" Delikatny uśmiech"
Podróż prywatnym odrzutowcem do Waszyngtonu była dość komfortowa jeśli wezmę pod uwagę wygodne siedzenia i dużo miejsca na nogi, aczkolwiek nie mogę powiedzieć, że towarzystwo milczącego rosyjskiego diabła należało do przyjemnych. Mimo to jednak muszę przyznać, że cisza panująca między nami nie jest niekomfortowa, jedynie jego osoba i pozycja budzą lęk. Cały lot przeglądał stertę papierów, więc miałam kilka godzin, by na brudno napisać artykuł dla Prudence, ale tak naprawdę nie zdołałam wymyślić nic sensownego. Przecież nie dam wzmianki o rosyjskiej mafii, która rozstrzelała Nikitę Labiediew. Wiem, że ten artykuł wtedy przebiłby wszystko inne, ale mafia to nie jest temat dobry dla mnie. Tym bardziej, że już jeden szef mafii ma nade mną w jakimś stopniu kontrolę.
Po prostu stracę pracę. Nie mam artykułu, gazeta nie zarabia, dostaję wypowiedzenie...
Teraz natomiast w moim wnętrzu zaciska się kłębek nerwów, ponieważ właśnie Fedir Popow, trzymając swoją dużą, ciepłą, czego się po tym zimnym draniu nie spodziewałam, dłoń na moich plecach i wprowadza mnie na bal przeznaczony dla szefów mafii. A mimo to od wczoraj nie zamieniliśmy nawet słowa.
On ubrany w czarny smoking z muszką wygląda elegancko, jak na tak wysoko postawionego mafiosa przystało, a moja długa, kupiona przez samego Popowa, zielona suknia z dużym rozcięciem przy nodze, prezentuje się równie dobrze, mimo że źle czuję się z tym, iż mam na sobie coś tak drogiego. Ale gram w jego grę, by stąd uciec przy najbliżej okazji. Josephine spokojnie, nie zrzucaj swojej maski zobojętnienia, którą przez te lata dopracowałaś do perfekcji, a uda ci się uciec. Bądź zimną maską i odporną tarczą.
- Panie Popow. - ochroniarz stojący przed wejściem, wpuszcza nas bez zadawania zbędnych pytań. Założę się, że każdy ma tu świadomość, kim jest ten człowiek i nikt nie chce trafić na jego czarną listę. Fajnie, że ja na nią trafiłam, prawda?
Czarnowłosy wprowadza mnie prosto do ogromnej sali balowej, gdzie dosłownie każdy z gości, kieruje swoją uwagę na nas. Głównie jednak na mnie.
Oh, okej. Josephine przetrwasz to jak będziesz zimna jak lód, podobna do Popowa. Tylko spokój i opanowanie mogą cię uratować.
- Szampana? - przed nami pojawia się młody kelner, na moje oko ma co najwyżej dziewiętnaście lat. Fedir bierze od niego dwa kieliszki, jeden podaje mnie, a potem ponownie kładzie wolną dłoń na moje plecy i prowadzi prosto do gniazda os.
- No proszę proszę. Fedir Popow przyprowadził ze sobą smaczny kąsek. - wypowiada z zachwytem facet o rdzawo- brązowych włosach, na którego widok mam ochotę zwrócić dzisiejsze śniadanie. - Mam nadzieję, że dasz potem go skosztować. - zwraca swoje słowa do Rosjanina, który oczywiście ma ten bezuczuciowy wyraz twarzy.
- Nie jestem cukierkiem. - odpowiadam beznamiętnie. - Ani żadną słodkością, więc nie musi się pan trudzić, by mnie skosztować. Ostrzegam, że wcale nie jestem smaczna. - Popow zerka na mnie, a ja chyba właśnie straciłam rozum. Czy jego usta drgnęły? Josephine, za dużo sobie wyobrażasz! Otrząśnij się. Przecież on wygląda tak samo, jak wczoraj. Nic się nie zmieniło. Przewidziało ci się!
- Pozwalasz, by ta mała suka zwracała się do mnie takim tonem?- oburza się facet, co oczywiście nie wywołuje u Popowa żadnej nowej reakcji.
- Nie jesteś wysoko postawionym bossem mafii. - odpowiada mu jedynie Popow i tak po prostu mijamy faceta i podchodzimy do jednego ze stolików, przy których jedynie się stoi. Rozglądam się po całej sali, a moją uwagę przykuwa facet, przebrany za kelnera.
Robin ONeill?
Co za szuja tu robi? Prudence wysłała go na bal dla mafii? Oh, dobra. Spokój i opanowanie. Jest duża szansa, że nie zostaniesz zauważona i Prudence nie dowie się, że zamiast pracować, "bawisz się" na balu.
- Fedir Popow. Moja niedostępna mordeczko! - przy naszym stoliku pojawia się czarnowłosy mężczyzna z kobietą w ciąży u swojego boku.
Chwila chwila...
Już go gdzieś kiedyś widziałam.
WINDA!
Tak, to ten mężczyzna sprawił, że się uśmiechnęłam! Kto by pomyślał, że tak miły i zabawny facet jest szefem mafii.
- Bailey Payette. Mój wrzodzie na tyłku! - odpowiada mu Popow.
- Oh, weź mordeczko. Nasz sojusz może być korzystny zarówno dla mnie, jak i dla ciebie.
- Nie szukam sojuszników, Payette.
- To co robisz na tym balu? - tutaj facet z windy kieruje swoje spojrzenie na mnie i mruży delikatnie oczy. - Znam cię. Już gdzieś cię widziałem. A ja zawsze pamiętam ładne buźki. - spogląda na swoją partnerkę. - Ale śnię tylko o niej. - całuje ją w policzek.
- Pamiętam cię. - odpowiadam. - Jechaliśmy razem windą.
- Ah tak! Faktycznie. Mówiłem wtedy o źle zaprogramowanych plemnikach. - parska śmiechem, co jest zaraźliwe i sama się uśmiechem. JOSEPHINE! Właśnie popełniłaś ogromny błąd.
Niemal natychmiast poważnieję i spoglądam na Popowa, który obserwuje mnie bez ukazywania swoich myśli. Po prostu patrzy.
- Payette. - odzywa się po kilku sekundach. - Masz rację. Ten sojusz może być przydatny.
- Kurwa! Wygrałem życie! - ekscytuje się Payette. - To kiedy omówimy szczegóły?
- Wkrótce. - odpowiada Popow, nie odrywając spojrzenia ode mnie. - Ale nie dziś. Odezwę się.
- Chodź, Ayla. Ja już mogę wracać do domu. Mam to co chciałem.
- Syna nie masz. - odgryza mu kobieta.
- Jak tylko urodzisz Octavię, zrobię sobie syna. - odpowiada pewnie facet i naprawdę próbuję się nie uśmiechnąć, ale moje starania są śmiechu warte, ponieważ moje usta rozciągają się na kształt uśmiechu i nie potrafię tego ukryć.
- Interesujące. - kwituje Popow. - Bardzo interesujące.
To znak, że mam przesrane, prawda?
_____
Hej misie 🥰
I jak wam się podoba ta część?
Buziole 🥰
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro