Rozdział 9 - Przywódca
Max POV:
Postanowiłem, że dzisiaj pójdę do szkoły. Nie żebym bardzo chciał, ale jeśli chce zdać to muszę się w niej kiedyś pojawić. Wstałem z łóżka i wolnym krokiem udałem się w stronę łazienki. Nie minęło 10 minut, a ja już byłem gotowy do wyjścia. Spojrzałem na zegarek i ku mojemu zdziwieniu okazało się, że mam jeszcze sporo czasu, aby wyjść z domu. Wyszedłem z pokoju i skierowałem się do kuchni aby zjeść jakieś śniadanie. Na dole zastałem niecodzienny widok, mianowicie przy stole siedział zarówno ojciec jak i Liam. Dziwne....ten pierwszy powinien być już w pracy, a ten drugi nadal spać. Wszedłem do kuchni jak gdyby nigdy nic, nalałem sobie soku, zrobiłem sobie kanapki i dosiadłem się do towarzystwa:
- Stało się coś? Macie takie grobowe miny. Umarł ktoś?- spytałem się i przeżułem pierwszy kęs swojej kanapki.
- Max, muszę ci o czymś powiedzieć. To bardzo ważne, więc skup się i posłuchaj.- Wow, ojciec już dawno nie miał takiego humorzastego nastroju, więc to musi być coś poważnego. Pokiwałem głową, że rozumiem i pozwoliłem mu kontynuować.
- Na północy Anglii wataha szarych wilków zbuntowała się przeciwko władzy królewskiej. Stwierdzili, że król nie daje rady na swoim stanowisku i postanowili go obalić. Niektóre wilki z innych rejonów już się do nich przyłączyli. Jest duże ryzyko, że wybuchnie powstanie, a my będziemy musieli stanąć do walki. Król za wszelką cenę chce zapobiec rozlewowi krwi, ponieważ oprócz nas mogliby ucierpieć również ludzie. Dlatego zwołał w Londynie spotkanie na którym mają się pojawić przywódcy wszystkich watach. W związku z tym ty i Liam zostaniecie sami, a ty Max będziesz musiał przejąć rolę samca alfy w naszym stadzie.
-...-Zdębiałem. Mam zostać alfą, a na dodatek szykuje się wojna. Po prostu cudownie. Zacząłem zastanawiać się nad słowami ojca. Dlaczego szare wilki postanowiły się zbuntować? To one zawsze były najwierniejsze naszemu królowi. Pamiętam jak ojciec opowiadał mi o wielkiej bitwie pomiędzy watahami. To właśnie wtedy król postanowił podzielić wilki na cztery grupy. Pierwszą z nich czyli wilki szare umieścił na północy. Kolejną do której należały osobniki o maści rudej, na zachodzie. Następną, czyli tą do której ja należę ( wilki czarne ) odesłał na południe. I ostatnie wilki czyli te, które nie pasowały kolorystyką do żadnej z trzech poprzednich grup, umieścił na wschodzie. Tak powstały cztery watahy. Piąta, czyli rodzina królewska należąca do najrzadszych wilków ( białych ) została w centrum Anglii. Od tamtego czasu każda z rodzin nie wykraczała poza teren swoich terytoriów i słuchały się króla, dzięki temu między każdym z wilków zapanował pokój. Każda z grup miała swojego przywódce, który co jakiś czas kontaktował się z królem i zdawał mu raport. Do tej pory wszystko było w porządku i nie trzeba było zwoływać zebrań. Przynajmniej do teraz.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - spytał się ojciec, który w tym momencie był mega wkurzony.
- Nie, przepraszam zamyśliłem się
- Tak też myślałem. Mówiłem, że wyjeżdżam dziś wieczorem i wrócę za tydzień.
- Oh, to zebranie potrwa aż tak długo?
- Tak, musimy doprowadzić do pokojowego rozwiązania konfliktu.
- Rozumiem.
- Max, mam nadzieję, że rozumiesz jak wielki obowiązek spoczął na twoich barkach. Bycie samcem alfa to nie przelewki. Do tej pory myślałem, że mam sporo czasu, aby przygotować cię do tej roli, jednak niestety pomyliłem się.
- Tato, spokojnie. Nie martw się. Dam sobie radę.
- Mam taką nadzieję. Teraz idę się spakować, a wy dokończcie śniadanie i idźcie do szkoły.
- W porządku.
Kiedy wyszedł ponownie wróciłem do swoich rozmyślań. Mam nadzieję, że dam radę i nie zawiodę ojca. Honor to dla wilkołaka rzecz święta, a gdybym go stracił i nie wypełnił powierzonego mi zadania straciłbym szacunek w oczach ojca i stada. Będę musiał skończyć z imprezami i stać się odpowiedzialny. Tak ja Max Evans muszę stać się dojrzały. To nie skończy się dobrze.
Liam POV:
Niewiarygodne, mój zuchwały braciszek ma stać się alfą i zajmować się całą watahą. Jego determinacja i upór na pewno mu pomogą, ale jestem ciekaw czy da radę zrezygnować z tych wszystkich imprez i stać się przywódcą. Coś czuję, że to nie skończy się dobrze. Hmm...czas zbierać się do szkoły, bo inaczej znów się spóźnimy.
Laura POV:
Siedziałam właśnie na kanapie i konsumowałam swoje śniadanie. Od wczorajszego spotkania z Liamem nie mogłam przestać myśleć o jego bracie. Nie żebym się zakochała, co to to nie, ale zafascynowało mnie podobieństwo jego i tego wilka którego spotkałam w lesie. Na początku wmawiałam sobie, że to tylko moja wyobraźnia płata mi figle, ale po dłuższym zastanowieniu się, stwierdziłam, że może Max jest wilkołakiem. Wiem jak głupio to brzmi, ale postanowiłam, że zbadam tę sprawę. Mówią, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Ja jestem w stanie zejść w samą otchłań tego miejsca, byleby poznać prawdę.:
- Laura, jeśli się nie pospieszysz to zapomnij, że podwiozę cię do szkoły, a chyba nie chcesz iść na piechotę?
- Chwila, już idę.
Kiedy siedziałam w samochodzie babci rozmyślałam nad projektem z biologii, który zrobiłam wczoraj z Liamem. Moje rozmyślania przerwał głos babci:
- Do której masz dzisiaj lekcje?
- Do piętnastej.
Tak właśnie wyglądały moje rozmowy z babcią. Krótkie pytania i zdawkowe odpowiedzi. Nie lepsze kontakty miałam z moją matką. Z nią prawie w ogóle nie rozmawiałam. Zaczęłam rozmyślać nad swoim życiem. Kiedyś miałam rodzinę, ale za to nie miałam żadnych przyjaciół, a jedynie znajomych z którymi mogłam wyjść na kawę, albo do kina. Teraz moja rodzina, a właściwie jej część traktuje mnie jak powietrze, zyskałam za to przyjaciół, którzy naprawdę mnie rozumieją. Wiem, że to śmieszne, bo znam ich od dwóch dni, ale naprawdę dobrze czuję się w ich towarzystwie. Dzięki Susan nie czułam się tak nieswojo w nowej szkole, natomiast z Liamem poczułam więź po tym jak oboje wyżaliliśmy się sobie jak czujemy się po stracie rodziców.
Gdy weszłam do szkoły, ruszyłam w stronę szafek. Kiedy już dotarłam do swojego celu, obok swojej szafki ujrzałam rozpromienioną Susan:
- Skąd ten nastrój?- spytałam
- Opowiadaj z najdrobniejszymi szczegółami.
- Co?
- No jak to co? Jak randka z Liamem?
Roześmiałam się na głos:
- Susan, coś ty sobie ubzdurała? Robiliśmy projekt z biologi. To wszystko, do niczego nie doszło.
- Szkoda, a liczyłam na jakieś pikantne szczegóły.
Znów się zaśmiałam:
- Przykro mi, że nie spełniłam twoich oczekiwań, a teraz chodź na lekcję.
Po skończonych zajęciach postanowiłam, że do domu wrócę na piechotę. Chciałam pomyśleć w spokoju. Wybrałam drogę przez las. Mimo ostatnich wydarzeń nie bałam się. W pewnym momencie poczułam dotyk na swoim ramieniu. Myślałam, że to Susan, abo Liam, ale gdy się odwróciłam ujrzałam Maxa.:
- Cześć ślicznotko.
- Hej.
- Czemu wracasz sama i to jeszcze przez las?
- Bo miałam ochotę się przejść.
- Odprowadzę cie.
- Nie trzeba.
- To żaden problem- w tym momencie złapał mnie za rękę i uśmiechnął się.
Na początku chciałam zaprotestować, ale po chwili pomyślałam, że skoro nadarzyła się okazja to może uda mi się czegoś o nim dowiedzieć.
Po pięciu minutach marszu i rozmowy, usłyszałam hałas dochodzący gdzieś z krzaków. Chciałam tam podejść, ale Max złapał mnie za rękę i pociągnął za siebie.
Max POV:
Tylko nie to, błagam niech mój nos się myli. Odkąd spotkałem Laurę ( Liam powiedział mi jak ma na imię ) czułem zapach wilkołaków. Miałem nadzieję, że to ktoś z mojego stada, ale niestety myliłem się. Pociągnąłem dziewczynę za siebie i przygotowałem się do ataku. Po chwili z krzaków wyskoczyły dwa wilki i rzuciły się na mnie. Pamiętam, że pierwsze co zrobiłem to odepchnąłem Laurę do tyłu a sam przyjąłem atak tych dwóch bestii. Jeśli się nie przemienię to mnie zabiją. Nie mam innego wyjścia muszę to zrobić............
Cześć wszystkim:) Jak wam się podoba? Dziękuje za wszystkie komentarze i gwiazdki.Następny rozdział pojawi się w środę, albo w czwartek. A tym czasem jak zwykle proszę o komentowanie i gwiazdkowanie, to naprawdę motywuje ☺☺☺
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro