Witamy w Piekle
Na wpół żywa zwlekłam się z łóżka. Zegar z kukułką wiszący na ścianie pokazywał godzinę 15. W sumie do 8 się bawiliśmy. On jakimś cudem bez problemu funkcjonował. Zebrałam się w sobie i wyszykowałam. Założyłam koszulę Clauda i spódnice. Wyszłam z pokoju. Na korytarzu spotkałam płaczącą Hanne.
-Co sie stało?- Spytałam podchodząc do niej.
-Panicz Alios naraża się na śmierć przez chęć zemsty na Phantomhive.- Powiedziała.
- O czym mówisz?- Spytałam.
-Zabierz stąd Clauda zanim zje jego duszę. Proszę cię.- Powiedziała i spojrzała na mnie z prośbą w oczach.
-Nie mogę od niego wymagać zatracenia naznaczonej duszy. Uspokój się Hanne.- Powiedziałam i poszłam dalej korytarzem. Czułam już wołanie do domu przez dziadka. Musi chodzić o coś ważnego skoro wysyła mi takie dziwne sygnały. Wyszłam do ogrodu, zobaczyłam tam trojaczki mocujące się z roślinnością rosnącą przy ścieżkach. Przeszłam się by rozprostować nogi. Zastanawiałam się jak powiedzieć Claudowi, że muszę wracać. Miałam wrażenie, że z jakiejś złośliwości chce już oddać mi tron. Jakoś swoje dzieci wolał pominąć w kolejce do tronu i wskazywał mnie od zawsze na swojego następcę. Mimo wszystko nie spieszyło mi się do sięgnięcia po koronę. Nigdy jej nie chciałam. Przez królewską krew nie mogłam zostać i spotykać się z przyjaciółmi z dzieciństwa. Usiadłam w altance próbując zebrać myśli. Muszę to chyba powiedzieć wprost. Powoli ruszyłam w stronę rezydencji.
-Rita!- Krzyknął Alios.
-Co się dzieje?- Spytałam, gdy blondyn wpadł w me ramiona i zaczął szlochać.
-Claude jest dziwny. Mam wrażenie, że chce mnie zabić.- Szlochał. Staliśmy w jednym z wielu korytarzy rezydencji.
-Do póki nie zrealizuje założeń kontraktu nie może tego zrobić.- Powiedziałam.
-Zajmij go czymś. Ja muszę znaleźć Hanne.- Krzyknął i już go nie było. Westchnęłam i poszłam dalej korytarzami. Chciałam otworzyć drzwi, jednak te same się tworzyły, a w nich ukazał się Claude. Staliśmy tak na przeciw siebie. Moje kochanie paradowało bez okularów.
-Coś się stało Rita?- Spytał.
-Inaczej wyglądasz.- Powiedziałam podchodząc i kładąc dłonie na jego twarzy. Zauważyłam, że się do tego przyzwyczaił, a nawet o to dopominał. Wtulił się w moje dłonie.
-Kochanie co się dzieje?- Spytał zaniepokojony. Przytuliłam się do niego ukrywając twarz w jego smokingu.
-Nic. Hm.-Powiedziałam w koszulę.
-Aha. A ty się zawsze tak zachowujesz. No mów co się z tobą dzieje. Źle się czujesz?- Spytał całując mnie w czubek głowy. Przed budynkiem zarżał koń. Claude poderwał głowę.- Gdzie się ten bahor wybiera.- Powiedział i chciał iść, ale mocno go przytuliłam.
-Nie idź.- Westchnął i wziął mnie na ręce. Udaliśmy się za znamieniem Aliosa. Claude zauważył go pod drzewem. Zabił atakującego wilka.
-Claude. Wróciłeś do mnie.- Alios podpełznął do zdegustowanego lokaja i przytulił się do jego nogi.
-Przyszedłem tylko po duszę.- Powiedział i zabił go. Wyciągnął duszę i podszedł z nią do mnie. Spojrzałam zdziwiona.
-Co ty robisz?- Patrzyłam jak na idiotę. Nie bałam się, że mnie zabije w końcu jesteśmy razem.
-Chce, żebyś razem ze mną zjadła tą duszę.- Powiedział przyciągając mnie do siebie.
-Ale ono jest twoje.- Stwierdziłam. Włożył mi jeden koniec do ust, a drugi do swoich. Powoli jedliśmy, aż złączyliśmy się ustami. Claude bez namysłu pogłębił pocałunek. Głupia zarzuciłam mu ręce na szyję. Nie zwracaliśmy uwagi na nic co nie miało z nami związku.
-Claude!- Oderwałam się od niego słysząc krzyk Hanny. Pochylała się nad ciałem Aliosa.
-Co chcesz?- Warknął zły, przyciągając mnie bliżej do siebie.
-Oddaj mi jego duszę!- Wrzasnęła i rzuciła się na niego. Claude był słabszy, więc ja ruchem dłoni ją zabiłam. Padła na ziemię przed nami i zmieniła się w proch.
-Claude musimy poważnie porozmawiać.- Powiedziałam odwracając się do niego przodem.
-Trojaczki pewnie będą teraz za tobą podążać. O co chodzi?
-Muszę wracać do piekła.- Stwierdziłam.
-Wrócę z tobą.- Pokręciłam przecząco głową.
-To sprawy między mną i dziadkiem. Nie potrzebujemy postronnych obserwatorów.- Odparłam i odwróciłam się na pięcie. Zniknęłam w kłębie czarnego dymu.
-W piekle-
W czarnej sukience na szpilkach szłam do sali tronowej. Wszystkie demony obecne w zamku odsuwały mi się z drogi. Wpadłam do sali tronowej, gdzie zastałam dziadka.
-Co ode mnie chciałeś?- Spytałam zła.
-Kochanie to jest William T. Spears. Będzie naszym nowym konsultantem ze żniwiarzami.- Powiedział dziadek, a ciemnowłosy ukłonił mi się.
-To zaszczyt poznać władcę czasoprzestrzennego.- Powiedział całując mnie w rękę.
-Margarita oprowadzisz Spearsa po okolicy.- Powiedział dziadek na co pokiwałam głową. Wyszliśmy z sali tronowej.
-Co ponurego żniwiarza tu sprowadza?- Spytałam idąc obok niego.
-Mamy służyć władcom czasoprzestrzennym, gdyż nasi zwierzchnicy się was boją.- Powiedział patrząc na mnie ciekawie.
-Dawno ich nie atakowaliśmy. Dostajemy nadal dusze, więc nie mamy w tym interesu.- Szliśmy dalej.- Tu pewnie będziesz spędzać większość czasu.- Pokazałam mu jego pokój z biblioteczką.
-Dziwnie przytulnie. Mam panią bronić przed demonami niższej rangi.- Powiedział kłaniając się. Pokiwałam głową i poszłam do biblioteki. William podreptał za mną. Wzięłam jedną z zamkniętych ksiąg i otworzyłam przed nim.
-To lista dusz, które do nas trafiły w poszczególnych latach. Jest wykaz jak zostały wykorzystane i do kogo trafiły. Zapisujemy tu też każde odbicie od normy. Nic nam nie umknie, więc radzę nie kantować.- powiedziałam i podeszłam do okna.
-To imponujące. Nawet my tak nie pilnujemy dusz.- Stwierdził podchodząc do mnie.
-Spójrz przez okno. Co widzisz?- Spytałam.
-Zdrajcę nabitego na pal i przykutego łańcuchami do ścian.- Powiedział bez emocji.
-To samo stanie się z tobą jak zaczniesz cwaniakować i przestaniesz być posłusznym. Uwierz, że on jest cały czas żywy i nie tylko to robi. Często ma zmieniony, ale cały czas dobrze zagospodarowany czas.- Uśmiechnęłam się złowieszczo.
-Rozumiem pani.- Powiedział i poszedł za mną. Przez portal weszliśmy w las, a tam usiadłam pod wieżą.
-Idź po czystą księgę, czas na wytłumaczenie zasad krok po kroku.- powiedziałam. Ukłonił się i zniknął. Wstałam i poszłam w stronę polany, gdzie usiadłam. Nagle obok mnie pojawił się Sebastian i Claude. Oboje mieli wilcze uszy i ogony.- Co tu robicie?
-Mówiłem, że wybiorę się z tobą do piekła.- Stwierdził Claude.
-Z racji, że Ciela już nie ma nie mam nic do roboty na ziemi.- Powiedział Sebastian. Zaczęli się do mnie przybliżać. Nic nie robiłam, bo niby co by mogli mi zrobić? W pewnej chwili obok mniewbił się sekator.
-Jako łowca jestem zobowiązany pozbyć się was z lasu, żarłoczne pchły!- Stwierdził Spears zeskakując obok mnie.
-Dobra, dobra. Już wystarczy.- Pstryknęłam palcami i ich uszy i ogony znikły.
-Pani te podrzędne demony nie powinny się nawet do pani zbliżać.- Powiedział żniwiarz. Walnęłam go w głowę.
-Wystarczy.- Stwierdziłam i prze teleportowałam nas do biblioteki.- A teraz. Sebastian po co tu wpadłeś?- Spytałam stojąc przed nim.
-Pomyślałem, że mógłbym ci umilić czas tutaj.- Powiedział uśmiechając się do mnie.
-Wara od mojej żony!- Warknął Claude.
-Kto powiedział, że jako przyszły władca musi mieć tylko jednego partnera. Może się bawić z wieloma, jeśli tylko będzie miała na to ochotę.- Stwierdził Sebastian.
-Jaki znowu przyszły władca?- Warknął Claude oplatając mnie ramionami.
-Jestem następczynią tronu północnych demonów. Ale jakoś nie spieszy mi się z tą władzą.- Wzruszyłam ramionami.
-To dobrze bałaganiarzu.- Powiedział Claude i wziął mnie na ręce.
-Co tu się wyrabia?!- Wrzasnął dziadek wkraczając zły.
-Nic takiego. Gadamy.- powiedziałam.
-Słyszałem, że odrzuciłaś Verona. Kogo ty w końcu wybierzesz na swojego partnera?! Powinnaś mieć już kogoś, a nie. Władczyni wschodnich demonów ma już 17 partnerów, a jest w twoim wieku!- Na serio się wkurzył.
-A ja mam Clauda. Daj spokój. Nie jestem typowym demonem. Poza tym i tak ona musię się mnie słuchać.- Warknęłam.
-Wiem to, ale nawet Szatan się o ciebie do pytywał. Ten demon jeszcze żadnej demonicy nie chciał, a tobie jest gotowy się uniżyć! Rita! Nie oszukujmy się. My władcy musimy mieć co najmniej 5 partnerów.- Powiedział, a ja wywróciłam oczami. -Mała, ty jesteś w ciąży?
-Tak.- Powiedziałam i wyszłam. Udałam się do swojej komnaty i położyłam na łóżku.
-Czyje?- Spytał dziadek wchodząc.
-Clauda. Ja chcę tylko jego! Nie potrzebny mi do szczęścia Veron, Sebastian ani nawet Szatan! Poza tym mi z nim dobrze.- Powiedziałam.
- Skoro jeden już jest to musisz przyjąć koronę tym bardziej, że jesteś w ciąży. Musisz stać się władczynią. Przygotuje na jutro ceremonie koronacyjną. Już jutro będziesz władczynią północnych demonów.- Powiedział i wyszedł. Wyciągnęłam swój ukochany stołek, na którym się położyłam. Wszedł Claude.
-Co jest?- Spytał stojąc nade mną.
-Jutro będę władczynią. Super!- Mruknęłam i spojrzałam na niego.
- Masz na coś ochotę?- Spytał.
-Pytasz jakbyś nie wiedział.- Mruknęłam.
-Iść po lody czekoladowe?
-Nie.- Znów mruknęłam.
-Czyli masz ochotę na mnie.- Uśmiechnął się.
-Chciałbyś. -Prychnęłam.
-A więc?
-Pościel łóżko.- Mruknęłam. Usłyszałam prychnięcie przypominające do złudzenia śmiech. Gdy wykonał polecenie wziął mnie na ręce i przeniósł na łóżko. Położył się obok mnie.
-Dobranoc kochanie.- Powiedział mi do ucha. Przytuliłam się do niego i usnęłam.
.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.
Długo mnie tu nie było.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro