'' To już czas"
- Kurwa mać! - przekleństwo pada z ust Rafaela, gdy tylko wchodzę do domu. Na dźwięk jego głosu od razu się uspokajam. W drodze tutaj miałam naprawdę czarne scenariusze. Ja i moja wybujała wyobraźnia. - Ja pierdole! - unosi się w momencie, gdy zatrzymuję się w wejściu do kuchni. Na całej powierzchni podłogi leżą odłamki szkła, a w samym centrum stoi mój mąż. Ma rozcięty policzek, z którego powoli sączy się krew, ale na pierwszy rzut oka, rana nie wygląda na głęboką.
- Najpierw twój Hummer, a teraz to? - zagajam z przerażeniem. - Co się tutaj dzieje?
- Sam chciałbym to wiedzieć. - przeczesuje nerwowo włosy, a następnie schyla się po średniej wielkości kamień, który został owinięty białą kartką.
- Nikogo nie widziałam na podwórku - oznajmiam. - Jak to możliwe, że ktoś niezauważalnie rzucił nam kamieniem w okno? - Rafael nie odpowiada, tylko rozwija kartkę i jak się domyślam, czyta co jest na niej zapisane. Zupełnie jak w programach kryminalnych.
- Co, kurwa? - marszczy brwi i podaje mi zmięty kawałek papieru, gdzie znajdują się tylko trzy tajemnicze słowa:
To już czas!
- Na, co czas? - wpadam w panikę i zaczynam nerwowo chodzić po pomieszczeniu. Pod podeszwami moich butów czuję łapiące się szkoło, ale nawet to nie przeszkadza mi w chodzeniu w kółko.
- Trzeba wezwać szeryfa - sugeruje Rafael i chwyta za telefon stacjonarny. - Kurwa! Nie działa. - rzuca telefonem o stół i wyjmuje z kieszeni swoją komórkę i nerwowo wybiera odpowiedni numer.
- Nic wam nie jest? - pyta ojciec, który o dziwo postanowił jednak wejść do środka. Już myślałam, że będzie koczował na podwórku przez cały weekend.
- Ja pierdole, nie ma sygnału. - fuka mój mąż.
- Pojadę po niego. - sugeruję. - Może po prostu zerwała się linia telefoniczna.
- Rachel, nawet nie było burzy. - unosi się.
- Ale telefony stacjonarne nie działają - przyznaję oczywisty fakt. - Pojadę po szeryfa i wrócę za dwadzieścia minut.
- Nie pojedziesz - rozkazuje. - Nie sama.
- Kochanie, co może mi stać? - pytam lekko poirytowana. - To, że ktoś podpalił samochód i wybił nam szybę, nie czyni mnie ze szkła. Poradzę sobie. Jestem dużą dziewczynką, a ty z moim tatą zajmij się przeszukaniem terenu.
- Nie pojedziesz - ponawia rozkaz. - Ja pojadę, a ty poczekasz na mnie w domu.
- Nie! - oburzam się. - Nie zamkniesz mnie! Chcę coś robić, a wizyta na posterunku policji jest naprawdę bezpieczniejsza, niż siedzenie w domu, gdzie jakiś psychopata wybił nam szybę!
- Rafael, ona ma rację - wtrąca tata. - My sobie poradzimy z jakimś gnojkiem, a ona nie, więc wniosek jest taki, że po szeryfa pojedzie moja córka.
***
Rafael
Moja żona jest bardzo upartą kobietą, która nigdy nie odpuści tego, co już sobie samodzielnie ustaliła w tej ślicznej główce, dlatego skapitulowałem i pozwoliłem jej jechać na posterunek policji.
Ale to było dwie godziny temu...
Rachel nie wróciła...
Szeryf również się nie pojawił...
Telefon mojej żony jest wyłączony...
To są wystarczające powody, by stwierdzić, że coś się kurwa stało!
- To ty jej pozwoliłeś jechać! - krzyczę prosto w twarz Malcoma. - Byłem temu przeciwny, ale musiałeś się kurwa odezwać!
- Rafael, złość w niczym ci nie pomoże.
- Brzmisz jak tępy scenariusz w filmach akcji. - fukam. - Rachel nie wróciła, a ja nawet nie mam cholernego samochodu by za nią jechać!
- Synu...
- Zamknij się! - warczę. - Idę jej kurwa szukać pieszo!
- Idę z tobą! To moja córka.
- Dopiero teraz obudził się w tobie instynkt rodzicielski? - pytam z drwiną, ale nie kwestionuję jego decyzji. W dwójkę mamy większe szanse na odnalezienie mojej złośliwej artystki całej i zdrowej.
- Wiem, że mnie nienawidzisz, ale to moja córka. Może wam się wszystkim wydawać, że jestem gnojem pozbawionym serca, ale odpychając ją od siebie pozwoliłem jej żyć! Przy moim boku byłaby ograniczona i nieszczęśliwa, a przy odrobienie cierpienia przeze mnie, przynajmniej realizowała swoje pasje! Tak działa Rachel! Robi na złość wszystkim tym, co nie zgadzają się z jej decyzją. Maluje, ponieważ ja jej tego zakazałem. Wyszła za ciebie, bo inaczej nie pozwoliłbym ci wejść do zarządu. Dba o twoją rodzinę, bo ja pozbawiłem ją rodziny.
- Jesteś chujem, Malcom. - stwierdzam bez ogródek. Mimo, że jest ojcem mojej żony, nie będę zmuszał się do sztucznych uśmiechów. Tu już nie chodzi o to, że chce mnie pozbawić farmy, lecz o to, że Rachel tak wiele przez niego wycierpiała.
- Nie da się ukryć - odpowiada. Głośny dźwięk syreny policyjnej, przerywa naszą wymianę zdań. Dokładnie chwilę później przed nami zatrzymuje się samochód, a z niego wysiada szeryf.
- Rafael - wita się.
- Co się stało?
- Znaleźliśmy samochód należący do twojej żony. Został porzucony na środku drogi. - zamieram.
- Gdzie moja córka? - odpowiada za mnie Malcom. Szeryf wyjmuje z samochodu aparat fotograficzny, a następnie wręcza mi go.
- Proszę spojrzeć na napis na drzwiach. - z mocno galopującym sercem spoglądam na mały ekranik w aparacie.
- To już czas - czytam na głos. - Kurwa! Taką samą wiadomość otrzymaliśmy dzisiaj poprzez wybicie szyby. KURWA MAĆ! - krzyczę. - Co się do kurwy dzieje?
- Co z moją córką? - ponawia pytanie Malcom, tym razem załamującym się głosem.
- Nie mamy na razie żadnych śladów. Napis na drzwiach został zrobiony krwią, ale na chwilę obecną nie możemy stwierdzić, czy jest to krew ludzka, czy zwierzęca.
- Znajdźcie moją żonę! - krzyczę. - Proszę, zróbcie to! Znajdźcie kobietę, którą kocham!
------
Hej misie ❤️
To następnego 😘
Który pojawi się jeszcze dziś ❤️
Buziole
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro