Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

Było ciemno. To pamiętam z tego jednego dnia. Byłam po szkole. Jak na kujona szkolnego przystało najbardziej aktywna wśród klasy, kolejne plusy, kolejne oceny. Wróciłam do domu, pogadałam z rodzicami i odrobiłam prace domowe. Typowy dzień z mojego rozpisu czy też pamiętnika. No może dopiszcie do tego moje wypady na wyścigi skaterów. Ale ta noc ten następny dzień to wszystko zmieniło. Całe może życie wywróciło się do góry nogami

Nie wiem co to było sen czy co. Nie mam pojęcia. Gdy tylko zasnęłam miałam ciemno przed oczami. Obudziłam się gdzie indziej. Odwróciłam się na bok i wtedy zaczęłam dostrzegać jakieś szczegóły. Słabe światło oświetlało cegły i wnętrze. Im bardziej się przyglądałam tym bardziej dla mnie to wyglądało jak cela więzienna. Lekko się podniosłam i wtedy wszystko się potwierdziłam. To była cela więzienna. A ja sama byłam w ubraniu więźnia z kulą u nogi. Jednak nie mogłam się podnieść na nogi jakby coś mnie blokowało. Byłam wystraszona. Wtedy czułam że to nie był sen. Zerknęłam na kraty i dojrzałam jakieś postacie. Jeden siedzący do mnie plecami gdy dwie jakby dziewczynki stały po dwóch stronach wejścia do innej celi. I jeszcze ktoś. Stojący za kratami. Jednak on wkrótce jakby stracił przytomność i go nie widziałam już. Nadstawiłam uszu i coś nie coś usłyszałam. ale nie wiem co to miało znaczyć

??? - A co z drugim więźniem?

???2- To jeszcze nie jej czas

???3 - Master powinniśmy i ją już na to naszykować

???2 - Powiedziałem. To jeszcze nie jest jej czas

Czas? Ale na co? O co w tym chodziło nie wiedziałam. Już miałam się coś odezwać, ale w tym samym momencie poczułam się zmęczona i to bardzo. Powieki zaczęły mi same z siebie opadać zmuszając mnie do ponownego snu

Obudziłam się przed swoim budzikiem. Nie chciało mi się już znowu zasypiać, więc usiadłam na łóżku i wplotłam dłonie w swoje rozpuszczone czarne włosy. Siedziałam tak bez ruchu aż nie usłyszałam swego budzika. Cały czas byłam pogrążona w rozmyślaniach na temat tej nocy. Czy to było na prawdę czy tylko sen, którym nie powinnam się przejmować? Nie miałam pojęcia. Opuściłam dłonie i rozejrzałam się po pokoju. Mojego psa nigdzie nie było. Potrzebowałam chwili aby sobie przypomnieć że mama mówiła że go bierze do weterynarza rano i pewnie go zobaczę dopiero po powrocie ze szkoły. Westchnęłam tylko i wstałam by zająć się swoją poranną toaletą oraz innymi tego typu rzeczami. Wyszłam gotowa i zaczęłam swój dzień jak zawsze. Szkoła itp itp.

Gdy tylko rozbrzmiał ostatni dzwonek byłam gotowa do wyjścia i już miałam mijać główną bramę gdy zadzwonił mój telefon. Odebrałam i gdy tylko usłyszałam co mój ojciec powiedział...Ledwo co nie opuściłam telefonu. Ale dałam radę go utrzymać. Ścisnęłam mocno powieki dając łzom swobodnie lecieć jak deszcz spadający na mój parasol. Gdy tylko się rozłączyłam zasłoniłam swoje usta dłonią i płakałam. Szczerze? Nie obchodziło mnie to czy ktoś mnie obserwował wtedy. Nie mogłam uwierzyć w to co słyszałam. Wypadek? To wydawało mi się zbyt podejrzane...po chwili dopiero ruszyłam biegiem przed siebie. Początkowo biegiem by jak najdalej od liceum a potem wolniej. Mimo deszczu postanowiłam pochodzić w te i z powrotem aby opanować nerwy. Nie chciałam wracać do domu. Szłam tak aż w końcu się ściemniło i nie słyszałam nic poza deszczem i swoimi krokami. Aż w końcu usłyszałam czyjś płacz. Psi płacz. Ruszyłam w tamtym kierunku i po chwili zaczęłam słyszeć czyjś głos

??? - To była moja wina!! Nie powiniem był jej pozwalać samej iść do tego palace!!

Palace? I w ogóle kto to mówił. Skręciłam w odpowiednią alejkę i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Night? Rozejrzałam się tylko dookoła. Bo może to ktoś inny mówił ale nikogo innego nie widziałam

- Night?

Odwrócił swój łebek do mnie pełen w łzach

N - S-Shyla...i am so sorry...i tak mnie pewnie nie rozumiesz...

Chwila zaraz. Czy ja dobrze słyszę czy mi coś odwala na mózg? ON PRZEMÓWIŁ?! Taka była moja reakcja. Kucnęłam dopiero po chwili dając parasol nad niego i lekko pogłaskałam po głowie.

- Night....to nie była twoja wina...

N- Owszem była! Gdybym ni....CHWILA TY MNIE ROZUMIESZ?!

Aż musiałam wtedy zakryć ucho przez jego krzyk

-Sama nie wiem jak! Nie drzyj mi się do ucha

Chwilę byliśmy cicho ale w końcu...wzięłam go na ręce bo nie był jakoś bardzo ciężki i ruszyłam powoli do domu. Był chyba tak zdołowany jak ja tym wszystkim plus siebie obwiniał...nie pytałam już jak go rozumiem ani o tym palace. Nie chciałam go męczyć. Jeszcze był czas na to wszystko. Gdy wróciłam do domu z ojcem nie było lepiej. Położyłam tylko Night'a na ziemię i podeszłam go przytulić. Panowała dość niezręczna cisza między nami aż mnie nie przytulił też

Tego samego wieczora siedziałam razem z tatą. Aby i sobie i jemu jakoś pomóc dotrzymując towarzystwa. To samo Night. W końcu on zdecydował że odpali telewizję. Akurat na wiadomościach się zatrzymało. I ten dzień...zaczął wszystko. Reporterka zaczęła mówić coś o jakiś "Phantom Thieves" oraz o Madarame. Spojrzałam tylko na tatę. Był mocno skupiony na tym co było mówione. Mnie to nie interesowało wtedy za bardzo. Ale po chwili usłyszałam jego szept

-Muszę ich złapać...po prostu muszę...

Nie miałam pojęcia o co chodziło. W sensie. To może było po prostu dla pracy. W końcu był policjantem. Może byli na prawdę źli? Co jeśli ta zmiana postępowania to tylko pod publiczkę? A przynajmniej tak myślałam wtedy

Następnego dnia usłyszałam znajomy śmiech pewnej dziewczyny z szkoły. Poszłam tylko dalej przed siebie nie zwracając na nią uwagi ale...po tym co zrobiła ledwo co wytrzymałam aby jej nie przywalić na oczach całej szkoły

- Patrzcie patrzcie! Kogo my tu mamy tą co ją własny rodzic porzucił!

Słyszałam szepty innych co musiało oznaczać że musiała tego samego dnia puścić na mój temat jakąś plotkę. Słyszałam komentarze typu "To na serio ona?" "podobno ten wypadek to tylko dla picu" "Ciekawe co zrobiła" "Może to kryminalistka i dlatego"

- Hey. Zostawcie ją w spokoju!

Zerknęłam w tamtą stronę i szczerze? Lekko się uśmiechnęłam. Podeszłam do tej dwójki chłopaków. To byli moi najlepsi przyjaciele od początku szkoły. Ben oraz Leon. Wiem. Wcale nie japońskie imiona ale no. Ten co zareagował to był Ben. Nienawidził Selene tak samo jak ja ale oboje mieliśmy inne powody

-O proszę. Nie mówcie że staniecie w jej obronie teraz

L - A żebyś wiedziała! Bo nie jesteśmy bez serca tak jak ty!

Ta dwójka nawet nie wiedziała w jakie kłopoty się wpakowała przez to że stanęli w mojej obronie. O nich też plotki wymyśliła. Ale....ten koszmar się skończył...gdy przeniosłam się bliżej Shibuyi oraz zmieniłam szkołę na Shujin. Ale o tym. Innym razem

>≥>>>>>>>>>>

Okładka w robocie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro