kilka razy. Natychmiast zabrzmiał gwizdek.
- Hej! - krzyknęła, patrząc kto ją sfaulował.
- Caleb?! - była zaskoczona wejściem chłopaka na boisko, przecież ten nie miał prawa się tutaj pojawić!
- Sorry, nie sądziłem, że tak trudno przychodzą ci uniki - odparł, kiedy powoli się podniosła, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Daruj sobie! - warknęła - zrobiłeś to specjalnie!
Brązowowłosy tylko prychnął, wyglądając jakby czerpał przyjemność z tej sytuacji.
- Nic na mnie nie masz - odparł, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Jeszcze - mruknęła, kiedy poszedł, zostawiając ją samą.
♕
Jude patrzył na Beathy, która od wejścia na boisko ani razu nie obdarzyła go spojrzeniem.
❞Tu nie może chodzić tylko o wczorajszą kłótnie❝ - domyślił się, powoli zdając sobie sprawę z powagi sytuacji.
Sędzia dał znak, aby dziewczyny rozpoczęły. Chłopak odwrócił się i zobaczył jak June naradza się z jakąś wysoką blondynką. Białowłosa coś jej tłumaczyła, a ona tylko kiwnęła głową z lekkim uśmiechem.
❞Musimy kryć June.❝ - zorientował się, w jego ręce zadrżały lekko, kiedy widział jak w oczach June pojawiły się iskierki. Na pewno ma jakiegoś asa w rękawie skoro trener ją wystawił pomimo kontuzji.... Kiedy tylko nastolatki zdały sobie sprawę, że dredowłosy je obserwuję, natychmiast zakończyły obrady i poszły na swoje pozycję.
- Spokojnie, Jude - chłopak odwrócił głowę i spostrzegł Caleb'a, który uśmiechał się złośliwie, stojąc wcale nie tak daleko. - June zostaw mnie, a sam zajmij się strzelaniem goli.
- Zgoda - mruknął i ponownie spojrzał na Beathany.
Dziewczyna była dziwnie spięta. Widział jak zaciska dłonie w pięści i lekko drży jej dolna warga. Coś było nie tak... Ale Jude nie miał czasu, aby dłużej się nad tym zastanawiać. Odwrócił wzrok na zawodniczki przeciwnej drużyny i starał się odgadnąć ich taktykę, co teoretycznie nie powinno być jakoś skomplikowane, jednakże... Dzisiejszy mecz był inny.. Na razie stwierdził, że nie ma potrzeby, by wrócić na swoją połowę i bronić. Wśród obrońców dostrzegł Caleb'a, a to znaczyło, że mógł spokojnie obserwować rozegranie.
Tak jak się spodziewał, kiedy tylko zabrzmiał gwizdek, ta sama blondynka, co wcześniej rozmawiała z June, rozpoczęła. Podała do pomocnika. Gdyby bardziej się przyjrzeć, można by dostrzec, że nastolatka wygląda jak jej siostra bliźniaczka. Różnił je tylko kolor włosów.
♕
Melody szybko odgarnęła włosy i spojrzała na June, której na razie nikt nie krył, a przynajmniej tak na początku myślała. Jednak zaraz zorientowała się, że blisko niej trzyma się chłopak z czerwonym tatuażem. Na tyle blisko, aby podbiec w razie podania, a na tyle daleko, by można stwierdzić, że wcale jej nie kryje.
Nastolatka warknęła, a jej usta wykrzywił niezadowolony grymas. Zatrzymała się w pół kroku, szybko próbując wymyślić coś innego. Co tu zrobić, skoro plan June nie wypalił?
- Melody! Podaj - usłyszała krzyk i bez wahania kopnęła piłkę na lewą stronę boiska. Dokładnie tam czekała Charlie, która spokojnie przyjęła podanie, podskakując delikatnie w powietrzu.
- Charlie! - popatrzyła na June, która jakoś zdołała uwolnić się od Caleb'a i teraz czekała na piłkę.
- Twoja! - odkrzyknęła i kopnęła w jej stronę, a jej ruchy były płynne.
- Mam! - zawołała, odbierając. Niemalże natychmiast zrobiła obrót z piłką i nastawiła się na strzał. Oddech zaparł jej w piersi, kiedy przed sobą dostrzegła Caleb'a.
- Nie przejdziesz, skarbie - chłopak parsknął, jego pozycja sugerująca pewność siebie.
- Tsk... - stęknęła, patrząc na niego wściekła, czuła jak serce podchodzi jej do gardła, a w głowia miała szum. Dziewczyna podbiła delikatnie piłkę, jakby robiąc sobie czas na jakikolwiek plan B.
- Nie możesz biegać z tą kostką, a bandaż na twoim boku też nie jest od parady - zaśmiał się ironicznie, a jego głowa przechyliła się delikatnie w bok.
On ma rację... Wiedziała o tym, ale nie mogła zrezygnować. Przecież June White nigdy się nie poddaje - przynajmniej tak jej mawiano.
- Zabawne... - z tym jakże prostym stwierdzeniem ruszyła przed siebie, próbując nie ukazywać żadnych emocji. Jednak zanim postawiła ranną nogę na murawie, pojawiło się białe światło, które otoczyło dziewczynę.
- Co do...?! - przeciwna drużyna wydała z siebie okrzyki zaskoczenia, kiedy blask był wręcz oślepiejący. Caleb zasłonił oczy ręką, a kiedy blask osłabł, okazało się, że nastolatka zniknęła.
♕
John wstał z ławki, wpatrując się w boisko. Był zszokowany, tak jak wszyscy dookoła. Co się tu właśnie wydarzyło? Nie potrafił jednoznacznie stwierdzić, chociaż powoli zaczynał się domyślać. Na początku wydawało mu się, że to nowa sztuczka Dark'a, ale teraz...
W tej samej chwili June pojawiła się za Caleb'em i rozejrzała nieprzytomnie dookoła, czując motylki w brzuchu po tym dziwnym zdarzeniu. Jej nogi były dziwne lekkie, dosłownie jakby pokonała ten dystans, nie dotykając murawy!
- Oczy - piłka, June! - usłyszała krzyk wujka, który wciąż nie wierzył w to, co właśnie zobaczył. Czyżby to była ta słynna, zapomniana technika hisatssu? Ta, którą wymyślił Louis? Boski Skok?
Białowłosa dopiero po chwili zorientowała się co to znaczyło. Jej oczy skupiły się na piłce. Nie czekając już dłużej gwizdnęła i wokół niej pojawiły się błękitno-białe pingwiny ze złotą aureolą na głowie. Dziewczyna wyskoczyła wysoko w górę, odbijając się zdrową nogą, a zwierzęta poleciały za nią.
Gdy była na odpowiedniej wysokości, krzyknęła:
- Niebiański Pingwin! - Stadko ptaków wczepiło się w łydke dziewczyny, a wtedy ona robiąc przewrotkę, kopnęła w piłkę. Pingwiny wydały z siebie pisk i poleciały za piłką.
❞Oby się udało!❝ - pomyślała, starając się wylądować w bezpiecznej pozycji. Na pomoc przyszły jej koleżanki, którym udało się złapać dziewczynę zanim uderzyła w murawę. Wszyscy popatrzyli w ślad za piłką.
♕
❞Kiedy June będzie strzelać użyjesz Pełnej Tarczy Mocy ❝ - w uszach Joe'go dźwięczała mu poranna rozmowa z trenerem, a piłka była coraz bliżej jego bramki.
- Ale co z moją ręką, sensai? - zapytał wówczas, patrząc na mężczyznę. Ale wtedy Dark złapał go za kołnierz i podniósł, że jego nogi ledwo dotykały podlogi..
- Nie obchodzi mnie co z twoją ręką. Masz zrobić to co ci powiedziałem, zrozumiałeś?
- Tak, trenerze - odparł zachrypniętym głosem, a wtedy jego przełożony go puścił i się odwrócił. Nastolatek opadł na podłogę.
- Teraz wyjdź i nie zawiedź mnie - dodał, a Joe podniósł się i wyszedł z pomieszczenia...
- Joe! Piłka! - głos David'a wyrwał go z zadumy. Stado biało-błękitnych pingwinów otaczających piłkę, pędziło w jego stronę, wydając z siebie pisk. King widział jeszcze jak reszta dziewczyn łapie June i razem z napięciem patrzą na trajektorie lotu.
Chłopak zdawał sobie sprawę, że jeśli użyje Pełnej Tarczy Mocy, to przez długi czas nie będzie mógł zagrać, ale jeżeli jej nie użyje - przegrają i trener nie będzie zadowolony. Doskonale pamiętał jak Dark po jednym, zremisowanym meczu kazał im ćwiczyć do upadłego. Później już zawsze wygrywali...
- Pełna Tarcza Mocy! - krzyknął, a w jego oczach zabłysnęły ogniki.
- Joe! - nie zważał na krzyki David'a, który patrzył na niego zaskoczony, a nawet w tym momencie przerażony.
Bramkarz wyskoczył wysoko w górę i uderzył pięścią w murawę. Poczuł jak ból wypełnia każdy mięsień jego przedramienia, kiedy dookoła bramki pojawiła się tarcza. Ale musiał wytrzymać.
Dla drużyny.
Dla Jude'a i David'a, którzy w niego wierzyli oraz dla siebie, żeby udowodnić temu Caleb'owi, że jest sporo wart.
Piłka uderzyła w świetlistą tarczę, a pingwiny pchały ją do przodu, piszcząc jeszcze głośniej.
❞Jeszcze chwila, a piłka straci moc i odbije się od tarczy.❝ - powtarzał sobie, zagryzając dolną wargę, aż do krwi.
Niestety ku jego przerażeniu pingwiny przebiły się przez barierę i zawodnik został wepchnięty do bramki. Oddech urwał mu się w piersi, czując z jaką siłą uderzył w siatkę.
- Jeden zero dla nas - mruknął John, ciesząc się, że jego siostrzenica zdobyła punkt, chociaż... Ta gra wydawała mu się bardzo niebezpieczna.
- Drugi raz ci się to nie uda - powiedział jej Caleb, a jego dłonie były zacisnięte w pięści od gniewu, który zaczął się w nim wzbierać.
- Pff, zobaczymy - odparła, wracając na swoją połowę z pomocą koleżanek z drużyny, które przybiły sobie piątki.
♕
- A niech to... - mruknął Jude, poprawiając gogle. Był w szoku, że jakaś ranna nastolatka była w stanie przebić się przez obronę w tak łatwy sposób. Kapitan drużyny posłał spojrzenie do obrońców, którzy odwrócili od niego wzrok.
- Po gwizdku podaj do mnie - chłopak odwrócił się, słysząc głos i spojrzał na Beathany, która wpatrywała się w niego z pewnością siebie.
- Co planu-... - miał zapytać, jednak widząc jej zdeterminowane spojrzenie przerwał. Chłopak westchnął jedynie, nie kontynuując już tematu. Dziewczyna ustawiła się na pozycji i kiedy sędzia dał znak, Jude natychmiast podał do koleżanki.
Beathy zrobiła kilka głębokich oddechów, po czym zagwizdała donośnie.
Wtedy wokół niej zaczęły pojawiać się czarno-czerwone pingwiny ze złotymi koronami na głowach.
- O nie... - June wpatrywała się w przeciwniczkę z przerażeniem. Zawodniczka Królewskich wyskoczyła w górę, jednocześnie wykopując piłkę jeszcze wyżej.
Kiedy osiągnęła odpowiednią wysokość zaczęła obracać sie wokół własnej osi, ciagnąc za sobą stado ptaków.
W skutek tego powstał szkarłatno-złoto-czarny wir energii z nią po środku, a murawę zalała fala jasnoczerwonego światła, które emanowało z piłki, unoszącej się pod nogami nastolatki.
- Technika Ostateczna! Królewski Pingwin Omega! - pingwiny wczepiły sie w obie złączone nogi dziewczyny. Kiedy ta kopnęła piłkę, puściły je i tworząc klucz pomknęły za nią wprost do bramki, nadal świecąc.
Ona natomiast zrobiła salto do tyłu i wylądowała w kucki.
- Mroczna Ręka! - krzyknęła bramkarka, podnosząc w górę prawą dłoń, robiąc w międzyczasie obrót dookoła własnej osi. Przed zielonowłosą utworzyła się potężna, czarna ręka, dookoła której pojawiały się małe błyskawice.
Przez chwilę wydawało się, że piłka nie przebije się przez obronę, jednak dłoń rozpadła się, a siła strzału umieściła piłkę w siatce razem z bramkarzem.
- To była zakazana technika! - June byla nadal w szoku, wciąż czując unoszacą się mroczną energie na boisku po tej technice.
- Widziałaś jak potężny jest mój Królewski Pingwin? - Beathy rzekła w odpowiedzi, odwracając się w jej stronę. Jej uśmiech był wręcz przerażający, wydawało się, że siła ruchu dostała się do jej podświadomości.
- Co ty pieprzysz! Mogłaś zginąć! - krzyknęła białowłosa, a obie drużyny spojrzały po sobie, krzywiąc się.
- Wygrana June. Wygrana. - odparła tylko i poszła na swoją połowę, a za jej osobą ciągnęła się mroczna poświata.
June zacisnęła zęby. Jak można narażać swoje zdrowie dla zwycięstwa!? Przecież Beathy zdaję sobie sprawę z tego co się stanie, gdy użyje tej techniki więcej niż dwa razy...
♕
Harley biegła z piłką w stronę bramki. Spokojnie mijała przeciwników, a jej koleżanki przesuwały się na lepsze pozycje, próbując wyjść na prowadzenie. Dziewczyna nie zauważyła jednak Caleb'a, który wpadł na nią i odebrał jej piłkę, posyłając ją na murawę.
- Twoja Beathany! - krzyknął, kopiąc w stronę dziewczyny.
- Beathy nie! - June, która wróciła na obronę po ostatnim ataku. Dziewczyna chciała podbiec do nastolatki, ale kostka odmówiła jej posłuszeństwa i białowłosa musiała się zatrzymać. Skupiła się i spróbowała ponownie wykonać teleportującą technikę hissatsu, którą robiła wcześniej, ale gdy to nie zadziałało mogła jedynie patrzeć.
Czarnowłosa zagwizdała donośnie.
Wokół niej pojawiły się czarno-czerwone pingwiny ze złotymi koronami na głowach.
Nastolatka wyskoczyła wysoko w górę, jednocześnie wykopując piłkę jeszcze wyżej.
Kiedy osiągnęła odpowiednią wysokość zaczęła obracać sie wokół własnej osi, ciagnąc za sobą stado ptaków.
Powstał szkarłatno-złoto-czarny wir energi z nią po środku, a murawę zalała fala jasnoczerwonego światła, które emanowało z piłki, unoszącej się pod nogami Beathy.
- Technika Ostateczna! Królewski Pingwin Omega! - pingwiny wczepiły sie w obie złączone nogi dziewczyny. Kiedy ta kopnęła piłkę, puściły je i tworząc klucz pomknęły za nią wprost do bramki, nadal świecąc.
Ona natomiast zrobiła salto do tyłu, ale zamiast wylądować na lekko zgiętych nogach jak wcześniej - teraz upadła z krzykiem na kolana.
Piłka pędziła wprost na bramkę, ale tor lotu przecięła jej June.
- Nie pozwolę na to... - warknęła i zamknęła oczy. Gdy je otworzyła, za nią pojawiły się śnieżnobiałe skrzydła.
- Anielska Obrona! - krzyknęła. Podniosła w górę rękę i skierowała ją w stronę piłki. Wielkie skrzydła rozłożyły się i złączyły przed nastolatką, tworząc świetlistą barierę, a białe pióra posypały się dookoła. Piłka uderzyła w skrzydła, a nastolatka trzymała pozycję, próbując złagodzić chociaż trochę przeciwną technikę hissatsu. Krople potu pojawiły się na jej szyi, a jej wizja zaczęła zachodzić mgłą.
- June nie da rady tego obronić! - krzyknęła Melody, widząc jak skrzydła powoli zaczynają się rozpadać, a ich kapitan radzi sobie dość średnio.
- Musimy coś zrobić! - poparła ją Charlie, biegnąc razem z siostrą w stronę białowłosej. Dziewczyny spojrzały po sobie i już wiedziały co mają robić.
- Bliźniaczy Szok! - krzyknęły jednocześnie, uderzając w piłkę z dwóch stron, próbując pomóc June odbić atak. Czarno-czerwone pingwiny jednak nadal napierały na tarczę, wyglądając jakby cała obrona była niczym w porównaniu do zakazanej techniki.
Trzy dziewczyny dawały z siebie wszystko, aby odeprzeć cios, jednak wydawało się, że przeciwną technika była po prostu za silna! Na środku boiska błyskawice przecinały powietrze niczym tańczące ostrza.
- Kształt Tańca! - z pomocą nadeszła czwarta koleżanka, która tanecznymi ruchami dołączyła do obrony. Zoe podskoczyła kilka razy, a trzy fioletowe cienie pojawiły się na murawie. Po chwili podniosły się i zaczęły tańczyć dookoła niej. Nastolatka uderzyła piłkę z górę, a pingwiny wreszcie zostały przełamane, posyłając piłkę za boisko. Dziewczyny zostały odepchnięte na murawę, a na stadionie rozeszła się aura, która sprawiła, że wszyscy zadrżeli.
To ile kłopotu zajęło im, aby odeprzeć jedną technikę było przerażające.
- Udało nam się... - mruknęła Charlie, kiedy wszystkie cztery podniosły się z ziemi, dysząc ciężko.
- Dzięki za pomoc - rzekła June, uśmiechając się słabo. Nastolatka przetarła twarz a jej palce zostawiły delikatne ślady na policzkach, kiedy kurz osiadł na jej skórze.
- Nie ma za co - odparły, puszczając jej oczko. Widać było, że starały się trzymać ducha, chociaż były tak samo zmęczone jak ona sama.
Dokładnie w tym samym momencie zabrzmiał gwizdek, kończący mecz.
❞To koniec... Nareszcie❝ - pomyślała białowłosa, oddychając z ulgą. Może nie wygrały meczu, ale obroniły bramkę przed jedną z zakazanych technik oraz same zdobyły punkt. Dziewczyna obejrzała się na przeciwną drużynę, czując napięcie unoszące się nad boiskiem. Wszyscy byli wykończeni, podobnie jak zawodniczki Shines.
Beathy przy pomocy Jude'a powoli kierowała się w stronę szatni. David szybko pobiegł do leżącego na murawie bramkarza.
- To koniec, June - usłyszała głos wujka, który położył jej dłoń na ramieniu. Poczuła dreszcze i rozbolała ją glowa po tym meczu, jednak zaśmiała się cicho w odpowiedzi.
- Wracamy do domu...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro