|7| I'm slipping into the deep end
Liam nie dopytywał. Nawet nie rozpoczynał tematu mojej nocnej wizyty w jego domu, a jedynie ograniczał się do rzucania mi ukradkowych, zatroskanych spojrzeń, gdy znikał w sąsiednim pomieszczeniu.
Łatwo było się domyślić, że tak naprawdę Liam przejmował się zbliżającą się rują, którą mógłby dostać nawet w tej chwili, gdy spokojnie siedziałem na kanapie, oglądając bajki z płyt, które mi szczodrze zaoferował – a raczej wepchnął na siłę. Gdyby jego ruja nadeszła szybciej, robilibyśmy bardzo wiele rzeczy, ale tym nie byłoby skupianie się na ekranie telewizora. Miałem za sobą już nie jedną ruję, a każda była spędzona z Harrym, i wiedziałem, że wtedy do alfy nic nie trafia. To już nie jest ta sama osoba, która wcześniej przejmowała się twoim komfortem czy uczuciami. W tamtym momencie jesteś zdany na wewnętrznego wilka twojego partnera i to od niego zależy, czy cię nie skrzywdzi podczas usilnych prób zapłodnienia twojej omegi.
Po Liamie widziałem wyraźne napięcie i przymus zachowania dystansu. Unikał zbytniego przebywania ze mną, ponieważ zapach omegi mógłby przyśpieszyć jego ruję. Dlatego chciał odwrócić moją uwagę, dając mi możliwość oglądania bajek, gdy musiał zostawić mnie samego. Wtedy zaszywał się w swoim gabinecie, by zająć się obowiązkami związanymi z jego szkołą, ale stosunkowo często odrywał się od swojej ważnej pracy i co jakiś czas sprawdzał, czy czegoś nie potrzebuję, czy nie jest mi zimno, czy podoba mi się bajka, czy milion innych rzeczy, o które chciał mnie wypytać i w międzyczasie wybadać mój stan.
Naprawdę poczułem się dobrze w tym obcym domu, będąc obdarzonym podobną troską od swojej przeznaczonej alfy, ale sytuacja z Harrym ciągle mi ciążyła. Czułem nieznośny ciężar, który zalegał mi w okolicach żołądka i przypominał o niedokończonej sprawie z Harrym. Byłem tchórzem, ponieważ nie potrafiłem się przemóc, aby wrócić do Harry'ego po wyjaśnienia. Zamiast tego uciekłem do Liama, który był zestresowany moją obecnością przed swoją rują i zdezorientowany brakiem wytłumaczenia z mojej strony. Jednak nie mogłem inaczej. Jakaś siła nie pozwalała mi wykonać żadnego kroku ku Liamowi czy Harry'emu.
Mimo tego notorycznie przyłapywałem się na tym, że miałem ochotę pójść do Liama, by zacząć rozmowę o moim problemie z Harrym, ale w porę zagryzałem dolną wargę i wtulałem się bardziej w miękkie poduszki kanapy. Nie chciałem jeszcze wyjawiać wszystkiego Liamowi. Miałem wrażenie, że jeśli powiem mu o zdarzeniu, które miało miejsce tej nocy, w pewnym sensie zdradzę Harry'ego. Przeczuwałem też, że Liam nie zostawi tego tak łatwo i może skrzywdzić Harry'ego przez zbytnią troskę w stosunku do mnie, a tego nie chciałem. Byłem przerażony, że taka sytuacja mogłaby mieć miejsce, a ja zagubiony, nie wiedziałbym, po której stronie stanąć i kogo poprzeć. W końcu Harry poświęcił tak wiele, aby móc się mną zająć, otoczyć opieką i miłością, którą utraciłem po śmierci rodziców. Kilka ostrych słów i ostatnia sytuacja nie mogły przekonać mnie do tego, aby odpuścić sobie Harry'ego. Nadal był moim najlepszym przyjacielem.
Siedziałem skulony na kanapie o błędnym spojrzeniu, gdy Liam postanowił znów sprawdzić moje samopoczucie. Sięgnął do pilota i wyłączył telewizor, gdy Toy story 3 wyświetlało swoje napisy końcowe, a ja nawet nie pamiętałem fabuły dwóch poprzednich części.
– Zee? Zgłodniałeś? Jeśli miałbyś ochotę, to już teraz możemy zjeść jakiś obiad. Mam ze wczoraj kilka pysznych steków! Do tego zrobię dobry sos, może beszamelowy, sałatkę lub pieczone warzywa – wymieniał z zapałem, ale nie widząc u mnie żadnego imponującego poruszenia, posłał mi podstępny uśmieszek. – Zrobię też frytki.
Na tę informację miałem wrażenie, że spośród włosów wystają mi dwa wilcze uszka, które teraz stoją na baczność. Uśmiechnąłem się szeroko i pokiwałem entuzjastycznie głową, co Liam przyjął z rozbawieniem i zaprowadził mnie do kuchni.
– Miejsce w pierwszym rzędzie. Specjalna rezerwacja na nazwisko Malik – udawał profesjonalnego kelnera, przy okazji porywając mnie w swoje silne ramiona i sadzając na wyspie kuchennej. – Mam nadzieję, że spektakl przypadnie panu do gustu. – Skłonił się lekko, zakasując rękawy od swojej koszuli.
Liam wyciągnął z lodówki pudełko z grubymi stekami, które w odpowiednim czasie włożył do mikrofali, zdradzając mi, że czasem idzie na taką łatwiznę, gdy nie ma ochoty gotować. Zacząłem się z nim przekomarzać, że nie serwuje aż tak wykwintnego jedzenia dla swojego honorowego gościa, jak to wcześniej zaręczał, ale zaczął zapewniać, że dodatki zwalą mnie z nóg. Tak więc przyglądałem się temu, jak Liam kroi ziemniaki na dość grube prostokąty, obsypując je aromatycznymi ziołami i innymi dodatkami, aby włożyć pełną blachę do piekarnika. Później podsmażał najróżniejsze warzywa na patelni, co nie mogło mnie zachęcić do gorliwej degustacji, gdyby nie smakowity zapach dodanych przypraw. Wpatrywałem się jak zaczarowany w dłonie Liama, które pomimo swojej masywności, pracowały z ogromną finezją jak u profesjonalnego szefa kuchni. Ja z moim brakiem podzielności uwagi musiałbym robić wszystko po kolei, a i tak przypaliłbym nie jedno. Na koniec Liam zaczął przyrządzać jasnożółty sos, który miał zatuszować smak wczorajszego mięsa i mimo tego faktu mnie zadowolić.
Gdy usiadłem już na krześle, opuszczając swoje wygrzane miejsce na wyspie kuchennej i znajdując się znów naprzeciwko Liama, czułem na sobie jego uważny wzrok, gdy pokrojony stek umazany w sosie wędrował mi do ust. Gdy jedzenie zetknęło się z moim językiem, moje kubki smakowe oszalały, a ja zacząłem mruczeć. Gdzieś tam w oddali usłyszałem tubalny śmiech Liama, ale nie mogłem się na tym skupić, gdy nabijałem kolejne smakowitości na widelec i zapychałem sobie usta. W głowie usłyszałem anielski chórek, gdy ta symfonia smaków powodowała niemal pokarmowy orgazm.
– To jest pyszne! – wykrzyknąłem, gdy kolejna frytka zniknęła w moich ustach, trafiając do zadowolonego żołądka. – Tak bardzo za tym tęskniłem – szepnąłem, przypominając sobie te beztroskie wypady do ulubionej knajpki Nialla nawet w środku nocy, by zjeść porcję frytek czy innego fast fooda.
– Za frytkami? Bo mam nadzieję, że nie ogólnie za jedzeniem. Chyba Harry cię nie głodził? – Liam chciał zażartować, ale widziałem jego skryte obawy.
Ja sam straciłem ten bezgraniczny entuzjazm, gdy Liam nawiązał do spraw związanych z Harrym, a wspomnienia o Niallu przestały sprawiać mi radość. Zacząłem odczuwać gorycz i żal, że to wszystko tak szybko przeminęło.
– Zee? Wszystko...
– Wszystko dobrze – zapewniłem z wymuszonym uśmiechem, przerywając mu niegrzecznie. – Chodziło mi o to, że... Harry ma bzika na punkcie zdrowego odżywiania, więc najczęściej jadamy jakieś sałatki, owoce czy trocinowe otręby, po których mam wrażenie, że przy kolejnej wizycie w toalecie z mojej pupy wyskoczy deska. – Wzdrygnąłem się na samą myśl i wspomnienie smaków tych otrębów, a Liam uśmiechnął się na to z rozbawieniem. – Nasze obiady, a czasem nawet kolacje, ograniczają się do upolowanych królików czy sarenek, chociaż mam lekkie opory przed jedzeniem ich. To tak jakbym polował na mamę Babiego i na jego najlepszego przyjaciela, Tuptusia. Ale głód zwycięża, zwłaszcza gdy jest się pod postacią wilka. – Wzruszyłem ramionami, chcąc udać nonszalancję.
Liam zaśmiał się głośno, kręcąc głową. Przyglądałem mu się z uwagą, bo to był naprawdę uroczy i odprężający widok, a nawiązując do tej konkretnej bajki, odnalazłem element wiążący Liama z Bambim – były to słodkie, brązowe oczka, tak szczelnie wypełnione ciepłem.
– Rozumiem. Ale to dobrze, że możecie się posilać dzięki zwierzynie i nie marnujecie pieniędzy na kupno innych produktów. Zresztą, Harry już wcześniej prosił mnie o pozwolenie na polowanie w tych lasach, więc mogłem się domyślić, że nie macie zbyt urozmaiconej diety – przyznał Liam, a ja wytrzeszczyłem na niego oczy.
– Jak to o pozwolenie? – zapytałem głupio, ale nie pojmowałem tego wszystkiego. – Przecież twoje tereny ograniczają się do lasów wokół szkoły, a nie koło naszego domku, więc...
– Ale ten domek, w którym obaj mieszkacie, również należy do mnie – wyjaśnił Liam, mrużąc oczy. – To zaczyna być dziwne, Zee. Harry bardzo wiele przed tobą ukrywał.
– On nic nie ukrywa! To musi być jakaś pomyłka! – zacząłem bronić Harry'ego przez zwykły odruch.
Pomimo tego, co wydarzyło się między mną a Harrym, wciąż nie mogłem pozwolić, aby ktoś zarzucał mu kłamstwo czy mówił, że ma przede mną tajemnice. Mówiliśmy sobie wszystko, więc to jest niemożliwe, że coś się nie zgadzało z wersją poznaną od Harry'ego.
– Harry powiedział, że przeprowadzamy się do jego domku, a niedaleko jest szkoła prowadzona przez starszego mężczyznę, który jest jego dobrym znajomym, gdzie...
– Starszego – prychnął, kręcąc głową. – Nieźle podbudowuje sobie ego, przeklęty Styles – mruknął Liam, a widząc moje niezrozumienie, przybrał poważny wyraz twarzy. – Zee. Czy ty wiesz, ile lat ma Harry?
– Oczywiście, że wiem! On ma dwadzieścia dwa lata! Jest starszy ode mnie o dwa i...
– A to ciekawe, bo ode mnie również jest starszy jedynie o dwa lata – zaakcentował przedostatnie słowo, a ja zamarłem. – Zayn, posłuchaj mnie teraz uważniej. Domek, w którym mieszkacie, owszem, w nikłym stopniu może należeć do Harry'ego, bo to on przekazał mi papiery dotyczące tych ziem, ale w świetle prawa należy on do mnie i to ja go wybudowałem... ale to nie jest teraz ważne. Zee, kochanie... Harry ma trzydzieści dwa lata i...
– Nie! To nieprawda! Kłamiesz! – krzyczałem jak opętany, zrywając się z miejsca. – Co ty możesz o tym wiedzieć!? To on mnie przygarną, gdy błąkałem się na ulicach Londynu! To on dał mi dom, gdzie mogłem czuć się bezpiecznie! To mój Harry zrobił to wszystko dla mnie i jak mam ci uwierzyć, że on wciąż kłamał!? Poza tym jaki miał w tym cel!? Jak mam ci wierzyć, że on...
Nie wydusiłem nic więcej, gdy otuliły mnie ramiona Liama, które pomimo moich starań o wyrwanie się, utrzymały mnie w miejscu. Moje nogi odmawiały posłuszeństwa, więc razem zsunęliśmy się na podłogę, gdzie Liam oparł się o wyspę kuchenną, biorąc mnie na kolana. Gardło zaczęło mnie piec od ciągłych krzyków, a w przełyku utkwiła gula, która naciskała na ścianki, zabierając mi dech. Przestałem się wierzgać i drzeć do ucha Liamowi, gdy straciłem na to siły. Czułem się oderwany od rzeczywistości, od tego, co jest pewne i prawdziwe, a w pewnym momencie nawet straciłem grunt pod nogami, gdy Liam uniósł mnie z łatwością, idąc przed siebie. Położył mnie koło siebie na materacu, szepcząc uspokajające słówka i masując moje drżące ciało.
Miałem wrażenie, że wszystko zaczęło się sypać. Cały mój świat tracił określone kształty, jakby zabrakło wyraźnych granic. Wizja Harry'ego, która była budowana przez tyle lat, została zniszczona. Nagle ktoś stwierdził, że była ona fałszywa, a ja byłem ślepo zapatrzony w iluzję, uparcie przy tym zaręczając, że to prawda. To wszystko zaczęło mnie przerastać. Niepokój i zwątpienie zdetronizowały moje serce, gdzie kiedyś królowała bezgraniczna ufność. Miałem nadzieję, że zamykając oczy, to wszystko okaże się zwykłym koszmarem. Jednak nie mogłem chcieć tego bezgranicznie, ponieważ w tym strasznym śnie Liam otaczał mnie swoim ciepłem i tulił do piersi, a tego nie chciałem i nie mogłem stracić.
Gdy znajdowałem się na granicy snu, wiedziałem, że nie mógłbym zrezygnować z Liama, nawet za cenę powrotu do przeszłości oddalonej jedynie o kilka dni. Liam był niezastąpiony i kochany, by mógł się stać senną marą. Dopiero wtedy pojąłem, że wybrałem Liama za cenę Harry'ego, bo on nie mógł mi dać tego, co mój przeznaczony – właściwego miejsca, gdzie przynależałem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro