Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

"Morderca na wolności" - taki artykuł widniał na pierwszej stronie gazety, znajdującej się na biurku w ciemnym pokoju. Poza gazetą znajdował się tam niewielki, czarny laptop. Obok niego walała się sterta książek i notatek. Nad biurkiem znajdowało się średnie okno, które rozjaśniało lekko cały pokój. W całej tej scenerii widać było granatowe ściany i znajdująca się na nich spora ilość zdjęć. Były one różnorakie i układały się w kształt serca, znajdujący się nad łóżkiem. W nim spała dziewczyna o czarnych włosach przykryta kołdrą w szachownice. Obok łóżka stał mały szklany stolik. Stał na nim budzik w kształcie pluszowego misia. Po drugiej stronie pokoju widać było niedomkniętą komodę z ubraniami,gigantyczny czarny fotel, wielkie lustro i jeszcze większą półkę z wieloma książkami oraz pamiątkami z wycieczek do różnorakich krajów. 

   Tego dnia obudził ją budzik dzwoniąc, jak na złość, bardzo głośno. Dziewczyna wyciągnęła tylko rękę spod ciepłej kołdry i wyłączyła dzwoniące urządzenie. Po chwili leżenia w ciszy podniosła się opierając swoje zmęczone ciało na rękach. Usiadła na łóżku. Była ona studentką psychologii. Wyglądała na około dwadzieścia lat, dziewczyna niewielkiej lecz silnej postury, długich czarnych włosach kolorem przypominające bezksiężycową noc, miała na imię Emma. Miała na sobie czarny stanik oraz długie spodnie od piżamy w kratkę. 

    Wstałam z łóżka przecierając swoje brązowe oczy. Rozglądając się po pokoju. Mój wzrok zatrzymał się na budziku pokazującym szóstą rano. Później rozciągnęłam się, jak to miałam w zwyczaju robić i szybkim krokiem udałam się w stronę komody. Zapowiadał się ciepły wiosenny dzień. Wybrałam sobie swój ulubiony komplet ubrań. Składa się on z podartych jasnych dżinsów i szarej luźnej tuniki z czarną narzutką. Zaraz potem udałam się do toalety. 

    Jest ona utrzymana w jasno zielonych barwach. Wzięłam tylko odświeżający prysznic i szybko się ubrałam. Spoglądając w lustro spostrzegłam swoją bladą twarz, którą zakrywały nierozczesane włosy. Zabrałam szczotkę leżącą niedaleko lustra i zaczęła pomału rozczesywać swoje jeszcze wtedy nieogarnięte włosy. Uczesałam się w wysoki kucyk i po chwili namysłu zaczęłam nakładać makijaż. Przed wyjściem jeszcze nałożyłam swój naszyjnik z metalowym ptakiem z origami. Dostałam go od rodziców przed wyjazdem na studia. Zawsze noszę go ze sobą, aby mi o nich przypominał. 

   Gdy tylko wróciłam do pokoju usłyszałam swój dzwoniący telefon. Odebrałam go szybko. Okazało się, że dzwoni do mnie moja przyjaciółka Paulina. Po długiej rozmowie rozłączyłam się. Nakładając zegarek zobaczyłam na nim że jest już parę minut po siódmej, a za chwile miałam wykłady. Szybko zgarnęłam swój skórzany plecak, wpakowując do niego potrzebne książki i bez śniadania ruszyłam biegiem na uniwersytet.

   Blok, w którym mieszkam znajduje się na obrzeżach miasta. Tuż przed nim stoi przystanek autobusowy, zaś za nim rozciąga się gęsty i wielki las. Często do niego zachodzę, aby pospacerować w ciszy i spokoju. Jednak tym razem nie biegłam do niego, lecz na przystanek. Ledwo zdążyłam na autobus. Usiadłam na pierwszym wolnym miejscu, które zobaczyłam. Gdy już odpoczęłam po biegu postanowiłam poszukać słuchawek. Jechałam tak parę minut, słuchając muzyki. Wychodząc z autobusu napotkałam Paulinę i Szymka czekających na przystanku:

- Hejka! - powiedziałam, wychodząc z autobusu. - Długo czekaliście? - zapytałam. Nie lubię gdy ktoś na mnie czeka, dlatego zawsze staram się być punktualna.

- Nie! Dopiero przyszliśmy. - odpowiedziała wesoło Paulina. Zawsze była pozytywną osobą o rudych włosach, jednak bardzo roztrzepaną. Uwielbia czytać różne straszne opowiadania, miejscowe legendy i creepypasty.

- Chodźmy bo mamy dziś z panem Grzegorzem, a on nie toleruje spóźnień. - powiedział Szymon. Pokazując na czerwony zegarek, który miał na nadgarstku.Szymon jest blondynem o niebieskich oczach i przepięknym uśmiechu. Na jego słowa wywróciłam tylko oczami.  Jak zwykle miał racje, za parę minut zaczynały się zajęcia. Nikt nie lubił wykładów, gdy prowadził je pan Grzegorz, którego wszyscy nazywali zrzędą lub staruchem. Oprócz tego ciągnęły się w nieskończoność. - Szybciej! - krzykną Szymek, który był już w połowie drogi. Popatrzyłyśmy z Pauliną na siebie, po czym pobiegłyśmy za nim. 

   Parę minut później byliśmy już na miejscach. Była to duża sala z wieloma ławkami. Ściany były pomalowane na szaro. Przed tablicą stał podest na którym zawsze stał nauczyciel. Po jego lewej stronie znajdowało się biurko z komputerem, zaś z prawej mównica. Nad tym wszystkim na suficie wisiał rzutnik, podłączony do komputera na biurku skierowany w stronę tablicy. 

   Zajęliśmy miejsca na końcu, gdzie zawsze stała nasza ulubiona potrójna ławka. Była to jedyna taka ławka w całej sali. Jak tylko rozsiedliśmy się wygodnie, w drzwiach staną pan Kamil. Ma on dwadzieścia pięć lat, jest najmłodszym nauczycielem w całym budynku. Wiele studentek kocha się w nim przez to, że jest przystojnym brunetem o piwnych i głębokich oczach. Przywitaliśmy go tak jak wita się nauczycieli w podstawówce wstając z miejsc. Wszyscy zaczęliśmy szeptać między sobą o tym co się dzieje. 

- Gdzie jest pan Grzegorz? - zapytała jakaś dziewczyna wstając z trzeciej ławki. Wszyscy popatrzyliśy na nią i znowu zaczęliśmy szeptać. Dziewczyna szybko usiadła na miejsce cała czerwona. Pan popatrzył się na nią i uśmiechną się do niej promiennie. 

- Tego nikt nie wie. Nie pojawił się dziś w pracy, nikt nie wie dlaczego. Prawdopodobnie zachorował. - powiedział nauczyciel z uśmiechem, lecz można było wyczuć jego niezadowolenie z sytuacji. 

-To zastanawiające - wyszeptałam. -Przecież on zawsze jest i nigdy się nie spóźnia - ciągnęłam myśl. Jestem tak zdezorientowana, że nie mogę skupić się na lekcji. - Przecież gdyby był chory skontaktowałby się ze szkołą - ciągle cicho mówiłam pod nosem.

- Myślisz że to sprawka Slendy'ego? - zapytała Paulina. Mało co nie spadłam z krzesła. Na co nauczyciel spojrzał prosto na mnie pytająco. 

- Przepraszam... - powiedziałam, unikając wzroku nauczyciela. Nauczyciel odwrócił się na pięcie i wrócił do lekcji. Spojrzałam na Paulinę pytającą. - O kogo ci chodzi? - zapytałam zdezorientowana. Jak zwykle była w innym świecie. 

- Opowiem ci po wykładzie - odpowiedziała puszczając oko. Odwróciłam się do Szymka, lecz ten już spał. Jak na każdym wykładzie. Jest bardzo zdolny, ale przez to że uczy się po nocach jest wiecznie zmęczony.

  Reszta wykładu minęła szybko. Nie mogłam się skupić, coś tu nie gra...  



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: