5 U c i e c z k a
Tajemnica Ulquiorry powoli się wyjaśniała i jednocześnie stawała się coraz bardziej poplątana. Im więcej wiesz, tym więcej wiesz, czego nie wiesz.
Ukraiński współlokator wyjaśnił, że Ulqu404 to youtuber popularny w krajach byłego Związku Radzieckiego. Szayel, Nnoitra i Grimmjow rzucili się na jego konto, by jak najszybciej rozszyfrować dawnego przyjaciela. Każdy z nich robił to zgodnie ze swoim stylem bycia, a wyniki poszukiwania były zgodne z ich IQ. Nnoitra przejrzał listę filmów, rozeznał się po tytułach, wszedł w kilka, by zobaczyć, co też Ulquiorra nagrywa. Jak większość najpopularniejszych youtuberów — nic szczególnego. Dobre śledztwo. Szayel na swoim jabłkonowym sprzęcie momentalnie pobrał wszystkie filmiki wraz ze statystykami i wklepał to do autorskiego programu ze sztuczną inteligencją, która w tempie miliona słońc wyłapała wszelkie schematy oraz dodatkowe dane, niemożliwe do wykrycia nawet przy którymś z kolei oglądaniu. Fenomenalnie. Grimmjow natomiast odpalił pierwszy polecany filmik, na którym Ulquiorra mówi coś po uzbecku, po czym zostawia czarne tło, by wbiło się 10 minut i miał na chleb. Gdy filmik się skończył, reszta kolegów miała sporo informacji, Grimmjow zaś żadnej. IQ zerowe, nic nowego.
— Nagrywa recenzje kubeczków menstruacyjnych i czituje na wszystkich możliwych czalendżach. Tego dżunwa nie da się oglądać, kurka, co chwila przybliżenia na losowe części ekranu i żebranie o łapki w górę, nie wytrzymam, muszę coś rozwalić. Nosz jeronie! — Nnoitra trzasnął pięścią o łóżko, aż leżący na nim telefon podskoczył, spadł na podłogę i zbił szybkę w kontakcie z trzydziestoletnim linoleum. — Cholera!
Szayel trzasnął spinaczem po raz trzeci. Rozdał kolegom po pliczku kartek pełnych zebranych danych. Poprawił okulary.
— Ulquiorra wpisuje się idealnie we wszelkie algorytmy i popularne tagi. Dokładnie wie, którego dnia jakie hasła wbiją się na wyżyny, analizuje chwyty wszystkich internetowych celebrytów i świadomie ich używa, by zbudować swój fandom. Wschodnioeuropejski Internet jest święcie przekonany, że Ulqu był przed Piwdipajem.
— Kurka — dodał swoją część Grimmjow i zamyślili się.
Odpowiedź przyszła szybciej niż kula w kokoro Quicksilvera w Czasie Ultrona. Komputer Szayela poinformował o nowym filmiku Ulqu404.
"Pojechałem do Polski żeby zaklaskać Rubika"
A w nim... Ulqu klaszczący Rubika przed Pałacem Kultury i Nauki, a potem sam pałac dopóki nie wbije się 10 minut filmu.
— Chyba go pofasoliło! — ryknął Nnoitra, niemalże wyrzucając jabłkonowego laptopa przez okno.
— Zauważyliście to?
— Co? Że jest porąbany jak drewno przez Kapitana Amerykę w Czasie Ultrona?
— Nie o to chodzi, spójrz. — Szayel zatrzymał filmik na kadrze z Ulquiorrą. Ustawił jakość na 69K, bo jego laptop już taką obsługiwał. — Widzicie? To jest nagrywane na bluboksie.
Grimmjow aż spadł z krzesła.
— Tak oszukiwać fanów!
— Kurna, Grimmjow, ty debilu! Nie w tym problem! — Nnoitra szarpnął go za kołnierzyk koszulki polo Ralpha Laurena.
— Jak według ciebie krętactwa nie są problemem, to chyba czas przemyśleć swoje zasady moralne! — Grimmjow oderwał od siebie rękę anemika.
— Przynajmniej jakieś mam, a nie jak ty!
— Chyba twój stary!
— Panowie, Ulquiorra wszedł na Omegle, to może być nasza szansa — wykrzyknął Szayel znad powiadomień, aż mu się okulary zabłyszczały.
Migusiem pokradli kilka laptopów z okolicznych pokojów i zaczęli zapychać konta na popularnym serwisie do wideo czatów.
***
Kilka godzin później stwierdzili, że chyba czas dać sobie spokój z Omegle. I wtedy drukarka Szayela zaczęła samoistnie coś drukować. Cała trójka wbiła w nią przerażone spojrzenie. Różowowłosy ostrożnie sięgnął po kartkę.
— Na komin Tomka pociąga, widział nas.
Szayel pokazał kolegom zrzuty ekranu ich samych na czacie, z każdego laptopa, z którego korzystali.
— O nie! Teraz nas zlokalizuje! — wrzasnął Grimmjow. — Musimy zniszczyć cały sprzęt, żeby nas nie namierzał!
— Deklu, przecież on już tu był! — Nnoitra sprzedał mu lepę w ryj.
— Panowie, mamy większy problem. — Szayel odchylił bardziej zasłonę. Pod akademikiem stało kilka radiowozów. — Chyba zgłoszono kradzież laptopów.
Jednomyślnie upchnęli wszystkie pod łóżko Ukraińca i wybiegli na korytarz.
— Wchodzą od dołu! — oznajmił Szayel. Nnoitra rzucił się na drugą klatkę schodową.
— Tutaj też!
— Skaczemy z okna? — zasugerował Grimmjow.
— Sam se skacz, debilu, została nam tylko jedna droga ucieczki.
— Korytarze w ścianach i nad sufitem?
— Nawet nie wiesz jak to się nazywa? Poza tym tu nie mają takich, w Europie nie budują domów z kartonu jak u nas!
Nnoitra już zaczął się szarpać z Grimmjowem, gdy Szayel pociągnął ich do kuchni, zamykając za sobą drzwi. Mieli faktycznie tylko jedno wyjście. Zsyp na śmieci. Pantera wyrwał otwarcie, żeby mogli wejść do szybu, zaś Cyklop skoczył pierwszy, podkładając pod siebie kuchenny worek wypełniony do połowy obierkami z ziemniaków. Rozległ się łomot zsypywanego worka na śmieci. Brak krzyków oznaczał, że wszystko przebiegło zgodnie z planem. Szayel złapał drugi worek. Przeżegnał się i skoczył. Nnoitra oberwał jego workiem z plastikowymi opakowaniami w potylicę, ale nie zająknął się. Szyb śmieciowy roznosił dźwięki jak cholera, cały ich plan poszedłby na marne.
Czekali na Grimmjowa chwilę, dwie, ale dłużej już nie mogli.
— Jest dorosły, da sobie radę — mruknął Nnoitra zaciągając Szayela w stronę drzwi. Szybko nałożyli na siebie jakieś płaszcze pań sprzątaczek i czmychnęli bocznym wyjściem z piwnicy. Siląc się na spokojny krok, opuścili teren kampusu, po czym rzucili się w długą.
Zatrzymali się gdzieś w krzakach na Polu Mokotowskim.
— Kurna, Grimmjow... co my teraz zrobimy? Wyda nas, jak nic — Nnoitra westchnął ciężko, przytrzymując włosy wymiotującemu Szayelowi. Kąpiel w śmieciach i stres nie działał na niego dobrze. — Co teraz? Powiedz mi, co teraz?
— Nie wiem, może nas odeślą w końcu do domu. Tutejsze przygody nie wpływają dobrze na mój układ pokarmowy...
— A Ulqu? Nie możemy tego tak zostawić! Nigdzie się nie ruszam, póki nie odkryję, co ten mączy ćpun odwala!
Zawziętość Nnoitry przekonała kolegę. Wyciągnął spod bluzki swój pliczek danych.
— Zobaczmy... Może dzięki temu uda nam się przewidzieć jego następny ruch.
***
Jak można było przypuszczać, udało im się to. Siedzieli w wynajętym apartamencie gdzieś w Śródmieściu. Szayel ciężko pracował całą noc, podczas gdy Nnoitra korzystał z wanny po raz pierwszy w życiu. Około godziny dziesiątej, zadzwonił jabłkon różowowłosego.
— Halo? ...jak to nie zaliczyłem BHP? Przecież byłem na szkoleniu, moi koledzy mogą potwierdzić... Zadzwonić za tydzień do pani Kwiatkowskiej i ona to załatwi? No dobrze... Do widzenia.
Odłożył telefon lekko zirytowany. Pani z sekretariatu kolegium groziła mu wyrzuceniem ze studiów. Powodzenia. Rozległ się kolejny dźwięk, tym razem dzwonek do drzwi.
— Żarcie!
Nnoitra wybiegł z łazienki obwiązując się byle jak ręcznikiem. Otworzył drzwi i weszła dwójka chłopaków z Uber Eats. Zaczęli wypakowywać zawartość swoich plecaków w kształcie kostki z Minecrafta w skali 1:1.
— Ile ty tego zamówiłeś? — spytał Szayel zerkając na to wszystko.
— Nie jadłem dwa dni, daj mi spokój — wymamrotał Cyklop zabierając się za postnego czisburgera z MacDonalda.
Jeden z Uberów podszedł do Szayela z czytnikiem kart.
— Że niby ja mam za to zapłacić?
— No weź, Szayel, bondź kolega — mlasnął Nnoitra.
Uczynił tak więc, lecz zabolał go ten ruch ze strony przyjaciela. Uwagę jednak odciągnęła bluza jednego z Uberów. Wydział Psychologii UW.
— Zabawne, że jedni studenci muszą pracować, żeby inni studenci mogli żyć w zbytku i luksusie — zauważył.
— Zamknij mordę, okej? Tak jakbym sam chciał studiować ten dziewiąty rok.
— Dziewiąty... co?!
— No, dziewiąty. — Kolesiowi podskoczyło ciśnienie. — Żeby skończyć psychologię muszę zaliczyć co najmniej jedne zajęcia z każdej z ośmiu kategorii fakultetów, tylko to jest niewykonalne, bo może zapisać się nieograniczona liczba osób na jedne zajęcia, a potem większość i tak jest losowo wywalana. — Zalał się łzami i smarkami. — To mój dziewiąty rok i wciąż nie udało mi się zapisać na fakultet z psychologii rodziny, przez co nie mogę ukończyć studiów i zapisać się na kolejne szkolenia, które pozwolą mi zarobić godziwe wynagrodzenie. Chędożyć ten wydział!
Rzucił na ziemię swoją Uber torbę, rozerwał bluzę obnażając nagą pierś i skoczył przez okno wybijając szybę.
— Nosz kurna, czy my naprawdę nie możemy pobyć chwilę w normalności — jęknął Nnoitra wysysając ostatnie krople keczupu z saszetki. — Spadamy.
Zgarnął żarcie ze stołu do wolnego Uber plecaka i wbiegł do windy wraz z Szayelem, zostawiając drugiego Ubera zastygłego w szoku.
— Kurna, Grantz, nie podoba mi się to. Robi się coraz dziwniej.
— Spokojnie, mieszkaliśmy na drugim piętrze, a koleś skoczył w kierunku basenu, na pewno nie jest tak źle.
Spojrzeli na siebie, po czym wybiegli wyjściem prowadzącym na podwórze.
— Jasna cholera.
Ziomek wpadł do basenu cały, oprócz głowy, która spadła na bruk. I już nie istniała.
Szayel i Nnoitra uciekli w stronę Starego Miasta.
***
Grimmjow nie odbierał. Było to o tyle tragiczne, że Szayel już spłukał się z kasy. Za ostatnie grosze opłacił apartament na kolejny miesiąc, nakupił jabłkonów oraz jakieś ciuchy dla Nnoitry, który finalnie wybiegł z apartamentowca nago. Mieli fundusze na pożywienie (i cały plecak Uber Eats), ale z wynajęciem czegoś było gorzej. A do akademika nie wrócą.
— Może podbiję do działu socjalnego, żeby mi stypendium szybciej kopsnęli, czy coś — zasugerował Nnoitra. Akurat byli na kampusie głównym UW.
— Można spróbować.
Pokrążyli trochę po różnych budynkach, popytali ludzi gdzie i jak, zamiast skorzystać z telefonu, aż w końcu dotarli do Biura Spraw Studenckich.
— Niestety nie możemy wypłacić panu pieniędzy szybciej — odpowiedziała kobieta zajmująca się tym szajsem.
— Ale potrzebuję! Nie mam nic, kurna, umrę na ulicy!
— Może pan złożyć podanie o jednorazową zapomogę.
— Dobra! Dawaj pani tą karteczkę!
— Podanie składa się przez USOS, a następnie przynosi wydrukowane.
Tak więc ruszyli do punktu ksero, a gdy wrócili, pani stwierdziła, że nie może się ubiegać o zapomogę na miejsce do mieszkania, skoro jest zarejestrowany jako mieszkaniec akademika. Wszystkie późniejsze wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Nnoitra popłakał się i zaczął uderzać głową o ścianę, przez co zaprowadzono go do Biura do Spraw Osób Niepełnosprawnych, gdzie został zmuszony do wyjawienia swoich największych sekretów i słabości, by można było zwiększyć jego stypendium socjalne o datek zdrowotny. Szayel był przy nim cały ten czas i... tego dowiecie się później.
Nie udało im się znaleźć nowego lokum, więc na noc wrócili do apartamentu. Został rozkradziony o niemal cały sprzęt i część mebli. Kaucję trafił szlag. Nie mieli jednak sił, by rozpaczać. Nnoitra poszedł w wannę, zaś Szayel wciągał rozsypane na podłodze frytki, majstrując coś na ukrytym pod poduszką kanapy, ich ostatnim jabłczanym laptopie. Czekał na moment chwały, gdy Cyklop wróci i będzie mógł pochwalić się mu swoim tajemniczym osiągnięciem, lecz nie doczekał się tego przez kolejną godzinę. Wszedł do łazienki, by sprawdzić, co z kolegą. Nnoitra spał jak zabity. Na szczęście był żywy, głowę miał poza wodą. Różowowłosemu nie zostało nic innego jak spuścić wodę i przykryć przyjaciela ręcznikiem. Słodkich snów, śpij dobrze. Jutro poznasz plan epickiego rozwiązania sprawy Ulquiorry...
Uroczy moment przerwał dzwonek do drzwi. Szayel sięgnął po kuchenny nóż. To mógł być każdy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro