'' Możesz mi nie wierzyć, możesz mnie znienawidzić, ale"
Zanim zaczniecie czytać! Rozdział może być zagmatwany, ponieważ wcześniej ukazałam jedynie sielankę życia na farmie, jednak dzisiaj czas wprowadzić poważny problem i poznać trochę przeszłości Rafaela! W końcu Rachel zostanie wprowadzona w problemy farmy!
Rodzice Rafaela opuścili farmę godzinę temu, przez co w domu zrobiło się ciszej. Co jak co, ale Gwen potrafiła narobić hałasu, co strasznie wkurzało jej męża, który wraz z synem próbował pracować. W zasadzie nie rozmawiałam z Rafaelem od dwóch dni, odkąd znika z domu i wraca późno w nocy, a tak bardzo chciałam się dowiedzieć historii, o której zaczął opowiadać Hugo Rivera. Molly jednak zawzięcie tłumaczy wnuka tym, że ten próbuje załagodzić lokalną sytuację, jednakże nikt nie wprowadził mnie w żadne szczegóły.
Ciesząc się zimniejszym popołudniem, siedzę na werandzie na fotelu bujanym i przeglądam gazetę, w której znajduję artykuł na mój temat. Swoją drogą dość krótki i ciekawy.
RACHEL BRINTON ZAGINĘŁA?
Prycham na sam nagłówek. Czy w tych gazetach nie potrafią pisać czegoś bardziej sensownego? Z resztą! Kogo to niby obchodzi, że jakaś zwykła artystka zaginęła? Nie jestem ani celebrytką, ani kimś kogo zdanie naprawdę się liczy wśród ludzi, dlatego ta informacja w gazecie dość mocno mnie dziwi. Zazwyczaj moje nazwisko pojawia się w dziale o sztuce, a nie na pierwszej stronie!
Artystka i ulubienica młodych koneserów sztuki zniknęła ze swojego rodzinnego miasta na początku lipca i do dzisiaj nikt z rodziny nie ma od niej żadnego znaku życia. Czyżby Rachel uciekła przed presją jaka na niej ciąży? Przypominamy, że dwudziestego września ma odbyć się jej pierwsza wystawa w Nowym Jorku, gdzie najwięksi krytycy świata ocenią jej talent. Ten dzień może przynieść jej zarówno sukces, jak i porażkę, ale na chwilę obecną nie wiemy nic na temat jej nowej kolekcji. Nie znamy żadnej inspiracji, motywu przewodniego, ani kolorystki na jaką się zdecydowała.
Malcolm Brinton, ojciec Rachel , tłumaczy jej zniknięcie , chwilowym załamaniem nerwowym. Zarówno on jak i brat artystki nie wiedzą, gdzie ona się zaszyła i czy w ogóle wróci. Jednakże nasz informator donosi, iż panowie nie zgłosili zaginięcia Rachel, a nawet nie wyglądają na zbytnio przejętych tą sytuacją, aczkolwiek pną się po szczeblach kariery w zawrotnym tempie, tworząc coraz to nowsze zakłady przemysłowe. Czyżby Rachel nie była ważna dla swojej jedynej rodziny? I czy naprawdę Malcom i Aiden Brinton wolą niszczyć tą rewelacyjną kobietę, dla kilku hektarów ziemi? Wszystko na to wskazuje, lecz mamy nadzieję, że Rachel podniesie się z dołka i zaskoczy nas swoją nową wystawą.
- Meh - podskakuję na głos Molly tuż za moimi plecami. - Malcom i Aiden to najwięksi skurwiele jakich znam. - kwituje i jakby niby nic mija mnie i wchodzi do domu z koszem pełnym świeżych warzyw. Marszczę brwi, bo nie rozumiem tych słów, lecz moja ciekawość nie pozwala mi długo siedzieć, więc ruszam za staruszką do kuchni.
- Co miałaś na myśli? - pytam.
- Oh, bo ty nic nie wiesz - wzdycha i wskazuje na krzesło, bym usiadła. - Pomożesz mi obrać ziemniaki, a ja ci opowiem bajeczkę. - bez zastanowienia siadam i chwytam za obieraczkę.
- Więc?
- Pamiętasz może jak byłyśmy razem na targowisku i spotkałyśmy tam Joan? - przytakuję. - Wspomniała, że chce mieć tą farmę na własność.
- Tak tak, pamiętam.
- Nie no.. - wzdycha. - Nie powinnam ci tego wyjaśniać.
- Molly, ja muszę wiedzieć, co tu się dzieje. Dlaczego Malcom i Aiden Brinton są skurwielami? I o jakich problemach tutaj ciągle mowa?
- No dobra, dobra! Powiem! Tylko nie strasz mnie tą obieraczką!- delikatnie się uśmiecha, jednak jej uśmiech szybko gaśnie. - Jak już pewnie wiesz, pełnimy funkcję sołtysów i dbamy o względny porządek w tej społeczności. - przytakuję. - Ale od jakiegoś czasu straciliśmy poparcie, a to tylko dlatego, że Rafael... - urywa i zaciska usta. - Nie! Nie mogę tego mówić za niego! Po prostu musisz wiedzieć, że nasza farma jest zagrożona, możemy ją stracić, a to tylko dlatego, że Brintonowie weszli w układy z mężem Joan. Im zależy na naszych polach, by mogli wybudować oczyszczalnię ścieków, a Joan na naszej farmie, którą możemy stracić w ciągu dwóch miesięcy.
- CO? Jak to możliwe?
- Rafael popełnił kilka lat temu błąd.
- Babciu - nagłe wtrącenie Rafaela to nie jest wcale miłe powitanie. - Po co jej to opowiadasz?
- Bo myślę, że powinna wiedzieć. - odpowiada uparcie Molly. - Ale może ty jej opowiedz o twojej głupocie!
- Nie mam zamiaru.
- Rafael, stał się właścicielem farmy i pól, gdy skończył dwadzieścia jeden lat - kwituje Molly. - I w tym momencie był również szaleńczo zakochany w Peyton, która zmanipulowała go tak, że Rafael zgodził się na to, by jej rodzina stała się współwłaścicielami naszego dobytku.
- Babciu - ostrzega.
- Nie babciuj mi tutaj! - unosi się staruszka. - Nie chcę stracić farmy, a muszę się komuś wygadać! Może Rachel spojrzy na to innym okiem i powie nam, jak mamy odkręcić to, że Joan sprzedała swoje pięćdziesiąt jeden procent udziałów Brintonom. A przypominam, że w tych procentach mieści się właśnie farma i trzydzieści hektarów pola! Wystarczająco, by zbudować smrodownie i niszczyć nasze środowisko. Nie odkręcimy tego, Malcom nie pójdzie na ugodę, to kawał gnoja,a pieprzona Peyton zagrała na twoich uczuciach. Zaszła z tobą w ciążę, a gdy zapisałeś na jej rodzinę większość udziałów, usunęła dziecko i kopnęła cię w dupę. - syczy. - Więc kurwa mać, odkręć to, bo ta farma od wieków należy do naszej rodziny,a twój młodzieńczy błąd właśnie się nam odpłaca. Po prawie dziesięciu latach!
- Dlaczego akurat teraz? - pytam.
- Bo uśpili najpierw naszą czujność, a teraz atakują, ale tym razem to Brintonowie nas zniszczą. To będzie koniec.
- Niezupełnie - odpowiadam bez zbędnego namysłu. Ci ludzie są moją rodziną, a ojciec i brat nie mogą ich zniszczyć! - Brintonowie zwrócą wam udziały. - odpowiadam pewnie.
- Co? Jak to? - pyta Molly z nutką nadziei.
- Możesz mi nie wierzyć, możesz mnie znienawidzić, ale masz w swoim domu córkę Malcolma i siostrę Aidena Brinton....
----
Hej misie ❤️
Mam wrażenie, że skopałam ten rozdział, ale nie potrafiłam go napisać inaczej, za co przepraszam!
Buziole ❤️
PS. JustynaaReaderka wiem, że zapomniałam o dedykacją dla ciebie, za co również przepraszam 🙏 ale moja pamięć zawodzi! I oczywiście zapraszam was do niej na jej książkę, która właśnie zaczęła pisać 😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro