Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

" To twoje ostatnie słowo?''

- Zapnij się! Błagam! - siedzę na swojej walizce i próbuję dopiąć zamek do końca, ale on ani drgnie. Kurde, teraz będę musiała coś wypakować. - Zapnij się! - nie chcę niczego z niej wyjmować , ponieważ jadę na wieś, a tam wszystkich warunków atmosferycznych można się spodziewać. Nie dam się zaskoczyć!

- Rachel! -do drzwi wejściowych dobija się mój brat. Wywracam oczami, zeskakuję z walizki i idę wpuścić Aidena do środka, choć wcale mi się to nie uśmiecha.

- Czego chcesz, fujaro? - nawet na niego nie spoglądam, tylko wracam do sypialni, aby w końcu zapiąć tą przeklętą walizkę. Mam zamiar wyjechać jutro o świecie do Greenlawn. To ponad pięć godzin drogi, ale za to z dala od tego miasta, ciągłej rutyny i marudzenia mojej ukochanej rodziny. Tylko ja i natura przez okrągły miesiąc, a potem wrócę tutaj, by namalować moją kolekcję, która podbije Nowy Jork. Jejks! To będzie dopiero coś.

- Ojciec mi mówił, że się nas wyparłaś.

- Wcale nie. - wskakuję na walizkę. - Jestem po prostu wierna swojej pracy i pasji. Nikt nie będzie dyktował mi warunków. Zapniesz?

- Gdzie się wybierasz? - pyta podejrzliwie, ale posłusznie pomaga mi z zamkiem.

- A na małą wycieczkę krajoznawczą. Wrócę za jakiś miesiąc.

- Zdurniałaś? - unosi się. Zerkam na jego wzburzoną minę i mam ochotę zaśmiać mu się prosto w twarz.

- Aiden, ja mam dwadzieścia osiem lat i mam prawo robić to na co mam ochotę. Chcę sobie pomalować włosy na rudo, zrobię to! Najdzie mnie ochota na naukę gotowania, nauczę się! Zechcę w końcu posprzątać mieszkanie, to posprzątam! Będę chciała wysadzić cię w powietrze, wysadzę cię i to bez mrugnięcia okiem! I chcę jechać na małą wycieczkę, to pojadę, fujaro!

- Ciebie się trzeba obawiać - stwierdza i idzie za mną do kuchni. - Ty jesteś nieobliczalna i możesz spowodować wypadek.

- Jedyny wypadek jaki spowoduję, to wsadzę twój ryj do krajalnicy do chleba! - odpowiadam ze słodkim uśmiechem i pokazuję palcem wskazującym na wspomniane przed chwilą urządzenie. - Aiden, czego ty tak naprawdę chcesz? Nigdy nie odwiedzasz mnie bez powodu. Ty zawsze coś chcesz! - tym razem silę się na poważny ton.

- Od ciebie chcę tylko jednego. Przestań bawić się w pieprzoną artystkę! Nie jesteś nią i nigdy nie będziesz. Nie nadajesz się do tego, a twój talent ma zastosowanie w śmietniku ! Wystarczy spojrzeć na twoją ostatnią wystawę. Nikt nie pozostawił na tobie suchej nitki, a ty nadal brniesz w tą zabawę! To już jest chore! Zajmij się czymś pożytecznym, a nie! Malarka jak z koziej dupy trąba. Chcesz żeby ojciec przez ciebie na zawał padł? On dłużej tego nie wytrzyma. Nie może znieść myśli, że jego córka zamienia się w wariatkę!

- Wyjdź. - wtrącam. - Wyjdź - powtarzam ze stanowczością. - Nic więcej nie mów, po prostu wyjdź!

- Nie! Nie skończyłem jeszcze.

- WYNOŚ SIĘ! - krzyczę. - Powiedziałeś, co miałeś powiedzieć, a teraz do widzenia!

- Wysłuchasz mnie do końca! - uderza pięścią w marmurowy blat. Wbija we mnie ostre spojrzenie, które niejednego pozbawiłoby pewności siebie. Aczkolwiek ze mną mu nie pójdzie tak łatwo. Wiem, czego chcę i za nic w świecie nie zrezygnuję z własnego szczęścia, aby uszczęśliwić ojca czy Aidena. To moje życie, moja sprawa i moja pieprzona decyzja, a cała reszta może dla mnie nie istnieć.

- Ciebie? - drwię. - Ciebie się nie da słuchać! Twoja mutacja z ciebie zakpiła i skrzeczysz jak spróchniałe deski podłogowe! A i tak nigdy nie powiedziałeś niczego mądrego.

- Nie bądź dziecinna!

- To się nie rządź. Wynoś się do swojego królestwa i leć dalej ojcu lizać tyłek, a o mnie zapomnij!

- Tego chcesz? - dziwi się. - Chcesz odsunąć od siebie jedyną rodzinę jaką masz?

- Rodzinę? To ja mam rodzinę? Od lat macie mnie za totalne zero, pomiatacie mną i ze mnie kpicie odkąd umarła mama. Co? Nie pamiętasz jak spaliłeś wszystkie moje prace, które zrobiłam wspólnie z nią? Ledwo umarła, a straciłam po niej wszystko! Zrobiłeś to z premedytacją. Śmiałeś się z tego jak wariat! Śmiałeś się z moich łez! Sprawiało ci to przyjemność! A to mnie nazywasz nienormalną? Jestem sama od dwunastu lat. Nie mam rodziny! Zachowuję się tak jak się zachowuję bo inaczej nie potrafię sobie poradzić z tym wszystkim! Zgotowaliście mi piekło i wciąż to robicie!

- Rachel - chwyta mnie za dłoń, którą szybko wyrywam.

- WYNOŚ SIĘ! Nie wracaj! Ani ty, ani ojciec! Póki się od was nie uwolnię, będę zablokowana. Nie chcę należeć do tej rodziny! Nie chcę!

- Rachel, nie mówisz poważnie, prawda?

- WYPIERDALAJ! - wskazuję na drzwi, a moja twarz jest zapewne czerwona od złości. Nienawidzę wracać do czasów, w których mama odeszła na tamten świat, bo wtedy właśnie zaczęło się moje prywatne piekło. Ojciec i Aiden wysnuli teorię, że mama umarła, bo była wariatką. Nie pamiętają jedynie, że chorowała na raka piersi. Ba. Oni nawet o tym nie wiedzieli.

- To twoje ostatnie słowo?

- Tak. Przekaż ojcu gratulacje, z powodu pozbycia się córki.

- Jesteś tak cholernie uparta! -mówi na odchodnym. - Powodzenia w psychiatryku! - z tymi słowami zatrzaskuje drzwi wejściowe, a w moim mieszkaniu na nowo zapanowała cisza. Przez moment stoję w kuchni i wpatruję się w swoje dłonie, umazane farbą.

- Ah! Pakowanie! - przypominam sobie i zabieram się do dalszego planowania wyjazdu.

------
Hej misie ❤️
Nie wierzę, że udało mi się skończyć o tej godzinie ten rozdział 😘😘
Ale jak widać nasza Rachel jest nieugieta i brnie w to, co kocha najbardziej 😘
A następnym rozdziale poznamy Rafaela 😂
Buziole 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro