Rozdział 8
/Pov. Alex/
-I co o nim myślisz?- spytała Nina zajadając się kwaśnymi żelkami. Nigdy nie mogłam pojąć jak może je jeść. Okey jeszcze rozumiem, no nie wiem może z trzy paczki dziennie ale, ona właśnie pochłaniała szóstą a koło niej dumnie spoczywały jeszcze dwie paczuszki tych wątpliwych przyjemności.
-O co dokładnie pytasz?- spytałam związując swoje włosy w wysokiego kucyka by mi w nocy nie przeszkadzał.
-Doskonale wiesz o co chodzi, więc nie udawaj głupiej. Obie wiemy, że charakter ma okropny ale, musisz przyznać, że jest przystojny- mruknęła w moją stronę i wpakowała kolejną garść żelków do buzi.
-Przyznaję jest całkiem niezły, ale do ideału sporo mu brakuje.
Nagle Nina spojrzała na mnie jakbym jej co najmniej powiedziała że Święty Mikołaj odwiedził mnie wczoraj w nocy.
-Ale podoba ci się jego brat, tak? Z wyglądu Cloud jest dla ciebie atrakcyjny, czyż nie?
-Oczywiście, w końcu komu by się nie podobał? Ta kwadratowa szczęka i ciemne włosy. Jedyne co to mógłby mieć je odrobinę dłuższe i niezbyt lubię tę zieleń w jego oczach. Znaczy ładne ma oczy, ale jakoś ie przemawiają do mnie.
-Zaczynasz bredzić, wiesz? Cloud i Nick wyglądają niemal jak bliźniacy, jedynie co ich różni to wiek i długość włosów. A z tego co wiem, ty lubisz jak facet ma nieco dłuższe włosy.
-Dobra, skończmy już ten temat. Zjadaj te swoje kwaśne dżdżownice, gaś światło i idź spać- powiedziałam już zakopując się w cudownej miękkiej pierzynie i zamykając oczy.
-To są węże!
/Pov. Cloud/
Siedziałem właśnie w swoim gabinecie na wpół oglądając moje biurko, na którym walały się różne papiery a na wpół słuchając narzekań mojego młodszego braciszka. Chyba nigdy nie słyszałem by powiedział tyle słów jednego dnia, ale przecież nie mogę się dziwić bo przecież właśnie znalazł swoją mate, która kazała mu, łagodnie to ujmując spadać na drzewo.
-Widziałeś ty w ogóle kiedyś tak nieposłuszną wilczycę niż ona! Jak ona w ogóle śmiała tak odzywać się do mnie! I to w obronie czego? Jakiejś podrzędnej wilczycy, jakiejś delty! Przecież to mnie powinna bronić, stawać za mną murem a ona mnie wystawiła- w sumie zabawne było patrzeć jak sam się nakręca i nie śmiałem mu w tym przerwać, w końcu nie tylko samice muszą się czasem wygadać. Wbrew pozorom faceci potrafią jeszcze dłużej plotkować niż kobiety.
-No dobra może nie powinienem obrażać jej watahy, no ale skoro jest moją mate to chyba logiczne, że musi przenieść się tam gdzie ja, prawda?!
-Niby masz racje, że to zazwyczaj samice przenoszą się do watah swych partnerów, ale o tym decyduje twoja i jej pozycja w stadzie oraz wasze wspólne ustalenia. Równie dobrze to ty możesz przenieść się do jej watahy.
-Ty chyba sobie żartujesz! Mam przenieść się do jej watahy? To przecież śmieszne! Ona tu się przeniesie i będzie ze mną mieszkać jak to przystało na naszą pozycję.
-Wiesz, ale ona również jest betą.
-Jest betą przez rodowód. Dobrze wiesz, że jeśli ty zginiesz nie pozostawiając następcy to ja przejmę dowództwo nad watahą. Równie dobrze mogłem odejść i założyć własną watahę. Zostałem tu tylko ze względu na ciebie. Obydwoje dobrze wiemy że z pozycji alfy zrezygnowałam by móc być twoją betą i ci pomóc po śmierci rodziców.
Natychmiast w mojej głowie zaczęły krążyć niechciane wspomnienia. Nick miał racje, to on ma większe prawo by przewodzić mimo że to ja byłem starszy. Nigdy nie zapomnę mu ile dla mnie zrobił i jeszcze więcej poświęcił
-Dobrze to wiem i dlatego, jeśli tylko będę mógł to pomogę ci, nie ważne w jaki sposób.
-Nie mówmy już o tym. Skoro ja już znalazłem swoją mate to teraz twoja kolej- powiedział z tym swoim cwanym uśmiechem na ustach i wyszedł z mojego gabinetu.
/Pov. Alex/
Stoję właśnie przed domem i zbieram się na odwagę by zadzwonić. Do kogo? Do największego idioty, dupka i frajera pod słońcem i nie mówię tu o moim pożal się boże mate, tylko o jednym z dwóch moich starszych braci- John'a i Rick'a.
Krążę tak jeszcze przez parę minut zastanawiając się jak to zrobić aż w końcu decyduje się iść na żywioł. Szybko wybieram numer do Johna'a i przystawiam telefon do ucha. Czekam kilka sekund a zdenerwowanie w moim brzuchu ciągle się wzmagało. W końcu ile można odbierać jeden, głupi telefon. W dodatku od własnej i jedynej siostry!
-Halo, z kim mam przyjemność?
-No na pewno to sama przyjemność odebrać i rozmawiać ze swoją siostrą, z którą przypominam nie widziałeś się i nie rozmawiałeś ze mną przez tydzień- powiedziałam z wyrzutem
-Dobra Alex mów co chcesz, wróciłem wczoraj z delegacji i przespałam nie całe trzy godziny, zmęczony jestem. Wiec jeśli to nie jest ważne to żegnam.
-Czy ja wiem, jak dla mnie to że, siostra znalazła swojego mate to dość ważne wydarzenie.
Przez chwilę nic się nie działo, ale gdy tylko otworzyłam usta by coś powiedzieć to po drugiej stronie słuchawki rozległ się przeciągły pisk jakby dwunastoletnia dziewczynka poznała swojego największego idola.
Czekałam kolejne chwilę aż John wróci do rozmowy ze mną ale słyszałam tylko jakieś szuranie i trzaski. Skierowałam się więc w stronę hamaka, który znajdował się w cieniu drzew i gdy tylko zamierzałam usiąść, znowu usłyszałam przez słuchawkę trzask i głosy całej rodziny. Po chwili jednak starszy brat nie wytrzymał i krzyknął na rodzinę by zamknęli jadaczki bo niczego się nie dowie.
-Opowiadaj siora jak to się stało i kim on do cholery jest!
-A ty przypadkiem nie byłe śpiący? Może zadzwonię za kilka godzi?- Spytałam z udawaną obawą.
-Ani mi się waż! Jak tylko to zrobisz to osobiście przyjadę i wszystkiego się dowiem.
-Dobrze, już dobrze. Jak wiesz pojechałam w delegacje do Alfy Cloud'a i przypadkiem na kolacji spotkałam jego brata- bete, który okazał się moim mate.
-Boże to cudownie jak tylko wrócisz do domu będziesz musiała mi wszystko opowiedzieć i to ze szczegółami- potem rozłączył się nie czekając na moją odpowiedz.
Gdy tylko schowałam telefon do kieszeni moich jeansów i już miałam zamiar się ułożyć na hamaku, usłyszałam za sobą chrząknięcie. Automatycznie odwróciłam się i spotkałam się oko w oko z moim mate.
-Chyba musimy uciąć sobie pogawędkę, maleńka- powiedział z uśmiechem na ustach, ale jego oczy się nie śmiały.
A ja już wiedziałam że, mam przejebane.
Data: 4.05.32018
Ilość słów: 981
Nie wiem czy to przeczyta ale chcę podziękować za ten komentarz AlexaEvans-Black bo tylko dzięki niemu dodaje dziś rozdział. I wszystkim , którzy to czytają, dają gwiazdki oraz komentują- to bardzo podnosi na duchu i zachęca do pisania.
I jestem w sumie trochę szczęśliwa widząc ile osób dodaje to opowiadanie do swoich bibliotek oraz to że pierwsze rozdziały mają ledwo 300 słów a teraz dobijam powoli do 1000.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro