Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

'' Zdruzgotane ego"

- W takim razie ożeń się ze mną - mówię spokojnie, lecz nie patrzę na Rafaela. Znacznie bardziej wolę widok na drogę przede mną. Jestem podenerwowana i chyba już wiem jak czuje się każdy facet, który oświadcza się kobiecie. Pomimo że ma być to związek czysto biznesowy, moje serce bije stosunkowo szybko.

- Tego się nie spodziewałem - przyznaje szczerze i wypuszcza ze świstem powietrze z ust. - Ałć. - prycha.

- Co jest? - przenoszę swoje spojrzenie na jego zbolałą minę.

- Zdruzgotałaś moje ego - uśmiecha się. - Jeszcze nigdy żadna kobieta mi się nie oświadczyła i szczerze nigdy bym się tego po żadnej nie spodziewał.

- No cóż - śmieję się. - Pierścionka nie mam, ale zaraz mogę jakiś załatwić. Kupię jeszcze kwiaty i klęknę przed tobą na jedno kolano. Wyznam ci moją miłości i zapytam, Rafaelu Rivera, miłości mojego życia, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moim mężem? - nabijam się, przez co mój stres zanika. Najważniejsze, że mnie nie wyśmiał i nie potraktował mnie źle, co czyni, że nie czuję się jak gówno.

- Rachel, Rachel - wzdycha. - Co ja mam z tobą zrobić?

- Możesz mnie przelecieć - daję propozycję. - Lub się ze mną ożenić.

- Obie opcje są kuszące - przyznaje, ale wyraz jego twarzy poważnieje. - Ale nie rozumiem, dlaczego proponujesz mi akurat małżeństwo.

- To proste. Jako mój mąż możesz zasiąść w zarządzie firmy. A wiedząc, że mam aż pięćdziesiąt procent udziałów, masz spore pole do popisu. Ja się na tym wszystkim nie znam i wcale nie chcę się znać, więc dałabym ci wolną rękę. Proste? Proste!

- A co ty z tego masz?

- Męża - uśmiecham się i dociera do mnie, że małżeństwo z Rafaelem jest moim najlepszym pomysłem jaki miałam dotychczas. A z drugiej strony mam już dwadzieścia osiem lat, młodsza nie będę, więc muszę korzystać z życia na sto procent i nie myśleć o opinii innych na mój temat. Ponadto czarnowłosy jest moją inspiracją do kolekcji obrazów na wystawę, a co najważniejsze budzi we mnie skrywane od dawna uczucie namiętności i pożądania.

- Robisz wszystko, aby uratować farmę i nawet nie prosisz o nic w zamian.

- Rafe, ale ja nic nie chcę. Pragnę jedynie wam pomóc, masz cudowną rodzinę, więc nie myśl tak nad tym i weź się ze mną ożeń. Z resztą to małżeństwo może trwać jedynie na czas ratowania farmy, a potem możemy się rozejść. Podpiszę nawet intercyzę i nawet nie musimy razem żyć. Czysto biznesowe małżeństwo. Każdy z nas...

- Zamknij się. - wtrąca ze złością. - Nie będziesz o wszystkim decydować! Weźmiemy ślub, ale na moich warunkach. - unoszę z zaskoczenia brwi, ale nie komentuję, widząc jego zaciętą minę. - Po pierwsze jeśli mamy się pobrać to po to, by żyć jak mąż i żona, czyli na pewno zamieszkasz ze mną.

- Ale ja robię ogromny bałagan! Przecież wiesz, że jestem malarką , wszędzie będą się walać farby... - kładzie mi palec na usta i kręci przecząco głową.

- Cicho - wypowiada z lekkim uśmiechem. - Po drugie żadnej intercyzy, po trzecie nie planujemy rozwodu dopóki będzie między nami dobrze i po czwarte zero zdrad. Jeśli się na to zgodzisz, możemy planować ślub.

- Ostro się tagujesz - stwierdzam. - ale zgadzam się. Byłabym głupia, gdybym odmówiła. Z resztą od dawna mam ochotę cię przelecieć i jako twoja żona będę mogła to robić codziennie!

- A żeby było intensywniej - nachyla się do mojego ucha. - Poczekamy z tym do naszej nocy poślubnej - jego oddech łaskocze moją skórę na szyi, a na ramionach od razu pojawia mi się gęsia skórka.

- Od kiedy jesteś taki pobożny? - pytam z nutką zaciekawienia. Ale z drugiej strony podoba mi się ten pomysł. Im dłużej się czeka tym bardziej się pragnie. Aczkolwiek cierpliwość nie jest moją mocną stroną.

- Odkąd nie chcę niczego spieprzyć - odsuwa się ode mnie. - Ale lepiej stąd spadajmy, zanim twój tata nas zobaczy. - zerkam na firmę ojca z obrzydzeniem, a następnie przytakuję. Ma rację. Lepiej, żeby nikt z mojej rodziny nas nie widział póki nie staniemy się oficjalnie małżeństwem. Nie powiem nawet Aidenowi. Nie ufam mu jeszcze na tyle, żeby zwierzać mu się z mojego życia i moich decyzji. To, że oddał mi swoje udziały nie czyni z niego bohatera, ani dobrego człowieka. Jestem osobą pamiętliwą i jedna dobra rzecz, nie sprawi, że zapomnę o tych wszystkich okrucieństwach.

Rafael budzi do życia silnik i po chwili wyjeżdża z parkingu.

- Dokąd jedziemy? - pytam.

- Na farmę - odpowiada spokojnie. - Babcia musi poznać moją narzeczoną...

-----
Hej misie ❤️
Dzisiaj pojawią się jeszcze rozdziały z racji tego, że ten jest krótki i wczoraj żaden się nie pojawił!
Buziole ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro