Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Widzę w jego spojrzeniu to, co dobrze znam z własnego odbicia w lustrze. "

Moje obcasy odbijają się echem, gdy przechodzę przez jezdnię, a moje serce zaraz wyskoczy z piersi, ponieważ nie mam pewności, czy jakiś samochód zaraz mnie nie potrąci. Tu każdy jeździ według swojego widzi mi się, więc zwykły przechodzień powinien usunąć się z drogi jak najprędzej. Najlepiej, gdyby w ogóle nie stawiał swoich nóg poza granicą chodnika, aczkolwiek nawet na drodze na pieszych nie czuję się szczególnie bezpiecznie. Nie widzę ani jednego pozytywu w tej podróży. Nawet wywiad z jakąś tam wróżką tyłka nie pucuje i naprawdę nie rozumiem, dlaczego Prudence uparła się na ten artykuł.

Ale szef to szef. Płaci za moją pracę, więc wykonam swoje zadanie i wrócę do Waszyngtonu...Chciałabym powiedzieć, że z uśmiechem na ustach, ale po prostu wrócę do Waszyngtonu i tyle.

Dom Nikity Labiediew to rudera w każdym znaczeniu. Stoję przed domem z zapadającym się eternitem, z oknami zakrytymi bezbarwną folią, zapewne pełniącą funkcję szyby, aczkolwiek nie jestem pewna, czy taka opcja jest wstanie zatrzymać ciepło w trakcie zimy, a słyszałam, że to właśnie ta pora roku daje tutaj się we znaki najmocniej.

No dobra, Josephine. Czas wejść w rolę obiektywnej dziennikarki.

Wchodzę na posesję, a obcasy w moich wysokich kozaczkach od razu zapadają się w błocie. Nie zwracam jednak na tą niedogodność większej uwagi, ponieważ to niepotrzebna błahostka, próbująca wyprowadzić mnie z równowagi, a tego bym nie chciała.

W końcu udaje mi się dotrzeć na ledwo trzymającą się werandę. Błagam, nie zapadnij się. Szybko poprawiam swoje ubranie i włosy, a następnie kołatką uderzam w drewniane drzwi, które otwierają się po niespełna minucie. W wejściu pojawia się kobieta, mniej więcej po sześćdziesiątce, przyodziana w leginsy w panterkę i tunikę w paski. Nie ukrywam, szokuje mnie ten "szyk mody", aczkolwiek nie daję tego po sobie poznać.

- Witam. - wypowiadam słowa po rosyjsku, ponieważ wątpię, by kobieta znała angielski na tyle, by mogła swobodnie ze mną gawędzić. - Nazywam się Josephine Dryer. Jestem dziennikarką miesięcznika Beautiful i byłam z panią umówiona na wywiad. - kobieta rozgląda się najpierw w prawo, potem w lewo, a następnie chwyta mnie swoją pulchną dłonią za przedramię i wciąga do środka, zupełnie jakby czegoś się obawiała. Interesujące.

- Nikita Labiediew - wypowiada staruszka, jednocześnie ryglując drzwi szafką na ubrania. Jeszcze bardziej interesujące.

- Mam nadzieję, że nie zabiorę pani dużo czasu. Mam tylko kilka pytań.

- Chce panienka może herbaty?

- Z chęcią. - silę się na uśmiech, ale gdy kobieta odwraca się ode mnie plecami, od razu znika. Podążam za nią do malutkiej kuchni, gdzie pachnie imbirem i świeżą pomarańczą, a następnie siadam na jednym z dwóch krzeseł.

- Zanim woda się zagotuje, zdąży pani zadań mi kilka pytań, więc śmiało.

- Ma pani coś przeciwko, abym to nagrywała?

- Absolutnie nie. - wyjmuję z kieszeni płaszcza notes, w którym mam zapisane pytania oraz dyktafon. Gdy tylko włączam nagrywanie, zadaję pytanie numer jeden.

- Podobno miewa pani wizje. Czego one dotyczą?

- Oh, to dość rozległa kwestia. - Nikita siada na drugim krześle i do rąk bierze gumową piłeczkę. - Zazwyczaj widzę przyszłość, ale nie taką oczywistą.

- Co to znaczy?

- To coś w rodzaju intuicji. Moje wizje działają na zasadzie przeczucia. - Ten artykuł trafi do śmieci, a nie na pierwszą stronę magazynu. Może mój sceptycyzm do wróżek przeze mnie przemawia, ale nie wierzę w tak zwane "wizje". A mimo to muszę zachować swój profesjonalizm do końca, dlatego nie wychodzę ze swojej roli dziennikarki.

- Może pani to jakoś rozwinąć?

- Nie widzę końca świata, czyli tak zwanej Apokalipsy. Ja mam wizje związane z konkretną osobą. Mam przeczucia jakie przeszkody będzie musiała pokonać, co ją czeka i czy przetrwa czas próby.

- Mówi pani zagadkowo. Dlaczego?

- Otóż nie da się tego zrozumieć dopóki wizja nie dotyczy nas samych. Podaj mi swoją dłoń. - Pięknie. Staję się jej obiektem badawczym. Spełniam jej prośbę dla dobra artykułu, a gdy tylko zakleszcza moją dłoń w swój żelazny uścisk, jej oczy świdrują moją twarz, jakby tam została wypisana historia z mojego życia.

Cóż wygląda ono tak.

Urodziłam się.

Skończyłam szkołę.

Pracuję.

Umrę.

- Burzliwa przyszłość. - wypowiada po chwili, odległym głosem. Mam wrażenie, jakby jakaś część jej samej odłączyła się od ciała i dryfuje teraz w nieznanej nikomu sferze, aczkolwiek nie dam się nabrać na takie sztuczki. - Widzę w niej mężczyznę. Niebezpiecznego, wręcz morderczego. Wkroczysz bezwiednie do świata, z którego nie ma ucieczki...

Huk.

Głośny, przeraźliwy huk, jakby coś właśnie zostało wysadzone w powietrze. Nikita Labiediew zrywa się ze swojego krzesła i chwyta nóż z kuchennego blatu. Oh, okej?

Josephine, pamiętaj. Spokój i opanowanie pozwolą ci przetrwać.

- Właśnie to miałam na myśli, Josephine. Właśnie to. - posyła mi współczujące spojrzenie. - Nie uciekniesz. Nie z tego świata.

Okej? To wcale nie jest interesujące. Powinnam stąd uciekać, ale jedyna droga ucieczki to jest ta, w której właśnie staje on...

Czarnowłosy, przerażający, wysoki i szeroki mężczyzna. Budzi respekt, lecz nie strach. Pół życia trzęsłam się pod łóżkiem ze strachu przed ojczymem, więc doskonale znam to uczucie. Ten mężczyzna jednak go nie wywołuje. Widzę w jego spojrzeniu to, co dobrze znam z własnego odbicia w lustrze. Pustkę.

___
Hej misie 🥰
Dobranoc
Buziole

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro