Rozdział 6
Wilkołaki...
Jeden z nich, Jacob Black, rozmawiał z Bellą. Tymczasem Alice miała kolejną wizję. Bella wraz z przyjaciółmi wyszła na taras widokowy, a ja i Benjamin, poszliśmy za nimi. Tia została na dole, aby nie zwracać na siebie uwagi.
Usłyszałam dość sporą część rozmowy:
- Armia? Jaka armia?- ten głos nie należał do wampira. To pewnie Jacob.
- Armia nowo narodzonych, naszych pobratymców- wytłumaczył Carlisle.
- Co to oznacza?- spytał wilkołak.
- Wielką bitwę, ofiary.
- Dotrą tu za cztery dni- wtrąciła Alice i nagle wszyscy zamilkli.
Usłyszałam ciche kroki, więc natychmiast się wycofaliśmy. Zanim doszliśmy do schodów zobaczyliśmy Carlisle'a i Jaspera.
- Chodźcie tu- powiedział łagodnie doktor.
- Albo zostaniecie tutaj uwięzieni, ucieczka nie wchodzi w grę- dodał Jasper.
- Może jednak spróbujemy uciec- rzekłam i razem z Benjaminem pobiegłam do Tii.
- Tia, wracaj do domu- poprosił Benjamin.- Później ci wszystko wyjaśnię.
- To do zobaczenia w domu- pożegnała się.
- Egipt. Wracaj do Egiptu, to najlepsze wyjście- zaproponowałam.- Niedługo do ciebie dołączymy. Uciekaj!
Tia posłusznie wyszła, a impreza dobiegła końca. Goście wrócili do domów.
Emmett zamknął wszystkie drzwi i zasłonił okna.
Wtedy się zaczęło...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro