Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1

Nogi mu drżały, gdy zmierzał pierwszy w stronę pomieszczenia. Sam nie wiedział co ma czuć, przecież oni od zawsze się nienawidzili, w szkole nie szczędzili sobie docinek i wszelakiego rodzaju agresji.

Ostatni raz się widzieli przy drzwiach do pokoju życzeń. Wtedy zginął Crabbe, dobry przyjaciel blondyna, a Harry go uratował. Po tym już się nie spotkali.

Nie chciał by Harry wybierał jego, nie wiedział co będzie się działo w tym pokoju. Odciął się od świata czarodziei, nie wiedział jaki teraz po wojnie jest Potter, ale nawet jeśli nie zrobi mu krzywdy to wizja ssania pały temu wywyższającemu się "Jaki To Ja Nie Jestem" bliznowatemu nie była marzeniem dnia. W tym momencie żałował, że chciał by przyszedł klient i zabrał go do ciepłego pokoju. Naprawdę. Wolał gnić i trząść się w cienkim szlafroczku.

Do drzwi na drugim piętrze dotarł dość wolno, przedłużał ten moment najbardziej jak miał, jednak kiedyś to musiało się zdarzyć. A Potter w żadnym razie go nie poganiał. Był cierpliwy, lub raczej zadowolony, że dłużej może patrzeć na tyłek blondyna ukryty tylko za materiałem. Malfoy czuł jak jego wzrok wwierca mu się w pośladki. Obrzydliwe. Żałował teraz, że lata grania w quidditcha wyrobiły jego dupę do tego stopnia.

Ścisnął mocniej kluczyk, który wręczył mu klient w momencie wyjścia z recepcji i przełknął ślinę, gdy wsuwał go do dziurki od klucza. Przekręcił, jednak nie chciał otwierać drzwi. Bardzo nie chciał wchodzić do środa. W podjęciu decyzji czy jest na to gotowy pomógł mu mężczyzna stojący za jego plecami. Zbliżył się i opierając tors, pełen wgłębień i wypustek, mokry, taki twardy, ujął w dłoń klamkę otwierając wrota do jamy przyjemności, jak to mówiły reklamy pani w recepcji zapewniającej klientów, że wyjdą zadowoleni.

Oczom byłego ślizgona ukazało się naprawdę piękne pomieszczenie. Ich pracodawca upewnił się w tym, że pokoje będą ładnie wyglądać.

Ściany w kolorze ciemnego bordo, długie zasłony po samą podłogę, czarne idealnie się komponowały. Na przeciwko ściany z oknem znajdowała się druga odziana od sufitu do połowy przez lustro, pod którym stała komoda pełna zabawek erotycznych, czy wspomagaczy rodzaju lubrykantów.

Na środku pomieszczenia stało duże łoże. Na pewno miękkie, oraz usłane bordowymi poduszkami, odziane w tego samego koloru kołdrę, ze złotymi wzorami.

Był to pokój luks. Drugie piętro należało do ludzi, którzy postanowili wydać więcej pieniędzy, na więcej godzin, na coś więcej niż tylko pieprzenie na pięć minut.

Kolejne pchnięcie torsem przypomniało blondynowi, że musi wejść do pomieszczenia. Najwyraźniej Harry się niecierpliwił. A Draco coraz bardziej miał dość tej nocy. Po co on przylazł? Mógł sobie wziąć wolne i iść kupić nowe ciuchy za zaoszczędzone pieniądze. Ale nie. Uznał, że chce sobie kupić nowy kociołek do mikstur, które robił na różne bóle, które w tej pracy występowały niemal codziennie, a do kupienia go trzeba było zaoszczędzić.

Z takimi myślami usłyszał tylko szczęk zamykanych drzwi. I stało się, był właśnie w jednym pomieszczeniu z Harry Potterem. Chłopcem Który Przeżył. Bohaterem świata czarodziei. Za zamkniętymi drzwiami został jego bezpieczny świat. Teraz musiał zostać profesjonalny, zrobić co ma zrobić i wrócić do holu, gdzie wypali kolejnych parę paczek papierosów z nerwów.

Draco stał przy drzwiach nie mogąc się ruszyć. Chciał zadać mu tak wiele pytań, pokłócić się, wyrazić swoje niezadowolenie i wściekły wrócić do domu. Ale szef by go wylał, a miał duży dług wdzięczności. Oraz pieniężny.

Pięć lat wcześniej, gdy Malfoy liczył sobie zaledwie dwadzieścia jeden lat, odwiedził go jakiś mężczyzna. Azjata, niższy od niego, mało pokaźnych rozmiarów w spodniach, jednak większych w ramionach. Widać, że ćwiczył. Draco za nic w świecie nie mógł przy nim zyskać spełnienia. Było tak często, jednak zazwyczaj nikogo nie interesowało czy zwykła dziwka doszła. Zostawiali go w pokoju leżącego na zużytym łóżku. Ten jednak był inny, najwyraźniej pełen kompleksów, gdyż starał się wszelakimi sposobami zadowolić ślizgona a nie mógł. Najwyraźniej przyszedł coś sobie udowodnić i mu się nie udało. Pod wpływem szału połamał młodemu mężczyźnie żebra, te wbiły się w płuca. Z ledwością go uratowano. Od tamtej pory Draco spłaca dług u alfonsa, który z dziwnego powodu postanowił go uratować i zapłacić za opiekę lekarską. Zasrane pięć lat, a wysokość jego zarobków nie pozwalała na szybszą spłatę długu. Większość i tak zgarniał szef zostawiając mu ledwo tyle by opłacił poddasze w starym motelu i mógł kupić sobie coś do jedzenia.

Harry nie miał takiego problemu z odnalezieniem się w pomieszczeniu. Bez problemu zamknął za sobą drzwi i podszedł do komody. Jeden ruch ramion i już na meblu leżał materiał jego mokrej bluzki. Zaraz po tym zaczął grzebać w szafce szukając czegoś, co by mu się przydało. Blondyn patrzył na to nieufnie, nie chciał z nim cokolwiek robić. Nie wiedział nawet na ile go wykupił.

Jednak jedno musiał przyznać. Potter się wyrobił. Po jego opalonym torsie spływały krople wody, które lądowały na nim z pukli ciemnych, gęstych oraz najwyraźniej dawno nie obcinanych włosów. Błyszczały pasma siwych niteczek, jednak tylko pomagały Potterowi w tym dojrzałym, dostojnym i silnym wyglądzie. Przystojny.

Umięśnione plecy wyraźnie poruszały się gdy jego rówieśnik wykorzystywał ramiona.

Ślizgon przełknął ślinę widząc, że w dłoniach mężczyzny pojawił się lubrykant.

- Malfoy, zbliż się tu w końcu. - Głos mężczyzny już nie był taki miły jakiego przypominał sobie z holu. Ten był bardziej szorstki. Nie znoszący sprzeciwu. Ponownie przez plecy wyższego przeszedł dreszcz.

- Czemu ja? - Zapytał w końcu. Jego głos na początku ledwo drżał, lecz szybko się opanował. Nie mógł pokazać Potterowi słabość. To, że się boi. Jego różdżka została złamana osiem lat wcześniej, po skończonej wojnie. Nie mógł wrócić do świata czarodziejskiego. A ciemnowłosy? Widać po nim było ślady walki, blizny. Na pewno został aurorem. Nie miał z nim szans.

- Może pogadamy później. Wykupiłem cię na godzinę. - Odparł bliznowaty nie patrząc nawet na niego. Podszedł tylko do łóżka, czytając etykietkę na tubce. Po kolorze było widać, że jest truskawkowa. Tak typowo. Niemal wszyscy jej używali.

Rzucił ją niedbale na poduszki i dopiero wtedy spojrzał na dalej stojącego jak słup soli mężczyznę, stojącego przy drzwiach.

Czyli musi.

Wzdychając cicho kiwnął głową i powoli podszedł do niego. Nie wiedział czego chce od niego Potter, więc pozwolił mu się pokierować. Nie mógł pyskować, Bóg wie jaką aferę by mu zrobił szef, gdyby zrobił nieprzyjemności mężczyźnie o najwyraźniej dużym zasobie portfela.

Widząc poddaństwo szatyn prychnął cicho. Nie tak to miało chyba wyglądać.

- Za czasów dzieciaka byłeś bardziej pyskaty. - Oznajmił i chwycił wyższego za ramię, sadzając go przed sobą na łóżku. Ruchem ręki rozpiął rozporek a to co wtedy Draco zobaczył, wygrało z wszystkimi myślami jakie miał do tej pory.

"Chłopiec Który Przeżył" na pewno nie był już chłopcem. Już w pełni gotowości, stał przed twarzą ślizgona jego penis, który swoją wielkością zdecydowanie nie zgadzał się z żartami o "małym przestraszonym Potterku", które ślizgoni wymyślali w pokoju wspólnym znajdującym się w lochach Hogwartu, śmiejąc się przy tym w zadowoleniu. Teraz blondynowi w żadnym razie nie było do śmiechu. Już czuł ból swojej szczęki gdy skończy.

Na widok jego zbaraniałej miny Harry aż parskał śmiechem. Uniósł dłoń i wplótł ją w gładkie, miękkie jasne włoski, kierując jego głową. Z zadowoleniem przyznał, że usta Dracona były tak samo miękkie na jakie wyglądały. Jasne, pełne. Tak przyjemnie przyciskały się na żołędziu.

Dopiero ten dotyk wywołał w Malfoyu wyraz otrzeźwienia. Wiedział, że miał pracę do wykonania, którą po prostu zaczął wykonywać.

Uchylił usta i przymykając oczy wsunął sobie główkę do ust, zaczął delikatnie ją ssać, oraz drażnić językiem. Nie chciał przy tym patrzeć na Pottera, który delikatnie głaskał jego głowę. Zbyt delikatnie. Blondyn spodziewał się nienawiści i jakiejś formy agresji, a nie czułego traktowania. Dlatego sam postanowił nie być dla niego zbyt brutalny, chowając na wszelki wypadek zęby pod wargami.

Ssąc penisa jak lizaka, powoli wsuwał go coraz głębiej, język układając idealnie pod nim. Czuł jak dość duża żyła na spodzie zaczyna pulsować. Było mu dobrze. Wiedział, że robi to dobrze. Z uśmiechem przycisnął do niej język, następnie zaczynając wykonywać ruchy głową. Przód i tył. Przód i tył.

Ilość dłoni na jego głowie powiększyła się wraz z rozpoczęciem intensywnych ruchów. Gdy poczuł jak kolejne palce wplątują się w jego włosy, zaczął się martwić, że zaraz bliznowaty użyje siły, tym samym wywołując dławienie się u ślizgona. Zdecydowanie nie chciał czegoś takiego mieć na końcu gardła.

Uchylił oczy chcąc rzucić mu nienawistne spojrzenie. Czemu w taki okropny sposób musiał zostać jeszcze bardziej upokorzony? Wystarczyło mu wyrzucenie ze świata czarodziejów. Teraz jeszcze ssał pałę mężczyźnie, który zajmował w nim wysokie stanowisko. Jednak jego cel nie został osiągnięty, a to dlatego, że Potter z zamkniętymi oczami stał napięty, po jego skroni spływała kropla potu, a z rozchylonych, malinowych warg uchodziły przyjemne dla ucha sapnięcia, westchnięcia, czy też pojedyncze jęki. Oj jak było mu dobrze.

Blondyn wiedział, że za grosz w nim kobiety, a pod wpływem takiego widoku i dźwięków, stanąłby każdemu gejowi, nie ważne czy lubił Pottera, czy tak jak w przypadku frefki – nienawidził.

Gdy tylko poczuł jak krew zaczyna pulsować w jego penisie, zacisnął uda, starając się skupić na wykonywanej pracy ustami. Wszystko tylko nie podniecenie widokiem zadowolonego gryfona.

Wtedy stało się coś, czego szarooki na pewno się spodziewał. Poczuł nacisk z tyłu głowy, oraz nagle przyspieszone ruchy niższego. Mimo iż tego nie chciał, stało się. Zniecierpliwiony postanowił uatrakcyjnić dość powolne pieszczoty. Nim wyższy się spostrzegł, jego usta były ostro pieprzone, a w kącikach oczu zaczęły pojawiać się łzy. Zdecydowanie za głęboko. Koniuszek przyrodzenia czuł naprawdę głęboko w gardle. Nie wiedząc co ma zrobić z palcami, zacisnął je na już prawie odkrytych udach byłego członka domu Godryka, wbijając w nie paznokcie. Z jego ust non stop uchodziły nieprzyjemne dźwięki, natomiast spomiędzy warg bliznowatego zdecydowana odmiana. Jęki zadowolenia.

Długo nie musiał czekać na dojście przez słynnego Harry'ego Pottera. Potrwało to może z parę minut i jego twarz została przyciśnięta mocno aż po samo podbrzusze. Zaraz po tym słona sperma oblała jego gardło, przez co łzy spłynęły po jego policzkach, a on wykrzywił się, chcąc jak najszybciej uciec przed "bohaterem". Nie chciał tego. Czuł się upokorzony, wykorzystany, zgwałcony. O wiele bardziej niż przez całe osiem lat pracowania w tym przybytku. Przy tym co przeżył teraz, wszystkie poprzednie sytuacje były wręcz dziecinnie zabawne.

Gdy szatyn wyjął penisa spomiędzy jego napuchniętych warg, poczuł jak słona ciecz sama spływa mu niżej, co skończyło się na połknięciu.

- Fiut. - Udało się słyszeć tylko spomiędzy warg Malfoya, po tym jak ten opadł na materac ukrywając załzawioną twarz w pościeli. Niższy słysząc te słowa, parskał tylko śmiechem. Jak zawsze. Wyśmiewał się ze ślizgona. Chłopca z zielonego domu, który teraz drżał na bordowej miękkiej pościeli, ukrywając się pod miętową narzutką.

- Masz mi coś jeszcze więcej do powiedzenia? - Zadał pytanie auror, a materac ugiął się pod jego ciężarem. Draco nagle poczuł jak silne, duże dłonie łapią go w biodrach i przesuwając dalej, w stronę poduszek. Podkulił nogi chcąc się ukryć, jednak silniejszy po prostu ułożył go na brzuchu rozsuwając jego blade uda.

- Tak. Jesteś dupkiem. Chamem. Nie ważne, że jestem dziwką. - Rozdygotany, czujący się bezsilnie chłopak wypluł ostatnie słowo z odrazą. - Naprawdę czujesz się lepiej, ruchają mnie? - Zapytał dalej wciskając twarz w jedną z poduszek, którą dodatkowo objął ramionami. Wydawał przez to dość małe zrozumiałe słowa, jednak Potterowi to nie przeszkadzało w niezrozumieniu go.

- W sumie to... Tak. - Odparł odrzucając materiał spodni i siadając pomiędzy udami wyższego.

- Fiut. - Warknął chłopak, jednak wtedy przyszła kolejna dawka upokorzenia. Tym razem chyba nawet o wiele gorsza, gdyż o zgrozo, Potter znał się na rzeczy.

Szatyn wziął tubkę, wylewając sobie dość sporo na palce, a następnie po prostu najzwyczajniej w świecie rozsunął blade pośladki Malfoya. Na to blondyn wcisnął głębiej twarz w poduszkę udając, że go tu nie ma i jest to tyłek obcej osoby. Nie jego.

Trudne to jednak było, gdy zimny, nawilżony palec wsunął się jako pierwszy w głąb jego ciała. Od razu ugryzł materiał, a pierwszym jego odruchem była ucieczka, której zresztą nie pochwalał szatyn, chwytając drugą dłonią jego biodra, twardo trzymając je przy sobie.

Poruszał palcem delikatnie, wchodził i wychodził nim z jego ciała, sprawiając w Draco ciche syknięcia. Wyraźnie czuł, jak ociera się o ścianki, jakby czegoś szukając.

- Czemu taki jesteś... - Zdołał tylko wyszeptać, nim poczuł jak do jego wnętrza wchodzi kolejny palec. Ten jednak przewyższył szalę. Nie było to jakoś niesamowicie bolesne. Przez tyle lat już przywykł. Na dodatek, Potter robił to nad wyraz delikatnie, szukać czegoś co w latach praktyki znał dość szybko. Utwierdziło go to w przekonaniu, gdy z gardła Malfoya uciekł pisk pomieszany z jękiem. Który był spowodowany czymś co musiało na chwilę przyćmić jego umysł, gdyż skory na przyjemność poruszył biodrami raz jeszcze, szukając cudownego uczucia.

Jaki on był łatwy. Tego typu myśli w głowie przebiegały przez jego mózg, ale z drugiej strony, starał się bronić. Na przestrzeni wszystkich lat, rzadko się zdarzało, by było mu dobrze. Prawie nikt nie umiał, lub nie chciał robić tego w ten sposób. Tak tęsknił za uczuciem, gdy zwijał się pragnąc więcej i więcej. Tak jak Zabini mu robił w szkole.

- Widzę, że nagle zrobiłeś się milutki... - Zaśmiał się na powrót Potter. Wydawać się mogło, że cała ta sytuacja wyjątkowo go bawiła.

Ledwo wyczuł taką zmianę w chłopaku, wyjął palce i zastąpił je czymś innym, co zdążyło stwardnieć przez tych parę minut, na nowo. Z nie małym uśmiechem ujął mocniej jego uda i usadził go sobie w tej niewygodnej pozycji na udach, podczas gdy głową zarumienionego po samo czoło Dracona, dalej wtulała się w poduszkę, leżącą na materacu.

Dało się słyszeć ciche szepty z jego ust. Najwyraźniej przestanie pieszczenia jego prostaty przywróciło mu umysł, gdyż co chwila powtarzał "nie". Nie przeszkadzało to jednak Harry'emu, w pochyleniu się i wsunięciu w rozciągnięte, lecz dalej tak uroczo zaciśnięte wejście do jego ciała.

- O kurwa. - Dało się słyszeć stęknięcie ich obu. Jednego z przyjemności, gdyż dawno nie miał możliwości bycia w łóżku z innym mężczyzną. Drugi za to w szoku, otwierając szeroko oczy pod wpływem tak dużej zawartości w swojej pupie.

- Potter. Wyjmuj go. - Zdołał jedynie wypowiedzieć, zanim było za późno, a auror zaczął się poruszać, wywołując cichy krzyk opuszczający gardło blondyna. Długo również nie musiał czekać na przyjemność, która co prawda mieszała się z rozpoczętym bólem. Lecz gdy szatyn pamiętając mniej więcej ułożenie prostaty, w tak prosty sposób ją znalazł, wywołał jedynie w blondynie odruch jęczenia, jak najtańsza dziwka.

Było mu dobrze. Było mu nieopisanie dobrze, gdy ten, który wygrał z Voldemortem, niszczył go w taki sposób od środka. Jedyne co mógł to zaciskać dłonie na prześcieradle. Wtulać nos w poduszkę i jęczeć w chwili uderzenia w tak czuły dla siebie punkt.

Sprośne słowa z ust podnieconego, sapiącego Pottera nie pomagały. Gdy co chwila pytał się, czy tak jest dobrze. Czy dobrze go rucha. Z każdym tym słowem jakaś ciasna pętelka zacisnęła się jeszcze mocniej gdzieś w jego podbrzuszu.

Nie chciał teraz na niego patrzeć. Szatyn nie był osobą, która mogła zobaczyć jego zadowolony wyraz twarzy, który potwierdzał każde zdanie i pytanie drugiego.

Nie dało się jednak nie słyszeć wszystkich tych odgłosów odbijających się od ścian pomieszczenia.

Tak więc, wiedziałam, że może wam się spodobać, ale może wy sami wyraźcie swoją opinię na temat tego rozdziału. Jestem bardzo ciekawa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro