Rozdział VII
Bracia Slendy' ego poszli następnego dnia. Jeśli chodzi o obiad to był wielki harmider, zresztą jak zawsze. Czas wolny spędzałam na zmianę z Slendy' m, a jego braćmi. Splendor rozbawiał mnie do łez, a Offender próbował mnie podrywać, z czego wynikła nie mała kłótnia. Gdy oni się kłócili ja poznałam bliżej E.J i Jane. Mogę już ich nazwać pełnoprawnymi przyjaciółmi. Rozmowę z nimi przerwał Slendy, który wkurzony na Offendera zabrał mnie i teleportował do pokoju. Zazdrosny Slendy, tego jeszcze nie widziałam, a na pewno nie tak bardzo. Skończyło się na tym że spędziliśmy wieczór sami, przez co nie było nas na kolacji. Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam.
Poczułam znajome mi ciepło. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Slendy' ego. Pierwszy raz wstałam pierwsza. Mimo tego nie chciałam wstawać. Obserwowałam go, wsłuchując się w jego bicie serca. Teraz wiem dlaczego pary tak lubią spać razem.
- Długo jeszcze będziesz mi się przyglądała? - spytał głos w mojej głowie.
- A ja wiem, tyle by się nacieszyć widokiem śpiącego Slendy' ego. - zażartowałam
Odwrócił głowę w moją stronę i popatrzył się na mnie.
- Mimo twojego braku twarzy zawsze wiem jaką masz minę - powiedziałam przyglądając się bliżej
- Naprawdę? - spytał
Pokiwałam głową.
- Dzisiaj po obiedzie wraz z proxy wyjdziemy - powiedział po chwili namysłu
- Kiedy wrócicie?
- Późno, nie zdążymy na kolacje
Pogadaliśmy jeszcze chwilę i w końcu ubrani zeszliśmy na dół do kuchni. Co nie było najlepszym pomysłem. Cała była w mące, na ścianie były porozbijane jajka, a ciasto latało z jednej strony na drugą. Stanęliśmy w drzwiach i zobaczyliśmy kłótnie Toby' ego i Masky' ego. Rzucali w siebie czym popadnie. Naglę Slendy dostał ciastem w twarz. Ledwo powstrzymałam się od wybuchnięcia śmiechem. Wzięłam trochę ciasta na palec, aby spróbować jak smakuje.
- Całkiem nieźle, ale za bajzel macie 3 - powiedziałam tonem nauczycielki
- Emma mogłabyś nas zostawić? - zapytał Slendy strzepując resztę ciasta.
Pokiwałam głową lecz zanim wyszłam do salonu wzięłam sobie jogurt na śniadanie. Usiadłam na kanapie i włączyłam wiadomości.
" Parę dni temu na imprezie studenckiej doszło do rzezi, jedyni przeżyli pamiętają tylko że sprawców była trójka. Twierdzą że ich przyjaciółka uratowała ich i została przez sprawców porwana. Policja wszczęła już dochodzenie na jej temat. Będziemy na bieżąco informować was o sprawie. A teraz wiadomości ze świata sportu..."
Nie słuchałam więcej zastanawiałam się co teraz zrobić. Dobrze znam moich przyjaciół, oni nie odpuszczą puki nie dowiedzą się co jej jest. Poczułam się rozbita. Zamyślona nie zauważyłam kiedy do pokoju weszła Jane.
- Co się stało? - spytała widząc mnie zamyśloną
- Mam kłopot. - popatrzyłam na nią - Chodzi o moich przyjaciół - powiedziałam widząc jej zatroskaną minę
Wzięła mnie za rękę. Słyszałam krzyki w tle, ale je zignorowałam.
- W wiadomościach było o mnie. Pamiętają że ich uratowałam, wiedzą że nie zginęłam. Nie spoczną puki nie będą wiedzieć czy nic mi nie jest. Nawet jak sprawa ucichnie, oni nie przestaną mnie szukać.
- spuściłam znów głowę
- To co planujesz? - spytała
- Pogadam o tym ze Slendy' m, ale to jutro dziś ma jeszcze parę spraw w związku z ich " wyjściem" - zrobiłam cudzysłów w powietrzu, na co Jane się zaśmiała
- Jestem z tobą. Pamiętaj - powiedziała
Dziewczyna potrafi dodać otuchy. Gadałyśmy jeszcze trochę na inne tematy. Niedługo potem poznałam nowego domownika Bena. Chyba jako jedyny jest blondynem. Rozmawiałam z nim tylko raz, a już wiem że jego wielką miłością są gry. Jane zaczęła rozmowę z E.J, której nie rozumiałam, a Bena pochłonęła gra na PSP. Postanowiłam im nie przeszkadzać i dowiedzieć się jak tam ma się kuchnia. Gdy weszłam o dziwo po wojnie nie było już śladu, a chłopacy kończyli już sprzątać.
- Łał po apokalipsie ani śladu - powiedziałam śmiejąc się pod nosem
- To wszystko twoja wina - powiedział oburzonym głosem Toby
Nie powiem byłam zaskoczona.
- Niby dlaczego? - spytałam ciekawa
- No bo gdybyś przyszła wcześniej to nie musielibyśmy gotować sami - odpowiedział a reszta pokiwała zgodnie głowami
- Dobrze zapamiętam to - ledwo powstrzymałam się od napadu śmiechu.
Na pocieszenie zrobiłam dla nich późne śniadanie czyli gofry dla Toby' ego i sernik dla braci.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro