28
Pov Zayn
Odprawiłem Harry'ego z mojego domu. Nie mogłem doprowadzić żeby znowu się spotkali. Jedyne o co muszę teraz dbać to by Nadia poczuła się tu dobrze.
- Mam nadzieję, że tym razem będę miała własny pokój. Nie chcę spać z tobą.
Nawet nie ośmielałem się pomyśleć, że może być inaczej. Nie ukrywam też, że liczę na to, że za jakiś czas ona już całkowicie się do mnie przekona. Oczywiście czeka mnie dużo pracy nad sobą co pewnie nie będzie proste, ale myślę, że dam radę.
- Nie spodziewałem się usłyszeć od ciebie innej odpowiedzi. Będziesz spała tam gdzie wcześniej, a ja przysięgam, że nie wejdę bez twojego pozwolenia. Tym razem możesz mieć pewność.
- Wybacz, ale jakoś ci nie wierzę. Chcę dostać klucz do drzwi, a najlepej wszystkie klucze, które tylko posiadasz. Wolę się chociaż tak zabezpieczyć.
Jest jeszcze bardziej nieufna względem mnie niż sądziłem. Nie pociesza mnie to, i tak się nie poddam. Zbyt bardzo się w niej zakochałem.
- Średnio to rozsądne, ale nie będę się kłócić, później ci przyniosę - na szczęście posiadam trzy pary kluczy do każdego zamka, więc jej oddam tylko dwie. A na wszelki wypadek jeden sobie zostawię. Nigdy nie wiadomo co może się przydać.
***
Do moich uszu dociera głośne walenie do drzwi. Oby to nie był Harry, bo w inny sposób będę musiał wytłumaczyć mu, że nie ma tu czego szukać. Szybkim krokiem idę do drzwi, bo nie chcę by Nadia to usłyszała.
Jak tylko otwieram te drzwi to widzę przed sobą Rachel. Ta idiotka po tym wszystkim odważyła się tu przyjechać.
- Wpuścisz mnie? - pyta, a ja nie przesuwam ślę nawet o centymetr.
- Oczywiście, że nie. Przez osiemnaście lat mnie okłamywałaś, a teraz masz jeszcze czelność pokazywać mi się na oczy. Idź stąd, bo zaraz nie utrzymam nerwów na wodzy i coś ci zrobię - gdyby nie to, że Nadia się tu znajduje to na pewno bym jej coś zrobił.
Lecz się powstrzymam żeby ona nie zwyciężyła.
- Na początku miałam wątpliwości, a jak już nabrałam pewności to nie chciałam byś źle o mnie pomyślał. A Nadii przecież nie mogłam powiedzieć, że nie wiem kto jest jej ojcem. Co ona by sobie o mnie pomyślała.
A ją jak zwykle interesuje tylko jej własna osoba.
- Prawdę, czyli to, że jesteś dziwką, ale mam już dość tej bezsensowej rozmowy. Za dużo już czasu na ciebie straciłem.
- Ale ja przyjechałam po Nadie. I nie ruszę się nigdzie bez niej - głupota tej idiotki jest po prostu śmieszna.
- Oczywiście, że to zrobisz. A Nadia nie chcę cię widzieć, a tym bardziej gdzieś z tobą jechać. Mimo wszystko to ja się okazałem lepszym rodzicem niż ty. Jedź już stąd - zamykam jej drzwi przed nosem.
Przynajmniej ją mam z głowy.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro