" To twoje ostatnie słowo?''
- Zapnij się! Błagam! - siedzę na swojej walizce i próbuję dopiąć zamek do końca, ale on ani drgnie. Kurde, teraz będę musiała coś wypakować. - Zapnij się! - nie chcę niczego z niej wyjmować , ponieważ jadę na wieś, a tam wszystkich warunków atmosferycznych można się spodziewać. Nie dam się zaskoczyć!
- Rachel! -do drzwi wejściowych dobija się mój brat. Wywracam oczami, zeskakuję z walizki i idę wpuścić Aidena do środka, choć wcale mi się to nie uśmiecha.
- Czego chcesz, fujaro? - nawet na niego nie spoglądam, tylko wracam do sypialni, aby w końcu zapiąć tą przeklętą walizkę. Mam zamiar wyjechać jutro o świecie do Greenlawn. To ponad pięć godzin drogi, ale za to z dala od tego miasta, ciągłej rutyny i marudzenia mojej ukochanej rodziny. Tylko ja i natura przez okrągły miesiąc, a potem wrócę tutaj, by namalować moją kolekcję, która podbije Nowy Jork. Jejks! To będzie dopiero coś.
- Ojciec mi mówił, że się nas wyparłaś.
- Wcale nie. - wskakuję na walizkę. - Jestem po prostu wierna swojej pracy i pasji. Nikt nie będzie dyktował mi warunków. Zapniesz?
- Gdzie się wybierasz? - pyta podejrzliwie, ale posłusznie pomaga mi z zamkiem.
- A na małą wycieczkę krajoznawczą. Wrócę za jakiś miesiąc.
- Zdurniałaś? - unosi się. Zerkam na jego wzburzoną minę i mam ochotę zaśmiać mu się prosto w twarz.
- Aiden, ja mam dwadzieścia osiem lat i mam prawo robić to na co mam ochotę. Chcę sobie pomalować włosy na rudo, zrobię to! Najdzie mnie ochota na naukę gotowania, nauczę się! Zechcę w końcu posprzątać mieszkanie, to posprzątam! Będę chciała wysadzić cię w powietrze, wysadzę cię i to bez mrugnięcia okiem! I chcę jechać na małą wycieczkę, to pojadę, fujaro!
- Ciebie się trzeba obawiać - stwierdza i idzie za mną do kuchni. - Ty jesteś nieobliczalna i możesz spowodować wypadek.
- Jedyny wypadek jaki spowoduję, to wsadzę twój ryj do krajalnicy do chleba! - odpowiadam ze słodkim uśmiechem i pokazuję palcem wskazującym na wspomniane przed chwilą urządzenie. - Aiden, czego ty tak naprawdę chcesz? Nigdy nie odwiedzasz mnie bez powodu. Ty zawsze coś chcesz! - tym razem silę się na poważny ton.
- Od ciebie chcę tylko jednego. Przestań bawić się w pieprzoną artystkę! Nie jesteś nią i nigdy nie będziesz. Nie nadajesz się do tego, a twój talent ma zastosowanie w śmietniku ! Wystarczy spojrzeć na twoją ostatnią wystawę. Nikt nie pozostawił na tobie suchej nitki, a ty nadal brniesz w tą zabawę! To już jest chore! Zajmij się czymś pożytecznym, a nie! Malarka jak z koziej dupy trąba. Chcesz żeby ojciec przez ciebie na zawał padł? On dłużej tego nie wytrzyma. Nie może znieść myśli, że jego córka zamienia się w wariatkę!
- Wyjdź. - wtrącam. - Wyjdź - powtarzam ze stanowczością. - Nic więcej nie mów, po prostu wyjdź!
- Nie! Nie skończyłem jeszcze.
- WYNOŚ SIĘ! - krzyczę. - Powiedziałeś, co miałeś powiedzieć, a teraz do widzenia!
- Wysłuchasz mnie do końca! - uderza pięścią w marmurowy blat. Wbija we mnie ostre spojrzenie, które niejednego pozbawiłoby pewności siebie. Aczkolwiek ze mną mu nie pójdzie tak łatwo. Wiem, czego chcę i za nic w świecie nie zrezygnuję z własnego szczęścia, aby uszczęśliwić ojca czy Aidena. To moje życie, moja sprawa i moja pieprzona decyzja, a cała reszta może dla mnie nie istnieć.
- Ciebie? - drwię. - Ciebie się nie da słuchać! Twoja mutacja z ciebie zakpiła i skrzeczysz jak spróchniałe deski podłogowe! A i tak nigdy nie powiedziałeś niczego mądrego.
- Nie bądź dziecinna!
- To się nie rządź. Wynoś się do swojego królestwa i leć dalej ojcu lizać tyłek, a o mnie zapomnij!
- Tego chcesz? - dziwi się. - Chcesz odsunąć od siebie jedyną rodzinę jaką masz?
- Rodzinę? To ja mam rodzinę? Od lat macie mnie za totalne zero, pomiatacie mną i ze mnie kpicie odkąd umarła mama. Co? Nie pamiętasz jak spaliłeś wszystkie moje prace, które zrobiłam wspólnie z nią? Ledwo umarła, a straciłam po niej wszystko! Zrobiłeś to z premedytacją. Śmiałeś się z tego jak wariat! Śmiałeś się z moich łez! Sprawiało ci to przyjemność! A to mnie nazywasz nienormalną? Jestem sama od dwunastu lat. Nie mam rodziny! Zachowuję się tak jak się zachowuję bo inaczej nie potrafię sobie poradzić z tym wszystkim! Zgotowaliście mi piekło i wciąż to robicie!
- Rachel - chwyta mnie za dłoń, którą szybko wyrywam.
- WYNOŚ SIĘ! Nie wracaj! Ani ty, ani ojciec! Póki się od was nie uwolnię, będę zablokowana. Nie chcę należeć do tej rodziny! Nie chcę!
- Rachel, nie mówisz poważnie, prawda?
- WYPIERDALAJ! - wskazuję na drzwi, a moja twarz jest zapewne czerwona od złości. Nienawidzę wracać do czasów, w których mama odeszła na tamten świat, bo wtedy właśnie zaczęło się moje prywatne piekło. Ojciec i Aiden wysnuli teorię, że mama umarła, bo była wariatką. Nie pamiętają jedynie, że chorowała na raka piersi. Ba. Oni nawet o tym nie wiedzieli.
- To twoje ostatnie słowo?
- Tak. Przekaż ojcu gratulacje, z powodu pozbycia się córki.
- Jesteś tak cholernie uparta! -mówi na odchodnym. - Powodzenia w psychiatryku! - z tymi słowami zatrzaskuje drzwi wejściowe, a w moim mieszkaniu na nowo zapanowała cisza. Przez moment stoję w kuchni i wpatruję się w swoje dłonie, umazane farbą.
- Ah! Pakowanie! - przypominam sobie i zabieram się do dalszego planowania wyjazdu.
------
Hej misie ❤️
Nie wierzę, że udało mi się skończyć o tej godzinie ten rozdział 😘😘
Ale jak widać nasza Rachel jest nieugieta i brnie w to, co kocha najbardziej 😘
A następnym rozdziale poznamy Rafaela 😂
Buziole 😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro