Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

" No co za świry"

- Wiem. - opiera się o oparcie fotela. - I wręcz czekam, aż to zrobisz. Śmiało Josephine. Uciekaj.

Josephine, spokojnie Stój w miejscu i nawet nie ruszaj się o milimetr.

Ale masz szansę, by się uwolnić z łap Popowa. UCIEKAJ!

Wpatruję się w czarnookiego, a on wgapia się we mnie, a kąciki jego ust lekko unoszą się ku górze. To oczywiste. Czeka, aż podejmę najgorszą decyzję w życiu i ucieknę, by mógł zabawić się ze mną w kotka i myszkę.

Josephine, bądź rozsądna. Masz dwie opcje i każda wiąże się jednak z tym, że pozostaniesz w sidłach rosyjskiego diabła, ale jeśli uciekniesz, twoje życie może zamienić się w koszmar.

Siadam z powrotem na krześle i kładę ręce na blat stołu, krzyżując je przy klatce piersiowej, a kąciki ust czarnowłosego opadają i powraca bez emocjonalna maska.

HA! Nie tego się spodziewał! Przybijam sobie mentalną piątkę i pozwalam sobie na delikatny uśmiech zwycięstwa. Josephine jeden - Fedir zero.

- Dawna Josephine, uciekłaby. - przyznaję szczerze. - Ale ta kobieta już za długo ucieka od swoich demonów, aby zrobić to teraz. Masz rację, dzień w dzień na mojej twarzy pojawiała się ta pusta maska, aby nie dopuszczać do siebie ludzi i niechcianych emocji. Ale nie będę uciekać. Tobie mogę przyznać się do swojej zbrodni, która zżera moje myśli codziennie i wiem, że mnie nie osądzisz, więc jest to dla mnie dość wygodne, a co za tym idzie? Zostaję.

- Świetnie. - odpowiada Popow. - Oszczędzasz mi niepotrzebnej zabawy, by cię złapać. - wstaje od stołu, zabiera swój portfel, a następnie wyciąga dłoń w moją stronę. - Samolot czeka. - bez wahania podaję mu swoją dłoń i nim zdążę samodzielnie wstać, czarnooki podciąga mnie do góry, więc chcąc nie chcąc wpadam na jego szeroką klatkę piersiową.

Wiele o tym człowieku można powiedzieć, ale to jak pachnie przebija wszystko inne. Nawet nie wiem, co to za zapach, ale jest pociągający. Bardzo.

- Popow, Popow. - tuż za plecami czarnowłosego rozbrzmiewa męski, głęboki głos, na co Fedir odsuwa mnie od siebie, a następnie odwraca się w stronę dla mnie nieznajomego faceta.- Brakuje ci w Moskwie kobiet?

- Chamblins. Jak niemiło cię widzieć.

- Oh, zaraz się zarumienię. - odpowiada sarkastycznie szef Waszyngtońskiej mafii. - Już dawno nie powinno cię tu być Popow. Zabiłeś dwie osoby na moim terenie, a trzecią masz zamiar wywieźć do Moskwy i nie wiem, czy mi się to podoba. - Fedir parska śmiechem, ponownie chwyta mnie za dłoń, a następnie bez zbędnych słów, wymija Chamblinsa, mając go tak po prostu głęboko w tyłku.

Um, co?

Tak można?

- Popow! - woła za nami mężczyzna, aczkolwiek jak można się tego spodziewać, zostaje zignorowany. Czarnooki nachyla się w stronę swojego ochroniarza, który na sam widok budzi respekt. Wielkolud w każdej postaci.

- Miej na niego oko. - wypowiada oschle. - Bez powodu się tutaj nie pojawił, a morderstwo dwóch osób nie jest żadnym pretekstem. - łysy facet jedynie przytakuje,a my opuszczamy bar i kierujemy się prosto do zaparkowanego przy chodniku Volvo.

- Popow, nie masz prawa tak po prostu zabrać sobie stąd pannę Dryer! - krzyczy za nami Chamblins.

Josephine, zdecyduj.

Zdobądź punkt przychylności u rosyjskiego diabła i się odezwij lub siedź cicho i czekaj, aż panowie zechcą bawić się w rosyjską ruletkę na środku ulicy.

- A czy ja wyglądam na kogoś, kto nie chce wyjechać stąd w towarzystwie Fedira? - pytam ozięble i mierzę się spojrzeniem z szefem waszyngtońskiej mafii.

- Właśnie Chamblins. - dopowiada Popow. - Wygląda? - wskazuje na mnie, śmiejąc się.

O mój Boże! On ma dołeczki.

Wpatruję się w jego policzki z rozdziawioną buzią. Muszę wyglądać jak niespełna rozumu wariatka, ale zaznałam szoku. Po pierwsze Popow śmieje się tak naprawdę. To jest w pełni radosny uśmiech. Po drugie okazuje się, że posiada dwa głębokie dołeczki,które łagodzą jego poważny wyraz twarzy.

Co więcej. Nie tylko ja jestem zaskoczona.

Chamblins wpatruje się z podobnym wyrazem twarzy na rosyjskiego diabła.

- Ponawiam pytanie. Czy moja piękna Josephine wygląda, jakby została zmuszona, by ze mną wyjechać?

Piękna Josephine?

Czy ten człowiek właśnie mnie skomplementował? Nie! Z pewnością mi się przesłyszało.

- Mogłeś ją zastraszyć. - sugeruje Chamblins.

- Każdy ma wolną wole. - odpowiada mu facet z najsłodszymi dołeczkami na świecie. - Josie, miała wybór. - jedynie przytakuję.

- A facet na balu wybrał, że chcesz umrzeć? A może policjant, prowadzący śledztwo zechciał skoczyć na tamten świat?

- No co za świry. - śmieje się ponownie Popow. - Odpierdol się.-wypowiada już poważnie. - Doskonale wiem, że nie chcesz mieć ze mną konfliktu, bo moja armia wybije twoich ludzi w pięć minut, więc cofnij się i spierdalaj. - czarnooki spogląda na mnie, a następnie otwiera tylne drzwi Volvo. - Josie, czas lecieć do domu.

Dom?

Czym jest dom?

Nigdy go nie miałam.

Chcę sprawdzić, czym jest dom.

Wsiadam do samochodu i zapinam pasy.

Dom...

_____
Hej misie 😊
Postanowiłam zrobić sobie chwilę przerwy od nauki, więc napisałam rozdział 🥰
Nic tak nie relaksuje jak nasz Popow i Josie 🥰
Buziole🥰

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro