|8| I loved and I loved and I lost you
Gdy obudziłem się następnego dnia, Liama przy mnie nie było. Tak samo było po półgodzinnym czekaniu na jego przyjście i podczas poszukiwań Liama w każdym innym pomieszczeniu, gdy nie mogłem już znieść swojej bezczynności.
Przerażony, otoczony obcymi ścianami, poczułem się jak w pułapce, ale nie zwykłych murów, a swoich własnych myśli i duszącego strachu. Zegarek informował mnie, że jest dziewiąta, a zmarnowane jedzenie z wczorajszego obiadu przypominało o wszystkich przykrych wydarzeniach i odkrytych informacjach na temat Harry'ego.
Oprócz druzgocącego zagubienia silniej odczuwałem coś całkiem innego – tęsknotę. Brakowało mi Liama, a zwłaszcza jego objęć, gdzie moje strachy nie miały racji bytu, a cały ten oszalały świat zdawał się zwalniać. Gdy wyczuwałem ciepło Liama wokół siebie, wiedziałem, że ktoś, kogo podesłał mi samo przeznaczenie, nigdy mnie nie skrzywdzi. Liam był dla mnie stworzony, tak jak ja byłem stworzony dla niego. Alfa i Omega dopełniały się i tworzyły idealną jedność.
Dlatego, będąc przytulanym przez niego tej nocy, złe doświadczenia, nieprzyjemne myśli i niepewności znikały, ponieważ Liam dobrze wiedział, jak poprawić mój marny stan. Był moim naturalnym lekiem na wszelkie rany. Mimo wszystko nie mogłem przestać myśleć o moim uczuciu, którym darzyłem Harry'ego. Łączyły nas lata wspólnego życia, uciekania przed łowcami i szukania schronienia w mieście. Ta pełna napięć, niepewności i strachu podróż zbliżyła nas do siebie, a wilcze potrzeby podczas gorączek czy ruj dopełniły naszą więź. Harry był moim przyjacielem, kochankiem i pierwszą alfą, którą na swój sposób pokochałem. Jednak... ta miłość nie mogła przetrwać, gdy pojawiła się nowa, silniejsza – przeznaczona.
Straciłem jedną miłość, aby otrzymać drugą od samego losu.
Gdy po dwóch godzinach bezowocnych oczekiwań nie doczekałem się Liama, postanowiłem zrobić coś bardzo, ale to bardzo głupiego. Jednak świadomość bycia okłamywanym od samego początku była nie do zniesienia, zwłaszcza że trwało to już siedem, długich lat.
Nie przemieniłem się w wilka. Wolałem dokładnie przemyśleć nadchodzącą rozmowę, gdy wędrowałem pomiędzy drzewami, doskonale wiedząc, gdzie znaleźć mój cel. Starałem się odwlekać to wszystko jak najdłużej, ale nie mogłem trwać w takim zawieszeniu na zawsze. Musiałem dowiedzieć się prawdy i to w tej chwili, aby móc skupić się na przyszłości mojej i Liama.
Przeszłość, w której straciłem rodziców, przestała mieć znaczenie, gdy poznałem swojego opiekuna, gdy poznałem Harry'ego. Teraz nadszedł czas, aby to Harry stał się częścią mojej zapomnianej przeszłości, a Liam zajmie jego dotychczasowe miejsce, a właściwie – już to zrobił, okazując się moim przeznaczonym alfą. Dlatego, wychodząc poza linię drzew, nie zaskoczył mnie widok niespokojnej alfy. Zdenerwowanego Harry'ego, który nie wypatrywał nikogo innego jak właśnie mnie.
– Nareszcie jesteś. – Odetchnął z ulgą, ale to nie wydawało się prawdziwe.
Dogłębnie wyczuwałem skrywane pretensję o moje zniknięcie, a jego czuły, zmartwiony wzrok był naznaczony złością. W tym momencie wszystko w Harrym zdawało mi się przepełnione fałszem, jakbym oglądał nieudaną scenę uznanej sztuki w wykonaniu kiepskiego aktora.
– Przepraszam cię, Zee. Nie chciałem tak wtedy...
– Teraz jestem dla ciebie ,,Zee''? – prychnąłem, a słowa same wydostawały się spomiędzy moich drżących warg. – Przez ostatnie dni byłem dla ciebie niewidzialny, a jak już mnie łaskawie dostrzegłeś, traktowałeś mnie jak obrzydliwego robaka! Wczorajszej nocy bałem się ciebie! Ciebie Harry! Mojego przyjaciela, którego nigdy nie mógłbym sądzić o coś takiego!
Zacząłem płakać i może to przez moje zdradliwe oczy – zasnute łzawą mgłą – nie dostrzegłem zbliżającego się Harry'ego, ale prawda była taka, że chciałem tego. Dlatego nie oponowałem, gdy Harry przytulił mnie do siebie, tym drobnym gestem przypominając, jak to było być przez niego kochanym.
– T-tak za tobą tęskniłem, Harreh, a t-ty... ty...
– Wiem, Zee. Wiem to, Maluszku – szeptał mi czule.
Nosem przesuwał po moich kosmykach, a dłońmi masował plecy. Znów wyczuwałem tę utraconą czułość. Ta chwila zdawał się przełomowa. Wyglądało to tak, jakby Harry naprawdę żałował tego, co robił.
W moim sercu zaistniała nadzieja...
– Tak strasznie cię przepraszam. Ale sam wiesz, że to była tylko i wyłącznie twoja wina.
Nadzieja, która właśnie została zniszczona.
– C-co? – Oderwałem się od Harryego, aby spojrzeć mu prosto w twarz. Myślałem, że się przesłyszałem. Miałem wrażenie, że Harry nie jest teraz poważny, że to wina okropnego wyczucia czasu na beznadziejne żarty, ale on mówił to z przekonaniem i... nie mogłem w to uwierzyć. – Jak to moja?! Czy ty jesteś ślepy? To ty zachowywałeś się jak...
– Ale to ty wróciłeś do naszego domku pachnąc inną alfą! – warknął, a jego oczy zalśniły czerwienią. – Ignorowałem to, bo przed moim przyjściem, tego pierwszego dnia szkoły, wziąłeś prysznic, a twoje ubrania śmierdzące Liamem leżały w koszu na pranie. Jednak po tamtej nocy jego zapach wzmocnił się w naszym domu i przez to zacząłem szukać źródła. – Uśmiechnął się do mnie z wyższością, posyłając mi zbolałe spojrzenie. – Znalazłem je, Zayn. Znalazłem ubrania Liama w twoich rzeczach.
Poczułem, jak oblewa mnie zimny pot, a przyczyna ostatnich zdarzeń zalała mi umysł.
Teraz sobie przypomniałem. Powodem tego wszystkiego, tego całego cierpienia, była ta noc, gdy zaszyłem się w lesie, odnaleziony przez Liama.
Tamtej nocy dowiedziałem się, że mam przeznaczonego, że Harry nie jest już wystarczającą alfą w moim życiu. Liam po wyjaśnieniach i krótkiej rozmowie, odprowadził mnie na polanę, abym już sam mógł wrócić do domku. Gdy znalazłem się w sypialni, miałem ułożyć się do snu, ale przeszkadzały mi ubrania, rzeczy należące do Liama. To było bezmyślne, ale nie mogłem ich wyrzucić, więc schowałem je głęboko w szafie, chcąc oddać je Liamowi przy kolejnym spotkaniu. Harry musiał je znaleźć i pomyśleć, że go zdradziłem.
On był tutaj pokrzywdzony i to bardziej ode mnie.
Poczucie winy zżerało mnie od środka. Nie powiedziałem Harry'emu prawdy i byłem winny zaistniałej sytuacji. Dlatego nie dziwiłem się, że moje ciało mnie zdradzało. Oczywiście, Harry wszystko to wyczuwał – moją zwiększoną potliwość i szybsze bicie serca. Uśmiechnął się z bólem, potwierdzając swoje przypuszczenia, które nie były do końca prawdziwe. Nie zdradziłem go, ale kłamiąc i zatajając prawdę, pozwoliłem mu tak myśleć.
– Teraz już wiesz, że to ty zawiniłeś, Zayn. Jeśli myślisz, że mógłbym bez obrzydzenia zbliżyć się do omegi, która po jednym dniu zapoznania się z inną alfą, włazi jej do łóżka, to jesteś w błędzie, skarbie – wręcz wypluł ostatnie określenie, które kiedyś przyprawiało mnie o szybsze bicie serca i pierś zalewało mi ciepłem.
Teraz poczułem coś z goła innego. W piesi pojawił się ucisk, odbierający mi dech, a z oczu znów popłynęły łzy.
– Jak... jak możesz tak mówić? – wyszeptałem, kręcąc głową, jakbym nie zgadzał się obecną sytuacją. – Jak możesz myśleć o mnie w tak okropny sposób? Przecież znasz mnie, Harry! Ja nigdy...
– Przygarnąłem cię, Zayn. – przerwał mi z gardłowym pomrukiem. – Opiekowałem się tobą i ja też myślałem, że cię znam, ale, widocznie, to było kłamstwo.
– Kłamstwo – prychnąłem, odnajdując w sobie pokłady gniewu i tłumionego żalu. – To ty tu jesteś ekspertem w tej sprawie! To ty mnie okłamywałeś!
– Co ty bredzisz? – prychnął, mrużąc na mnie oczy. – Nawet jeśli bym skłamał, to nic nie przebije tego, że puściłeś się z nieznajomą alfą, Zayn.
– Nie zrobiłem tego! – Pokręciłem głową, cofając się o kilka kroków. – Nie mógłbym zrobić czegoś takiego i dobrze o tym wiesz!
– Nie wierzę ci, Zayn – oznajmił dobitnie, krzywiąc się na twarzy.
Dokładnie lustrował wzrokiem moją marną sylwetkę, a mnie przeszedł bolesny dreszcz. Czułem się niepewnie, więc objąłem się ramionami, chcąc zniknąć, zwłaszcza uciec sprzed oceniającego wzroku Harry'ego.
– Może bym uwierzył, gdybyś nie przyszedł tu teraz w ubraniu Liama, śmierdząc jego zapachem przepełnionym rują. Zapewne, miło było pieprzyć się z nim przez tę noc, prawda? Aż dziwne, że pozwolił ci wyjść po jednym dniu i, że jeszcze potrafisz ustać na tych swoich patykach – zadrwił, wpatrując się w moje nogi, które stały się przeraźliwie miękkie.
Zachwiałem się, jakbym miał upaść. Harry dobrze wiedział, że wstydzę się moich marnych kształtów jak na omegę. Powinienem mieć więcej ciała, ale nigdy nie potrafiłem ich uzyskać. Miałem płaską pupę i drobne ciałko, które w przyszłości może mi stać na przeszkodzie do bycia mamą. Bałem się tego i wiele razy żaliłem się Harry'emu, który mnie pocieszał i podnosił na duchu. A teraz... wykorzystywał to, aby mnie zranić.
– Uciekłeś po waszym ostrym seansie? Już wystarczająco wiele razy spuścił się w twoim wnętrzu? Może za dziewięć miesięcy będziemy wychowywać jego bękarta? Jak będziemy go nazywać? Może kundel, bo to nie będzie dla mnie szczeniakiem, tylko jakimś pokurczem.
Nie mogłem uwierzyć, że Harry jest zdolny do mówienia w tak okrutny sposób i to o mnie – o kimś, kogo poznawał przez siedem lat. Nie radziłem sobie z tym, a Harry nie przestawał sztyletować mnie spojrzeniem, raniąc mnie ostrymi słowami, a ja już wymęczonymi tymi psychicznymi obrażeniami, ukucnąłem, chowając twarz w dłoniach. Targnął mną szloch i mój umysł musiał już być naprawdę skrajnie wycieńczony, bo pomyślałem sobie z ironią, że starałem się przez jeden dzień być alfą. Uczyłem się do tego zadania przez miesiące, a teraz nie mogłem przetrwać kilku godzin bez zanoszenia się płaczem i ratowania się ucieczką. Naprawdę byłem beznadziejny. Słowa Liama i Harry'ego o tym, że omegi są słabe, okazały się prawdziwe, gdy nie mogłem się postawić Harry'emu w zwykłej kłótni. Nie potrafiłem bronić się przed jego oskarżeniami.
Zaszlochałem głośniej, a wartki potok wyzwisk nagle ustał. Harry zamilkł, ale po chwili usłyszałem prychnięcie i kroki. Harry przybliżał się do mnie, a ja chciałem się zapaść po ziemię.
– Myślisz, że przekupisz mnie płaczem!? Myślisz, że to wszystko załatwi!? Jak mogłeś mnie zdradzić, Zayn!? – krzyczał z wyrzutem i nie przestawał się przybliżać.
Przestrzeń wypełniły nasze odgłosy przepełnione bólem, żalem i płaczem, a żadne z nas nie potrafiło uciszyć i uspokoić tego drugiego. Naprawdę myślałem, że Harry mnie teraz uderzy, a ja uważałem, że miał do tego prawo. Byłem bierny na to wszystko i pogodzony z sytuacją. Tylko czekałem na cios.
– Co tu się, do cholery, dzieje?!
Jak na komendę ja i Harry spojrzeliśmy na pobliski las, z którego wybiegł Liam. Razem z Harrym byliśmy tak skupieni na sobie i swoich żywych emocjach, że zapomnieliśmy, a raczej zagłuszyliśmy nasze zmysły. Teraz wyczułem poruszenie swojej omegi, gdy intensywny zapach Liama doszedł do moich nozdrzy. Harry interpretował to inaczej, bo skrzywił się, by po chwili wściekłym spojrzeniem atakować Liama. Sam Liam był zdezorientowany, a jego spojrzenie skanowało otoczenie, by zatrzymać się na naszej dwójce. Widząc mnie skulonego i przerażonego, chciał się do mnie zbliżyć, ale Harry zasłonił mnie swoim ciałem, zaczynając warczeć.
– Co tutaj robisz?!! – Harry ryknął na całe podwórko, aż jego głos przetoczył się echem po lesie.
Ptaki zerwały się z okolicznych gałęzi, by odlecieć dalej od tych hałasu. Ja sam zazdrościłem im teraz i przeklinałem naturę, że potrafię się zmieniać w wilka, a nie w stworzenie obdarzone skrzydłami.
– Nie masz prawa pokazywać mi się na oczy po tym wszystkim, co mi zrobiłeś! Wynoś się stąd, Payne!
– Mam wszelkie prawa przebywać na swojej ziemi! Nie wygonisz mnie stąd, Styles! Trzeba było nie oddawać tych ziem! Nie zamierzam odejść, póki nie powiesz mi tego, czego muszę się dowiedzieć! – Liam skutecznie uspokoił nagły wybuch Harry'ego, który, będąc pokonanym, spuścił wzrok na swoje buty.
Nadal czułem się zagrożony, ponieważ przede mną stała rozjuszona alfa. Jej mięśnie były napięte, wyraźnie odznaczające się pod przyległą koszulką. Gdybym tylko stał przed Harrym, dostrzegłbym rozszerzone źrenice i ich cienkie, szkarłatne obwódki. Oddech mi nieznacznie przyśpieszył, a otoczenie zdawało się wyostrzać, a raczej robiły to moje zmysły.
Liam uniósł brodę, aby na chwilę zerknąć na mnie. Jednakże nie chcąc stracić panowania nad sytuacją, wciąż pilnował Harry'ego. Zaczął władczym tonem, którego miałem szansę już słychać tego pierwszego dnia w szkole, w jego gabinecie:
– Wczorajszej nocy przyszedł do mnie Zayn...
Harry prychnął na to z pogardą, a ja jeszcze bardziej się skuliłem. Jednak Liam nie dał się wyprowadzić z równowagi i ciągnął dalej, niewzruszony:
– Był roztrzęsiony i wyraźnie przerażony. Przyszedłem tutaj, aby domagać się od ciebie wyjaśnień. Zayn nie kwapił się do tego, aby wytłumaczyć mi swój stan, i ja to uszanowałem. Jednak ty byłeś za niego odpowiedzialny i musisz coś wiedzieć na temat jego zachowania. Teraz już wiem. – Znów na mnie spojrzał na mnie, a raczej wpatrywał się w moje zaczerwienione oczy, przygryzioną do krwi wargę i świeże łzy na policzkach, aby zacisnąć szczęki i lewo wysyczeć: – Widzę, Styles, że to przez ciebie Zayn cierpi. Nie mogę tak tego zostawić.
– To nie twoja sprawa, Payne! Zayn należy do mnie!! Jestem jego alfą i to ja się nim opiekuję! To że daje ci dupy, nic nie zmienia! Wychowam go na porządną omegę i już nigdy nie ośmieli się puścić z inną alfą! On jest mój!!!
– Co? – Zaszokowany Liam wpatrywał się na zmianę w Harry'ego i mnie, aż wreszcie pozostał przy Harrym. – Oskarżasz Zayna o to, że cię zdradził? – wycedził każde słowo z osobna, marszcząc brwi. – Myślisz, że Zayn mógłby cię tak skrzywdzić? Masz go za kogoś takiego, Styles? – Nie słysząc odzewu Harry'ego, który wolał wpatrywać się w swoje sztyblety, zerknął na mnie, a jego wzrok stał się łagodniejszy. – Rozumiem, że nie powiedziałeś Harry'emu o tym, co się między nami wydarzyło, ale teraz chociaż rozumiem, czemu się tego obawiałeś i wolałeś zwlekać.
Przełknąłem niemrawo ślinę i pokiwałem głową.
Nie mogłem się przemóc, aby powiedzieć Harry'emu prawdę, bo bałem się jego reakcji. Widziałem, że będzie zraniony i zły, ale nie myślałem, że może być aż tak źle. Nigdy nie przypuszczałbym, że Harry będzie wzbudzał we mnie lęk, a nawet przerażenie. Nadal nie mogę uwierzyć, że Harry jest aż tak zaborczy w stosunku do mnie, choć było już kilka takich sytuacji, gdy stawał się agresywny, gdy wokół mnie kręciły się inne alfy. Jednak wtedy nie byłem zainteresowany szukaniem partnera. Harry mi wystarczał, a ja sam nie byłem gotowy na tworzenie związku po stracie rodziców. Nasz komfortowy układ, gdy to pomagaliśmy sobie w naszych wilczych potrzebach, wyniknął niespodziewanie i ja nigdy nie dążyłem do budowania trwałego związku między mną a Harrym. Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi z korzyściami, ale teraz... zaczynałem w to wątpić.
– Traktujesz Zayna jako swoją własność – zawyrokował Liam, wracając spojrzeniem do Harry'ego. – Myślisz, że to go uszczęśliwia? To, że jest przez ciebie izolowany? Przez ciebie Zayn nie zna podstawowych informacji o naszej naturze, o naszej kulturze, którą rozwijaliśmy od stuleci! – Nagle aura otaczająca Liama się zmieniła. Harry również musiał to dostrzec, a już zwłaszcza wtedy, gdy Liam uśmiechnął się do niego. – Przez ciebie Zayn nie wiedział o znakach związanych ze znalezieniem przeznaczonego, ale możesz być spokojny. Już go uświadomiłem na ten temat, a nawet natura zrobiła to szybciej ode mnie.
Harry wciągnął ze świstem powietrze, odkręcając głowę do mnie. Spojrzał mi w oczy i przez tę jedną chwilę, gdy nie zdążyłem odwrócić od niego wzroku, doszukał się w moich oczach prawdy.
Już wiedział... o wszystkim.
Przestrzeń wypełnił zwierzęcy ryk, gdy Harry zdołał jeszcze wycharczeć podczas trwającej przemiany:
– Zabije cię, Payne!!!
W tamtym momencie leżałem na ziemi, a przede mną toczyła się zażarta bitwa. Strzępki futra i krople krwi wirowały w powietrzu, aby opaść na piachu, koło walczących basiorów. Ich głośne warknięcia i kłapnięcia szczęk obijały się boleśnie w moim umyśle, a ja sam, sparaliżowany strachem i szokiem, nie mogłem się poruszyć. Dopiero jak usłyszałem głośny pisk Liama, a przed oczami przetoczyła mi się czerwień krwi, wypływająca z jasnobrązowego wilka, zmusiłem się do wstania.
Gdyby wiedział, że tym jednym ruchem, popełnię największy błąd w moim życiu... zrobiłbym to ponownie, aby uratować Liama.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro