Rozdział VI
Po wspaniałym popołudniu wróciliśmy spacerem do domu. Nasza rozmowa mogła trwać bez końca. Gdy stanęliśmy pod drzwiami rezydencji, był już wieczór. Slendy pocałował mnie w policzek i telepną się do gabinetu. Ja za to weszłam drzwiami i ruszyłam w stronę kuchni.
Postanowiłam zrobić sobie kolacje. Nie wiem nawet kiedy zeszli się wszyscy domownicy i skończyło się na tym że zrobiłam coś każdemu. Przy okazji poznałam nowego domownika E.J, który ma trochę niecodzienny gust. Uwielbia ludzkie nerki. Zapewnił mnie że moich nie tknie. W końcu Toby' emu zrobiłam gofry, Masky' emu i jego bratu sernik, Sally i Jeff dostała kanapki, E.J dostał sałatkę z nerkami, a sobie i Jane zrobiłam po sałatce z kurczakiem. Slendy nie pojawił się na kolacji, więc postanowiłam do niego pójść. Zanim to zrobiłam położyłam Sally spać i przeczytałam jej bajkę na dobranoc.
Po chwili byłam już pod jego gabinetem. Otworzyłam drzwi i rozejrzałam się. Wystraszyłam się że coś mu się stało. Podeszłam do drzwi od sypialni i lekko je uchyliłam. Slendy jakby nigdy nic leżał sobie na łóżku i czytał książkę ode mnie. Odetchnęłam z ulgą i poszłam wziąć prysznic. Po długim, ciepłym prysznicu przebrałam się w piżamę i weszłam do pokoju. Popatrzyłam jeszcze raz na Slendy' ego i położyłam się obok niego. Ten odłożył książkę i przytulił się do mnie. Wtuleni w siebie zasnęliśmy.
Poczułam jak ktoś całuje mnie w czoło. Wiedziałam dobrze kto to. Otworzyłam pomału oczy i się uśmiechnęłam. Slendy już w swoim garniturze stał nade mną. widząc że się obudziłam usiadł na łóżku, a ja się przysunęłam w jego stronę.
- Coś się stało? - spytałam
- Moi bracia chcą cie poznać więc dziś przyjadą - odpowiedział i chyba nie był zbyt zadowolony z przyjazdu braci.
Zaśmiałam się i pocałowałam go.
- Nie cieszysz się z ich przyjazdu - bardziej stwierdziłam niż zapytałam
On już nic nie odpowiedział. Poszłam się ogarnąć i wraz z Slendy' m zeszłam na śniadanie. Dziś nie chciało mi się gotować więc wzięłam tylko jakiś jogurt z lodówki. Jak reszta przyszła miała niemiłą niespodziankę, gdyż sami musieli sobie coś ugotować. Skończyło się to bałaganem w kuchni i wielką kłótnią. W końcu ulitowałam się nad nimi i jak tylko posprzątali kuchnie, zrobiłam im coś dobrego.
Wszyscy się rozeszli, a ja, jak to ja, poszłam po książkę i zaczęłam ją czytać. Slendy dołączył do mnie i także zaczął czytać. W końcu Slendy normalnie siedział i czytał, a ja oparta o niego, rozłożyłam się na reszcie kanapy także czytając. Siedzieliśmy tak w salonie przez dobre dwie godziny. Mimo hałasu panującego w pomieszczeniu usłyszałam jak ktoś wchodzi. Popatrzyłam na Slendy' ego, który chyba też usłyszał trzask drzwiami.
- Już są - powiedział chłodno
- Jak optymistycznie - powiedziałam sarkastycznie i posłałam uśmiech
- On zawsze taki był - powiedział jakiś facet w płaszczu i kapeluszu
W ręku miał różę
- Jestem Offender - powiedział podchodząc do mnie
Ja zmieniłam pozycję na siedzącą
- Emma, miło mi poznać - posłałam mu promienny uśmiech
- A to piękny kwiatek, dla pięknej dziewczyny - podał mi różę, a któryś z pozostałych odchrząknął
Popatrzyłam na resztę jego braci z uśmiechem.
- Ja jestem Tender. Offendera już poznałaś, a to Splendor - pokazał na wesołego faceta w garniturze w groszki. On sam był ubrany w sweter, a na nosie miał okulary.
- Miło mi was poznać - powiedziałam do wszystkich
- Nam także - powiedział Tender
Jest z nich najbardziej podobny do Slendy' ego. Jeśli o niego mowa to nie wyglądał na szczęśliwego. Offender widocznie to zauważył.
- A ty co braciszku taki ponury? - spytał wielce wesoły - Ja jakbym miał taką dziewczynę to nigdy bym nie był smutny - powiedział posyłając mi figlarski uśmieszek.
Gadaliśmy tak jeszcze długo. W końcu wszyscy się rozeszli do reszty. Dochodziła już trzynasta, czas na obiad tylko co im przygotować. Musiałam kogoś o to zapytać. Poszłam do kuchni pogrążona tymi myślami. Usiadłam na jednym z blatów.
- Będę musiała zapytać się Slendy' ego - powiedziałam sama do siebie
- O co chcesz się go pytać? - usłyszałam pytanie
Popatrzyłam w stronę głosu i zobaczyłam że Tender stoi w drzwiach. Uśmiechnęłam się do niego.
- Zastanawiam się co wam zrobić na obiad - powiedziałam dalej siedząc na blacie
- Chcesz nam coś zrobić? - zapytał dla pewności
Pokiwałam głową.
- Ale nie wiem co wam mogłoby posmakować - znowu się zamyśliłam
- Mogę ci pomóc - zaproponował
Zgodziłam się i zaraz wzięliśmy się do roboty...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro