|2| I just can't control myself, no, baby
– Tego mi brakowało, Zee – mruknął Harry, bezsilnie opadając na kanapę.
Uśmiechnął się z błogością, wtulając policzek w poduszkę i nie minęło pięć minut, jak usłyszałem ciche pochrapywanie. Harry usnął, co nie było dla mnie zaskoczeniem, zważywszy na to, że nie przespał połowy nocy. Wiedziałem, co mówię, bo dzieliliśmy sypialnie, a przez to też spaliśmy w jednym łóżku.
Jako przyjaciele i kochankowie w potrzebie już dawno przełamaliśmy wszelkie intymne bariery i nie stanowiło to dla nas żadnego problemu, że w nocy leżeliśmy na jednym materacu, wtuleni w swoje – czasem i nagie – ciała. A gdy Harry nie spał dobrze, wiercił się strasznie, więc skopana kołdra i pogniecione prześcieradło, a nawet mały siniak po łokciu na moim boku, dały mi jasną odpowiedź co do jakości snu mojego przyjaciela.
Cicho wychodząc z salonu, czmychnąłem do naszej sypialni, by zabrać mój ulubiony, fioletowy kocyk, którym szczelnie otuliłem śpiącego przyjaciela. Gdy Harry już nie był narażony na przeziębienie przez spanie w takim niedogodnym na to miejscu, zaparzyłem sobie malinowej herbaty, by z parującym kubkiem znaleźć się na ganku naszego domku. Zdecydowanie musiałem odetchnąć i cieszyłem się, że Harry niczego nie podejrzewał i nie wypytywał mnie o dzień spędzony w gabinecie Liama.
Jeszcze pięć razy przerywałem pracę Liamowi, a to dlatego, że nie mogłem przestać myśleć o jego gorących pocałunkach, którymi karał mnie za każde kolejne podniecenie w jego obecności. To było błędne koło i jako ktoś, kto zarządzał gronem pedagogicznym, powinien był przewidzieć, że obrał złe podejście wychowawcze względem mojego niewyżycia. Liam jedynie podsycał moje fantazje, co raz to bardziej i bardziej, by na koniec moja bielizna stała się całkiem przemoczona, co tylko utrwaliło mój zapach w małym, zamkniętym pomieszczeniu.
W tamtym momencie, gdy już nie mogłem się uspokoić, a gabinet był przesycony wonią moich soków, Liam odesłał mnie do swojego samochodu i po prostu odwiózł do domu. Jako dyrektor szkoły, do której uczęszczały jedynie alfy, nie mógł sobie pozwolić na to, aby na terenie placówki czy w jej obrębie znajdowała się samotna omega, która pachniała... bardzo jednoznacznie.
Dlatego, żegnając się ze mną pod moim domkiem, obiecał, że wyjaśni wszystko Harry'emu, aby się o mnie nie martwił i nie denerwował moją nieobecnością. Co więcej, zakazał mi pojawiać się w szkole do czasu, aż nad sobą nie zapanuję, a także wolał przeczekać najbliższy tydzień, w którym miała pojawić się jego ruja.
Nie dopytywałem i nie sprzeciwiałem się temu, co postanowił, ponieważ widziałem rozdygotanie Liama i jego nerwowe ruchy podczas jazdy, przez co bałem się, że alfa mogłaby się na mnie rzucić i to wtedy, gdy znajdowalibyśmy się na drodze, włączeni do ruchu. Nie życzyłem sobie wypadku, a szczytem moich marzeń nie było zostać obręczą na pobliskim drzewie, więc siedziałem skulony, milcząc, gdy Liam prawił swoje kazania.
Teraz gdy napięcie całkowicie opadło, podobnie jak Harry, straciłem wszelką energię do funkcjonowania, a moje ciało było przyjemnie rozluźnione po niedawnym prysznicu. Siedząc na huśtawce, mając pod sobą miękkie poduszki i popijając gorący napar, zrobiłem się bardzo senny.
Powstrzymywałem się przed zaśnięciem, ale – widocznie – kiepsko sobie radziłem z moją samokontrolą. Nawet nad snem nie potrafiłem zapanować, nie mówiąc już o zapachu, więc nie powinienem być zaskoczony, gdy obudziłem się w sypialni, zakopany w ciepłą pierzynkę. Obok leżał Harry, który delikatnymi ruchami przeczesywał moje włosy, wydobywając z mojego gardła mimowolne pomruki aprobaty.
Miałem nikłą nadzieję, że przez sen nie wydawałem podobnie żenujących odgłosów, ale delikatnie zmrużone oczy Harry'ego i jego rozanielony uśmiech mówiły mi coś zgoła innego.
Harry zawsze się nade mną rozczulał, ponieważ dość często wydawałem odgłosy podobne do kota, które strasznie mu się podobały. Nie rozumiałem tego, bo byłem potężnym wilkołakiem, a nie jakimś zapchlonym kuweciarzem!
– Wyspany? – zapytał zachrypniętym głosem, na co ociężale pokiwałem głową.
Uwielbiałem słyszeć tę charakterystyczną, chrapliwą nutkę w głosie Harry'ego, która pojawiała się po spaniu, śmiechu czy krzykach, którymi nie szczycił się w mojej obecności, aby mnie nie straszyć. No, chyba że chodziło o okrzyki radości czy te rzadsze, podczas stosunku. Co jak co, ale to ja z naszej dwójki szczyciłem się mocnym gardełkiem, które niejednokrotnie sobie zdzierałem ku uciesze mojego partnera. Harry był cichym typem w łóżku i był ode mnie o stokroć spokojniejszy. Ograniczał się do pojedynczych stęknięć czy pomruków i chyba nigdy nie otrzymałem od niego jakichś pociągających pojękiwań. Czasem nawet zastanawiałem się, czy przeżywa podobnie mocną rozkosz, co ja, czy odczuwa to słabiej. Miło byłoby słyszeć go częściej i nie domyślać się tego wszystkiego, tylko wiedzieć, że jest mu przyjemnie.
– Ja też i to bardzo. Aż się boję, że teraz przez całą noc nie będę mógł zasnąć. – Pokręcił głową, śmiejąc się z siebie pod nosem.
– To dobrze, że się wyspałeś – wymruczałem, nieporadnie pełznąć w jego kierunku i wtulając się w większe, ciepłe ciało. – Kiepsko spałeś w nocy, więc teraz potrzebujesz nadwyżki w odpoczynku.
– Z nerwów nie mogłem przestać o tym wszystkim rozmyślać, więc nie mogłem usnąć. Gdybym wiedział, że i tak nic z tego nie wyjdzie, a ty będziesz musiał siedzieć u Liama w gabinecie, byłbym spokojniejszy. – Znów wplątując palce między moje kosmyki, przyglądał mi się z uśmiechem. – To miło, że Liam odwiózł cię do domu, abyś się nie męczył. Już mu za to dziękowałem i mam nadzieję, że nie sprawiałeś mu dodatkowych problemów, Zee.
– Nie... – przeciągnąłem niepewnie to słowo, nie wiedząc, czy opowiedzieć Harry'emu całą prawdę.
Wreszcie postanowiłem troszkę ubarwić moją wersję wydarzeń, czując, jak Harry jedynie czeka na moje wyjaśnienia, a jego palce niecierpliwie masują skórę mojej głowy.
– Liam był dość zajęty, a ja jedynie go rozpraszałem. Uznał, że będzie lepiej, jak wrócę do siebie i już od razu zacznę ćwiczenia nad moją... samokontrolą.
– I jak ci poszło, Zee? – zapytał lekko, ale usłyszałem gardłową nutkę w jego głosie, zdradzającą wesołość. – Nie musisz tego przede mną ukrywać, Maluszku. Dobrze wyczuwam twoją bieliznę w koszu na pranie, która niekoniecznie jest sucha. To, że się przebrałeś przed moim powrotem, nic nie dało, Zee – wyjaśniał, teraz jawnie się ze mnie śmiejąc.
Ja w tym czasie płonąłem ze wstydu, chcąc się odsunąć, ale łatwo mi to uniemożliwił, zacieśniając swoje objęcia. Jego długie ramiona objęły się wokół mnie niczym boa dusiciele, co pasowało do ukrywającej się anakondy w jego spodniach, która również dawała o sobie znać, wbijając mi się w biodro.
Wcześniej marzyłem, aby Harry mnie zaspokoił, dlatego po odświeżeniu się, założyłem luźną koszulkę Harry'ego, która sięgała mi do połowy ud i to bez żadnych innych dodatków. Sądziłem, że od razu przejedziemy do rzeczy, ale teraz przeważała moja uraza. Nie lubiłem, gdy byłem obiektem kpin Harry'ego, co mogło mieć swoje źródło w mojej naturze. Każda omega była delikatna pod tym względem i nie mogła nic na to poradzić, że opinia alf i to, jak się przed nimi prezentują, są dla nich bardzo ważne. To tak, jakby mój wewnętrzny wilk poczuł się wyśmiany, gdy jego wysiłki poszły na marne lub były niewystarczające.
– Nie śmiej się ze mnie – burknąłem w jego pierś, mając nadzieję, że obślinię mu czarną koszulę w fioletowo-czerwone motylki, która była jedną z jego ulubionych.
Jednak, jak na złość, od tego nagłego kontaktu z wyraźnie podnieconą alfą moje ciało zaczęło płonąć i przez to też zasychało mi w ustach.
– Och, Zee – westchnął w moje włosy, zaczynając masować moje plecy i zsuwać dłonie na moje pośladki. – Co się dzieje, co? Czy nie robiliśmy tego jeszcze wczoraj, abyś nie chodził napalony i łatwiej panował nad swoim zapachem? – Ścisnął mocniej moje pośladki, na co jęknąłem, wyprężając się w jego stronę. Podwijając moją koszulkę, zaczął ugniatać moją pupę i ocierać się biodrami o te moje. – Tęskniłem za tobą – wymruczał, wreszcie składając pierwszy pocałunek na moich wargach. – Naprawdę brakowało mi ciebie na tych zajęciach.
– Ja też tęskniłem, Harreh – odszepnąłem, przejmując inicjatywę i wspinając się na biodra Harry'ego. Spojrzałem na niego z góry, uśmiechając się uroczo. – Najwyraźniej za słabo się starałeś i nadal mam na ciebie ochotę. Ktoś tu się wczoraj nie wykazał. – Zacmokałem z udawanym rozczarowaniem.
Zaczynając poruszać swoimi biodrami, powodowałem przyjemne dla nas tarcie. Harry głośniej zassał powietrze przez zaciśnięte zęby, patrząc na mnie spod przymrożonych powiek.
– Ach, tak? – Podłapał moją gierkę, chwytając za moją miednicę swoimi dużymi dłońmi.
Sapnąłem, gdy mocniej zagłębił palce w mojej skórze. Już spodziewałem się siniaków w miejscach pod jego żelaznymi opuszkami.
– Widocznie, za bardzo zdałem się na ciebie, dając się ujeżdżać, ale dzisiaj już tak dobrze nie będzie.
Nim się obejrzałem, już leżałem brzuchem na materacu, a Harry wręcz brutalnie uniósł moje biodra. Z moich ust uciekł głośny krzyk, gdy bez zapowiedzi otrzymałem mocnego klapsa w prawy pośladek. Po pokoju rozniosło się głośne plaśnięcie i zadowolony pomruk Harry'ego. Dobrze wiedziałem, że teraz z satysfakcją przyglądał się mojej zaczerwienionej skórze.
– Trzymaj tak bioderka, kochanie, bo zamierzam cię mocno rżnąć – wysyczał tę słodką groźbę wprost do mojego ucha, przez które przepłynęła fala gorąca wzdłuż mojego kręgosłupa.
Poczułem ucisk i gorąco w podbrzuszu. Nim odpowiedziałem, ponownie krzyknąłem, uderzony w lewy pośladek.
– Powiedź, czy zrozumiałeś? – wywarczał.
Tym razem przygryzł płatek mojego ucha, na co pisnąłem, a z mojej dziurki zaczęły wypływać moje soki, przesycając powietrze swoim zapachem.
– T-tak, alfo – wyjęczałem, czując się tak bardzo zdominowany.
Uwielbiałem to uczucie, jak alfa ujarzmia mnie według swojej woli. Nie należałem do przykładnych omeg, jeśli chodziło o sprawy łóżkowe i raczej nie bywałem wtedy posłuszny, więc uczucie, że ktoś zmusza mnie do podporządkowania się i spełniania jego oczekiwań, było nie do opisania. Harry był naprawdę niesamowitym kochankiem i szybko zajął się moim problemem.
Gdy doszedłem drugi raz, krzycząc w poduszkę i łapiąc się prześcieradła, jakby było ratunkiem przed zatraceniem się w intensywnym orgazmie, Harry szybko zmienił nasze miejsca, bym leżał na jego piersi. Jego knot wciąż tkwił w moim wnętrzu, a ja czułem, jak stopniowo opada.
W czasie rui knotowanie jest bardzo nieprzyjemne, ponieważ alfy wydzielają więcej nasienia, aby zapłodnić omegę, przez co knot jest o wiele większy i zakleszcza się boleśniej w ciele. Jednakże teraz było to jedynie mocniejsze rozciąganie, które tylko sprawiało przyjemność. Uśmiechałem się, miło zmęczony, gładząc spoconą pierś Harry'ego. Jego dłonie jeszcze chwilkę masowały moje boki, wywołując dreszcze mojego ciała.
Jednak wystarczyła jedna myśl, aby zniszczyć mój dobry humor. Otóż pomyślałem, jak to byłoby z Liamem. Czy też byłby tak dominujący? Czy udałoby mu się nade mną zapanować? Czy sprawiłby mi taką samą przyjemność, co Harry?
Gdy podniecenie całkiem wyparowało, a zapachy po niedawnym stosunku stały się dla mnie intensywniejsze, naszły mnie dziwne wyrzuty sumienia. Nie wiedziałem, co się dzieje, bo moja omega poruszała się we mnie, jakby czegoś szukała, jakby czegoś jej brakowało.
Leżąc na Harrym, który unosił mnie wraz z jego miarowymi ruchami klatki piersiowej, zrozumiałem, że zasnął, wciąż tkwiąc we mnie. Z cichym syknięciem wysunąłem jego członka ze swojego wnętrza, by przesunąć się na swoją część łóżka.
Wpatrując się w spokojną twarz Harry'ego, pierwszy raz nie odczułem dumy, że tak go wymęczyłem, aby zrobił sobie krótką drzemkę po stosunku. Pierwszy raz poczułem kłujące łzy w oczach i ucisk w piersi. Czułem się... wykorzystany? Jednakże zawsze było tak dobrze! Nasz seks był niesamowity i sprawiał mi tylko przyjemność. Więc... dlaczego teraz jest inaczej!? Przecież robiłem to wiele razy i to z moim ukochanym przyjacielem, więc czemu, do cholery, odczuwałem żal, że właśnie się przespaliśmy?
Co się zmieniło?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro