Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

|4| Why is everything so heavy

   Harry nie zauważył mojego nocnego zniknięcia, ale zaskoczył mnie fakt, że nie obudził się podczas mojego donośnego wycia. Nawet Liam mnie usłyszał, a mieszkał o wiele dalej od polany niż my. Widocznie Harry był tak wykończony, że nawet nie zarejestrowałby komara brzęczącego mu przy uchu, nie mówiąc już o tym, jakby dziabnął go w odkryty tyłeczek.

   Rano przywitał mnie z zaspaną minką i lekkim całusem w policzek, od którego odrobinę stroniłem. Po prostu moje ciało nadal pamiętało, gdzie dokładnie były przyciśnięte usta Liama, które w powolnym procesie zaznaczały moją przynależność do niego. Harry zdawał się nie dostrzegać zmiany w moim zachowaniu, a to pomogło mi przetrwać porę śniadania.

   – Dziś mam zajęcia do piętnastej, ale będę trochę później. Muszę kupić kilka przyborów toaletowych i kończy się normalne jedzenie – powiedział Harry, leniwie rzucając swoją kanapkę z szynką, całą masą sałaty, pomidora, rzodkiewki i kiełków.

   Harry zawsze starał się jeść bardzo dużo warzyw, chcąc zrekompensować to pominięcie, gdy przemienialiśmy się w wilki i ganialiśmy za mięsnym obiadkiem. Ja nie widziałem w tym żadnego sensu, skoro mięso potrafiło całkowicie odżywić moje ciało, a fakt, że nienawidziłem większość tego zielonego, niby to zdrowego paskudztwa, był godny zapomnienia. Kto wybiera do jedzenia szpinak czy brokuły, jeśli tego nie musi?

   – Postaram się wrócić przed zachodem, abyśmy mieli łatwiejsze łowy – dodał, ziewając głośno.

   – Możesz kupić mi kilka łakoci? – zapytałem uroczo, starając się zalotnie trzepotać rzęsami. – Niedługo będę miał dni płodne, pomimo braku gorączki, a wtedy mam ogromniastą ochotę na dużą ilość cukru.

   – Cukier to biała śmierć, Zee. Powinieneś jeść pożywne owsianki z owocami albo suszone morele i winogrona, gdy będziesz miał ochotę na słodkie – pouczał mnie z surową miną, a ja znów struchlałem.

   W takich chwilach żałowałem, że mieszkałem pod jednym dachem z alfą, która miała bzika na punkcie zdrowego odżywiania.

   – Powinieneś też nauczyć się jadać śniadania. To najważniejszy posiłek dnia, a ty wciąż go pomijasz. To nie jest dobre dla twojego ciała, zwłaszcza że jesteś omegą i twój organizm przechodzi wieczne zmiany związane z gorączka i twoim przyszłym zajściem w ciążę. Chyba chcesz być mamą w przyszłości, prawda? – zapytał z uniesioną brwią.

   Niepewnie kiwnąłem głową, nie chcąc wdawać się w dyskusje, które i tak przegrałbym z kretesem.

   Harry na szybko dopił swoją zieloną herbatę, strzepując okruszki po kanapce na podłogę. Patrzyłem na to wszystko z irytacją, bo to ja będę musiał to wszystko sprzątnąć. Niestety, z Harry'ego była straszna fleja. Nawet nie chce mu się brać prysznica po seksie, co zawsze będzie dla mnie niepojęte. Jak można zasnąć, gdy kleisz się od potu i ... no, od potu?

   – Będę się już zbierał – mruknął, patrząc na ścienny zegarek i odkładając talerz do zlewu, który będę musiał po nim pozmywać. – Postaraj się poćwiczyć nad samokontrolą, a nawet jak nie wyjdzie, to razem nad nią popracujemy, gdy już wrócę – rzucił zalotnie, a ja zadrżałem.

   Harry odebrał to jako zgodę na jego pomysł i, szybko obchodząc stół, cmoknął mnie w usta.

   – Miłego dnia i bądź grzeczny, Maluchu.

   – Udanego dnia w szkole, Hazz – życzyłem z wymuszonym uśmiechem, gdy stałem już przy futrynie od frontowych drzwi, przyglądając się Harry'emu, który wsiadał do samochodu.

   Pomachał mi jeszcze i odjechał, wzbijając za sobą obłoczek kurzu.



   Dzień omegi w domowym zaciszu jest bardzo nudny. Niechętnie zmusiłem się do sprzątania, którego nie było za wiele, chociaż dzięki drobnej pomocy Harry'ego z rana trochę tego i owego przybyło mi do roboty.

   Po zjedzeniu późnego śniadania, gdy mój żołądek zaczął się domagać jakiegoś pożywienia, zmyłem brudne naczynia i zawędrowałem na kanapę. Przez kilka godzin szkicowałem okoliczne lasy, a nawet starałem się przywrócić w pamięci widok szkoły i domku Liama, które widziałem tylko raz w życiu. Wreszcie się poddałem i zacząłem przecierać meble, by pozbyć się nazbieranego na nich kurzu. Kichałem kilka razy, bo jako wilk miałem wyczulony węch i unoszące się drobinki drażnił moje nozdrza. Później pozamiatałem i umyłem ubłoconą podłogę, a gdy miałem już przemóc się, by umyć kibelek, zadzwonił telefon.

   Zmarszczyłem brwi, wytrącony z mojego trybu kura domowego, by powolnie zdjąć lateksowe, różowe rękawiczki. Na szafeczce nocnej odnalazłem mój telefon, który wyświetlał dobrze znany mi kontakt. Uśmiechnąłem się radośnie, rzucając się na miękką, niezasłaną pościel, odbierając połączenie.

   – Cześć Niall! – krzyknąłem na cały regulator, słysząc perlisty śmiech po drugiej stronie telefonu. – Tak bardzo za tobą tęsknię! Bez ciebie jest tak nudno, a Harry już wchodzi mi na głowę z tym całym warzywnym odżywianiem – poskarżyłem się jak dziecko kochanej mamusi.

   – Tak nie może być! Kapitan Nialler przeprowadzi nalot na twoją chałupę, zaopatrując mojego człowieka w pożywną rację prowiantową złożoną z pizzy i fryteczek! Od razu poczujesz się lepiej od takiej dawki tłuściutkich pyszności! – wyrzucał radośnie, a ja potrafiłem się tylko rozczulać i wzruszać, słysząc głos swojego przyjaciela. – Ja też za tobą tęsknię, Zee. Od kiedy postanowiliście się kształcić i mnie opuściliście, w mieszkaniu zrobiło się nieznośnie pusto... No, oprócz lodówki. To jedyny plus, bo mam więcej jedzonka dla siebie.

   – Dzięki, że cieszysz się z naszej przeprowadzki – parsknąłem śmiechem, bo dobrze wiedziałem, jaki z Nialla jest miłośnik jedzenia. Najpierw jest jedzonko, a później przyjaciele. – Jak idzie biznes?

   – Bardzo dobrze! Klientów przybywa, a to dzięki tobie i tej twojej cudownej reklamie! Nowy szyld jest powalający i zachęca nowych ludzi do przyjścia.

   – Dobrze, że prowadzisz kwiaciarnię, a nie cukiernię czy inną knajpę, bo towar znikałby za sprawą właściciela, a nie klientów – rzuciłem, słysząc wyraźne prychnięcie Nialla.

   – W każdym razie, musisz kiedyś do mnie wpaść na pogaduchy i przy okazji ozdobisz mi wnętrze kwiaciarni. Ta jedna ściana przy kasie jest strasznie pusta, odkąd musiałem ją pomalować na nowo.

   – Musiałeś to zrobić. Były tam brzydkie zacieki.

   Przypomniałem sobie wspomnianą ścianę, gdzie pojawiły się zniechęcające klientów zgniłozielone zacieki. Później okazało się, że to problem przeciekającego dachu, a biedny Niall musiał użerać się z ciężkimi naprawami, na które nie był przygotowany. Mogłem wspomóc swojego przyjaciela jedynie małymi robotami, w tym – przygotowaniem nowego szyldu kwiaciarni Freesia, która należała od pokoleń w rodzinie Nialla.

   – Z chęcią wpadnę, Nini, ale na razie mam urwanie głowy z tym wszystkim. – Westchnąłem, turlając się na łóżku.

   – A co? Szkolne życie już doskwiera? – zażartował.

   – Na razie tylko Harry'emu – mruknąłem, bawiąc się rąbkiem granatowego sweterka.

   – Jak to? Czemu tylko Harry'emu? Nie udała się akcja z tabletkami? Może były przeterminowane! Dobrze wam mówiłem, aby nie brać nic od tych handlarzy spod ciemnej gwiazdy! Cena to nie wszystko! Liczy się jakość i dobry skład, a wy jak zawsze musieliście pójść na skróty! – denerwował się i krzyczał mi do telefonu, ale i tak na moją twarz wyszedł szeroki uśmiech. – To tak jakbym kupił mrożone frytki zamiast tych gotowych i świeżutkich w Nando's! Od razu czuć różnicę w smaku, więc z tymi tabletkami pewnie jest podobnie! Zawsze stawiaj na świeże jedzonko i...

   – Nie chodziło o tabletki – przerwałem, chichocząc, bo u Nialla już załączał się tryb – Znawcy Najpyszniejszego Jedzonka, a wtedy mógł nawijać bez końca. – One dobrze działają... No, oprócz tego, że trzeba przy nich uważać. Mają naprawdę dużo wymogów, aby zadziałały i, niestety, przez to sytuacja się skomplikowała... – zacząłem stłamszonym głosem, ale zacząłem opowiadać wszystko Niallowi, który słuchał cierpliwie i nie dopytywał.

   Ciężko było mi opowiedzieć wszystko jak na spowiedzi, kiedy nawet Harry'emu nie odważyłem się wyznać całej prawdy. Jednak z Niallem było inaczej. On nigdy nie zachowywał się jak mój ojciec, tylko jak starszy brat, do którego przychodzimy po radę, bo nie chcemy mieć przypału u rodziców. Dlatego Niall jako pierwszy dowiedział się o Liamie i moim problemie z przytłaczającą mnie obecnością Harry'ego i moim braku samokontroli, który stopniowo przechodził na wszystkie płaszczyzny mojego funkcjonowania.

   – Czyli w skrócie: masz przeznaczonego, który nie chcę cię pieprzyć z obawy, że cię skrzywdzi, nieuświadomionego w tym wszystkim Harry'ego, no i twoje wieczne napalenie, które ma ochotę opanować Harry, ale ty zaczynasz się tego brzydzić. Pominąłem coś? – zapytał z udawanym słodkim tonem, a ja wywróciłem oczami. – Ech, wyprowadzają się z miasta do jakiegoś buszu i już wpadają w kłopoty – skwitował z przekąsem.

   – To nie wina przeprowadzki, a zresztą, gdyby nie ona, nie poznałbym Liama – zacząłem się bronić, a wizja mojego nowego przeznaczonego zalała mi umysł.

   Zacząłem się do siebie szczerzyć i dziękowałem temu, że nie prowadziłem z Niallem wideo-rozmowy. Gdyby widział mnie w takim stanie, byłbym wyśmiewany na każdym kroku, że zachowuję się jak mdła, zakochana nastolatka, której tylko fiu-bździu w głowie.

   – W każdym razie, co o tym myślisz?

   – Masz przekichane u Stylesa...

   – Nie wypowiadaj tego nazwiska! – syknąłem. – Dobrze wiesz, że Harry nienawidzi tego, jak używamy go za jego plecami.

   – To nie nasza wina, że jego wataha wyrzekła się go, bo nie chciał się połączyć z omegą dla korzyści. Powinien zaakceptować to, że nadal jest Stylesem, ale odrzucił te wszystkie bzdurne tradycje. Dzięki temu spotkał cię, abyście mogli zamieszkać w mieście i spotkać mnie – fantastycznego kumpla, który rozumie wasze wieczne bóldupienie w tym wikołakowym półświatku.

   – Czasami się dziwię, że się z tobą zadajemy. – Zaśmiałem się, kręcąc głową. – Jesteś jedynym człowiekiem, który pomógł nam się dostosować do miastowego trybu życia i nie odrzucił nas po dowiedzeniu się prawdy na temat naszej natury. Dobrze nas znasz, a zwłaszcza moją relację z Harrym, więc wiesz, jak mi teraz niezręcznie z tym wszystkim.

   – To prawda, ale długo nie będziesz mógł tego ukrywać, Zee – Niall westchnął, a w tle usłyszałem charakterystyczny dźwięk otwieranej lodówki. – Liam nie będzie się z tobą kontaktował przez okres trwania jego rui, ale co po tym? Zwali ci się na chatę, gadając, że jesteś jego omegą, a Harry poczuje się jeszcze gorzej, bo nic mu nie powiedziałeś. Musisz go przygotować na to, że będziesz należał do kogoś innego i... skończą się te wasz dzikie seksy, gdy najdzie was wieczorna chcica – zachichotał, a ja prychnąłem z dorodnym rumieńcem na policzkach.

   W mieszkaniu Nialla były naprawdę cienkie ściany, a podczas gorączki czy rui dość dużo się dzieje w sypialni mojej i Harry'ego, co nie odbywa się w niezmąconej ciszy. Nie mogę już zliczyć tego, ile razy Niall odwiedzał nasz pokój, aby popatrzeć sobie, jak kopulują wilkołaki, i był rozczarowany, że nie robiliśmy tego pod postacią wilków czy nie używaliśmy tylko jednej pozycji, czyli na pieska. Niall zbyt dosłownie wziął sobie do serca wyjaśnienia o naszym wilkołactwie, ale to nie oznacza, że nie możemy uprawiać seksu w innych pozycjach.

   Usłyszałem szelest papieru, a później nagłe uderzenia. Gdy powtarzały się przez pewien czasu, zrozumiałem, co robi Niall.

   – Czy ty właśnie robisz sobie popcorn?

   – Oczywiście! Najlepiej je się jakieś chrupki czy popcorn, gdy dzieje się jakaś drama. Szkoda, że nie mogę jej oglądać na żywo – westchnął cierpiętniczo, a mnie krew zalała. – Tak więc musisz pogadać z Harrym, że nadszedł ten smutny czas, jak jego syneczek dorasta i, jako twój kochany tatuś, musi przekazać cię twojemu wybrakowi w wieczne posiadanie – udawał pociąganie nosem, a ja już naprawdę byłem zdenerwowany.

   – Nie bądź dupkiem, Horan! Dobrze wiesz, że to nie jest powód do śmiechu! Harry zostanie sam! Ja zacznę spotykać się z Liamem, a on? Będzie się temu przyglądał i...

   – Ale wy jesteście przyjaciółmi, Zee. Przy-ja-ciół-mi – przesylabizował mi dokładnie, a ja straciłem rezon. – Wasz układ był oparty na komforcie, bo jesteście, a raczej byliście, niesmarowanymi alfą i omegą. Teraz jest inaczej i nie możesz się łudzić, że między tobą a Harrym będzie dokładnie tak, jak to było dotychczas. Już czujesz się przy nim niezręcznie, a on, pomimo swojej wrodzonej tępoty, wreszcie pojmie, że coś się z tobą dzieje. Chyba lepiej powiedzieć wszystko na początku, niż go krzywdzić, gdy będzie żył w niewiedzy lub dowie się prawdy w nieodpowiednim momencie, co? Na przykład wtedy, gdy przyłapie Liama, gdy ten będzie cię pieprzył, a ty będziesz krzyczał: Mocniej tatusiu!

   – Niall! – fuknąłem, chowając twarz w pościeli.

   Nie chciałem się do tego przyznawać, ale słowa Nialla miały sens... oprócz tego ostatniego komentarza! Mimo tego chciałbym sobie dalej wmawiać, że Harry zawsze będzie dla mnie, ale to już nie było prawdą. Moja omega wyrywała się do Liama, a Harry zaczął być dla niej obcy.

   Pociągnąłem nosem, wycierając zalewane łzami policzki. Wiedziałem, że muszę skrzywdzić Harry'ego, abym mógł ruszyć dalej, a to nie było proste. Harry był moją miłością, choć nie tą mi przeznaczoną.

   – Och, Zee – westchnął Niall. – Będzie dobrze, tak? Harry jest twoją rodziną i zrozumie, że odnalazłeś swoje szczęście. Niedługo on sam znajdzie swoje i będzie spokój z tym całym szukaniem przeznaczonego. Będzie tak jak dawniej, tylko z tą różnicą, że będziecie jęczeć do swoich kochanków w innych sypialniach – żartował, choć już mnie tym nie denerwował.

   Cieszyłem się, że Niall próbował mnie wspierać, choć robił to na swój niallerowy sposób.

   – T-tak, masz rację, Nini. Dziękuję – wyszeptałem przez zaciśnięte gardło. – Kiedy porozmawiam z Harrym, od razu do ciebie zadzwonię.

   – Będę czekał! I jakby coś się działo, to nie zastanawiaj się i przyjeżdżaj, tak?

   – Jasne, Nini. Dzięki za twoje słowa. Pomogły mi – wyznałem, uśmiechając się nieśmiało.

   – Po to jestem! – Zaśmiał się wesoło. – Trzymaj się, Zee, i pamiętaj o tym telefonie.

   – Jasne. Pa, Nini.

   Gdy rozłączyłem się z Niallem, miałem większą motywację do wyszorowania tego kibelka, a to tylko dlatego, że nie chciałem rozpamiętywać tego wszystkiego, o czym przed chwilą rozmawiałem. Ciężka praca przy sprzątaniu pomogła mi opróżnić umysł, abym nie zamartwiał się na zapas.

   Czekała mnie jeszcze poważna rozmowa z Harrym i bałem się tego, jakie zmiany za sobą przyniesie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro