Rozdział 17
/Pov. Alex/
Obudziło mnie przyjemne uczucia dużej dłoni na mojej tali. Spojrzałam na budzik, który stał na małej szafce zaraz obok mojej książki i lampki. Zegarek wskazywał godzinę 7.03. Obróciłam się na drugą stronę i zaczęłam przyglądać się twarzy Nicka, mojej bratniej duszy.
Ostre rysy twarzy, pełne usta i te długie brązowe włosy. Jednak jego największym atutem były te groźne niebieskie oczy, które swoją barwą przypominały wzburzone morze. Uwielbiałam go, nie tylko z wyglądu, ale i z charakteru, mimo że, dość często działał mi na nerwy to w kontekście ostatnich wydarzeń zaczęłam doceniać jego chęć opieki nad mną bo właśnie tego potrzebowałam. Kogoś kto mnie ochroni, wesprze i będzie znosił moje humory.
Postanowiłam wstać i udać się na dół by przygotować śniadanie dla mieszkańców tego domku. Zarzuciłam na siebie tylko szarą bluzę bruneta, która swoją drogą sięgała mi prawie do kolana. To całkiem przyjemne uczucie otaczać się zapachem mojego przeznaczenia.
Zeszłam na dół w akompaniamencie ciszy bo przecież wszyscy spali i tylko ja muszę się krzątać o siódmej rano. Podeszłam do lodówki i widząc zawartość postanowiłam przygotować naleśniki dla mnie i dla Niny a dla mężczyzn z tego domu przygotuję jajecznicę z bekonem.
Jak pomyślałam tak zrobiłam i po niespełna czterdziestu minutach miałam gotowe śniadanie, jednak dalej nikt na nie nie zszedł. Do głowy wpadł mi niecny plan i szybko skierowałam się do pokoju Niny by ją w niego wtajemniczyć.
/Timeskip/
-Mam cię dość, przecież to był tylko żart- powiedziałam dalej przeglądając jakieś czasopismo. Od ponad pół godziny tłumaczę się Nick'owi dlaczego obudził się mokry.
-A czy ja się śmieje? Naprawdę rozumiem że, masz tylko osiemnaście lat, ale czy to jest odpowiednie zachowanie dla kogoś takiego jak ty? Jesteś Betą i Mate prawej ręki Alfy, musisz już zacząć pojmować swoją rolę.
Miał racje. Mimo że, uważałam że w tym wieku mogę się bawić, że powinnam się bawić to był niezaprzeczalny fakt, musiałam dorosnąć.
-Co więcej, za tydzień pełnia i jak już wcześniej wspomniałem chciałbym cię w ten wieczór oznaczyć, co o tym myślisz?
-Myślę, że to będzie najlepsze wyjście.
Może i chciałam wolności ale ja też musiałam podjąć jakieś kroki w celu umocnienia naszej więzi. Jednak najbardziej obawiałam się konsekwencji tej decyzji. Przez najbliższy czas po oznaczeniu, czyli jakieś miesiąc lub dwa to wadera nie mogła się oderwać od swojego życiowego partnera, dopiero po minięciu tego okresu wilczyca traciła ten zapał, za to zyskiwał go samiec i to już do końca życia.
-Tak się cieszę- Nick wstał ze swojego czarnego, skórzanego fotela i podszedł do mnie a następnie przytulił. Wydawał się bardzo zadowolony z mojej decyzji.
-Jednak to nie zmienia faktu że, będę wychodzić na imprezy razem z Niną i innymi moimi znajomymi.
-Jeszcze o tym porozmawiamy- powiedział już z mniejszym entuzjazmem, jednak dalej mogłam dostrzec uśmiech błąkający się po jego twarzy.
Cieszyłam się, że wszystko zaczyna się mniej więcej układać. Martwiło mnie jedynie to, że mój mate nie chciał powiedzieć mi o zabójcy mego brata co nie dawało mi spokoju.
Wyszłam z ciemnego gabinetu i skierowałam się na dół by zajrzeć do mojej przyjaciółki, która prawdopodobnie znajduje się na dworze w towarzystwie pewnego przystojnego doktora.
Szłam szybkim krokiem i po niespełna jednej minucie byłam na dworze. Rozejrzałam się dookoła, zauważyłam ćwiczących mężczyzn i wyraźnie mniej kobiet, które albo dopingowały swych partnerów lub bawił się z dziećmi. Rozczulił mnie ten widok, bo kogo by nie poruszył? Chciałam rodzinę, ale na pewno nie teraz a za kilka lat gdy będę psychicznie na nie gotowa.
/Pov. Nina/
-Możesz się odczepić?! Nie rozumiesz, że nie chcę z tobą spędzać czasu?- powiedziałam już porządnie wkurzona. Szłam coraz szybciej w głąb lasu a ten palant nie chciał zostawić mnie samej i uparcie za mną szedł. Nie powiem pochlebiało mi to.
Chwilę moich myśli przerwał mi jakiś szelest dochodzący z krzaków, nie zwróciłam na to jednak większej uwagi. Penie jakaś wiewiórka czy sarna. Nagle zagrodził mi drogę i złapał mnie w swoje masywne, ale umięśnione ramiona.
-Co ty kotek, czemu wciąż mnie unikasz? Daj się gdzieś zaprosić- chciałam już coś powiedzieć jednak on widząc grymas na mojej twarzy zaczął od nowa swoją wypowiedz.
-Jednak jeśli nie chcesz nigdzie iść to możemy po prostu zrobić sobie piknik lub obejrzeć jakiś film w domu, oczywiście załatwię jak największą ilość żelków- i posłał mi ten uśmiech, od którego miękną kolana. W sumie czemu nie? Da mi na jakiś czas spokój a dodatkowo ja najem się żelków.
Już miałam mu odpowiedzieć ale nagle zauważyłam obcego wilkołaka, który biegł prosto na nas. Nie wiem jak się tu dostał, ale nie miałam czasu nad tym myśleć. Widząc jak wilkołak na nas skacze szybko pchnęłam Devon'a a sama już miałam zmieniać się w wilka, jednak nie zdążyłam. Zanim zdążyłam coś zrobić moje ciało upadło. Czułam rozchodzący się ból na mojej klatce piersiowej. Szybko odwróciłam się na plecy i dotknęłam miejsca zranienia, tylko po to by zobaczyć szkarłatną krew na moich palcach, moją krew. Byłam w szoku, ledwo rejestrowałam co się koło mnie dzieje, wiedziałam tylko że ten palant, który chciał umówić się ze mną na randkę przemienił się i zaczął nacierać na przeciwnika, który chciał najwyraźniej dokończyć co zaczął, chciał mnie zabić. Powieki zaczęły mi opadać a moją ostatnią myślą było, że jeśli przeżyje to pójdę z nim na tą przeklętą randkę.
słowa: 861
data publikacji: 27.07.2018
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro