Rozdział 10 "Pożegnanie?"
- Ach, udało się złapać przestępce i go trochę przesłuchać. Dziwne uczucie. - Westchnął Gienio.
- Tak... - Przytaknął Pan G.
- Ale możemy zacząć nowe śledztwo! - Pocieszał Gienia.
- Może... - Gienio spojrzał za okno. W autobusie było bardzo duszno, a ludzie walczący o jakieś miejsce, tylko przyprawiali go o ból głowy.
- O, zaraz będzie nasza stacja! - Pan G dostrzegł przez zaparowane szyby, stacje na której mieli wysiąść. Autobus się zatrzymał, a z niego wypadło mnóstwo ludzi. Pan G i Gienio wyszli na końcu. Skierowali się ku ul. Trzcinowej, a potem skręcili do domu Pana G.
- Miło było prowadzić wspólne śledztwo! - Zawołał Gienio.
- Tak! Może kiedyś mnie jeszcze odwiedzisz? Będę czekał! -
- Pewnie! Do zobaczenia! - Mówiąc to, Gienio zawrócił, aby złapać pociąg do domu. Spojrzał na ławkę, na której poznał Sherlocka i usiadł na niej. Pomógł wyjść z torby Sherlockowi, a potem wyjął telefon i napisał sms-a do Chrupka :
Bronisławie!
Jestem już przy stacji kolejowej. Po drodze kupiłem ci jakieś pamiątki, a co do laptopa, mam zamiar kupić go już na miejscu. Pozdrów Berniego! Do zobaczenia wkrótce!
Eugeniusz
Gienio kliknął "wyślij" , a potem schował telefon do torby. Pogłaskał Sherlocka i wyjął z kieszeni złożoną gazetę. Rozłożył ją i przeczytał nagłówek : "Przestępca Złapany!!!" . Potem zszedł wzrokiem trochę niżej :
"Dzięki Eugeniuszowi Grillowi i Janowi Guardian'owi, wreszcie udało się złapać złodzieja, który już od paru miesięcy okradał firmy bakali. Okazało się, że złodziej był nie jakim, Cecyliuszem Zegarem, słynnym tancerzem! Złodziej ma 30 lat i urodził się w Gdańsku! Do złapania przestępcy przyczynił się również kot Eugeniusza Grilla : Sherlock. To dzięki niemu złodziejowi nie udało się uciec z miejsca przesłuchania! Resztę wiadomości znajdziecie na stronie 12!"
Obok zdania o Sherlocku, zostało wklejone jego zdjęcie :
Nagle nadjechał pociąg. Gienio z powrotem wepchnął Sherlocka do torby i wsiadł do pociągu. Na szczęście w środku było mniej pasażerów niż w autobusie. Zaczął padać deszcz. Krople uderzały w okno Gienia niczym natrętne muchy, które chcą dostać się do środka. Pociąg ruszył.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Gienio zapukał do grubych, drewnianych drzwi firmy bakali. Drzwi gwałtownie się otworzyły i stanął w nich Bronisław. Szeroki uśmiech, znaczył o tym, że ciągle siedział w swoim gabinecie i czekał na jego powrót.
- Witaj! Miło cię znowu widzieć! Gdzie masz laptop? - Chrupek podszedł do niego bliżej.
- A, laptop! Mam go tu! - Gienio wyjął z torby wielki, jak na mały komputerek, czarny laptop. Bronisław wyrwał mu przedmiot z ręki i obejrzał go dokładnie. Jest świetny i w świetnym stanie! Jeszcze lepszy niż mój stary! Dzięki! Dzięki! Dzięki!!!!!!!!!!!! - Chrupek zaczął lekko podskakiwać. Zaprosił Gienia do środka i razem usiedli przy stole w salonie.
- Zrobię kawę. - Gienio wstał od stołu i wszedł do otwartej kuchni, pozostawiając Bronisława z tym "cackiem" (laptopem). Kiedy Gienio spojrzał przez okno, na podwórko, zobaczył rudego lisa, grzebiącego pyszczkiem w liściach. Lis spojrzał na Gienia, a potem uciekł w krzaki. Kiedy Gienio szykował wodę do zagrzania, usłyszał szczęśliwy krzyk Chrupka :
- To najlepszy model laptopa, jaki kiedykolwiek widziałem! - Dopiero teraz Gienio przypomniał sobie o Sherlocku. Odwrócił się gwałtownie i zobaczył jak kot próbuje wydostać się z torby. Gienio podszedł do niego i mu pomógł. Kot zaczął obwąchiwać wszystkie meble i zaznaczać swoje nowe tereny w postaci... sików.
Ach! Myślę, że zrobię tak jeszcze jeden rozdział i skończę te książkę. Może kiedyś pojawi się druga część...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro