Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział szósty

-od czego zaczynamy?- zapytał Dust, stawiając na stole kubki z herbatą, po czym usiadł obok Killera, siedzącego naprzeciwko Errora.

-nie wiem...- odparł Error- nie mam zielonego pojęcia, od czego powinniśmy zacząć.

-chcemy pomóc innym- rzekł Dust- ty jesteś tutaj znawcą AU. Gdzie najbardziej przyda się pomoc?

-możemy zacząć od czegoś prostego?- zapytał Killer- nie ma co rzucać się od razu na głęboką wodę. Zacznijmy od miejsca, gdzie łatwo będzie pomóc, a potem chodźmy tam, gdzie trzeba się trochę namyślić się nad tym, jak w ogóle możemy pomóc. Powinniśmy trochę nabrać wprawy.

-masz rację- przytaknął Dust- zacznijmy od czegoś łatwego. Później łatwiej będzie rozwiązać trudniejsze problemy.

-mam pomysł- rzekł Error- może i nie rozwiążemy głównego problemu, ale możemy pomóc.

*****
Nightmare biegł przez las. A raczej próbował, bo brnął w śniegu do połowy łydki. Piały puch spadający z drzew wirował wokół niego, trochę nawet wleciało mu za kołnierz, ale zignorował to. Teraz liczyło się tylko przetrwanie.

Powiedzieć, że był przerażony to jak powiedzieć nic. Znalazł się sam, w obcym miejscu, a pierwsza napotkana osoba nazwała go obiadem i próbowała go zabić. Zmęczenie coraz bardziej dawało o sobie znać palącym bólem w boku, ale dalej brnął przez śnieg. Strach dodawał mu sił by mógł uciekać dalej.

Nagle zapadł się w śniegu po pas. Spróbował się podeprzeć na rękach, ale one również zapadały się w śniegu. Krzyknął z bezsilności i spróbował się wygrzebać z śnieżnej pułapki, ale tylko bardziej się zakopywał.

Szkielet z dziurą w czaszce spokojnie do niego podszedł i spojrzał na niego z góry.

-nie spodziewałem się, że coś w końcu wpadnie do tej dziury- powiedział szkielet- śnieg zdążył ją już dawno zasypać, ale widzę, że to jednak działa na moją korzyść- dodał, po czym uderzył Nightmare'a w głowę uchwytem siekiery.

-ile można być uderzanym w głowę?- pomyślał Nightmare, zanim zabrała go ciemność.

*****

Powoli otworzył oczy. Chciał złapać się za bolącą głowę, ale nie mógł ruszyć rękami. Dopiero po chwili poczuł, że ręce ma przywiązane do czegoś. Spróbował się ruszyć, ale nie mógł. Kiedy wzrok mu się wyostrzył zobaczył sznury. Był przywiązany do krzesła. Uniósł głowę i zobaczył szkielet, który widział wcześniej. Grzebał w otwartej szafce. Po chwili wyjął wielki garnek, po czym odwrócił się i spojrzał na Nightmare'a.

-obudziłeś się- powiedział szkielet.

-co chcesz zrobić?- zapytał Nightmare. Chciał zagadać szkielet, gdy jego myśli pędziły w różnych kierunkach, szukając wyjścia z tej sytuacji. Jednak sytuacja była beznadziejna. Nie miał możliwości ruchu, a szkielet na pewno miał wobec niego złe zamiary.

-ugotuję rosół na twoich kościach. Dzisiaj z jednej ręki, jutro z drugiej ręki...- rozmówca Nightmare'a uśmiechnął się- będę cię tu trzymać żywego, jako pył nie przydasz mi się. Co najwyżej będzie można kilka bułek zrobić, ale lepiej przez kilka dni jeść pożywny rosół.

Nightmare zaczął się szarpać. Wolał zachować wszystkie kończyny i wyjść z tego żywy. Sznury jednak skutecznie mu to uniemożliwiały. Jedyne co osiągnął to skok razem z krzesłem.

Szkielet zaśmiał się.

-wiem, jak skutecznie uniemożliwić obiadowi ucieczkę- powiedział szkielet- więc nie masz co próbować. Jeszcze przewrócisz się z krzesłem, uderzysz się w głowę i będą bułki zamiast rosołu.

Na te słowa Nightmare zaczął się szarpać jeszcze bardziej. Musiał stąd uciec, nie mógł zginąć... Sznury boleśnie wbijały mu się w kości, jednak szarpał się dalej.

Szkielet spojrzał uważnie na garnek, a potem na Nightmare'a. Podszedł do niego, spojrzał oceniająco na jego rękę, i wyjął siekierę. Odwiązał prawą rękę Nightmare'a, po czym, trzymając ją mocno, położył na stole.

-nie!- krzyknął Nightmare- zostaw!

Próbował wyszarpać rękę, jednak szkielet mocno go trzymał.

-Nie szarp się, będzie mniej bolało.- rzekł szkielet z dziurą w czaszce, przykładając siekierę do łokcia Nightmare'a.

Czując chłód stali, Nightmare zaczął się rzucać się coraz mocniej, łzy niekontrolowanie płynęły mu po policzkach. Jeszcze nigdy się tak nie bał. Strach zżerał go od środka. Szkielet uniósł siekierę. Nightmare krzyknął głośno.

Nagle drzwi się otworzyły.

-Horror, zostaw dzieciaka- Nightmare usłyszał czyjś głos.

*****

Horror spojrzał na drzwi. Stały w nich trzy osoby, z których znał tylko jedną. Znał to dużo powiedziane, parę razy zamienili kilka słów, to tyle. Odłożył siekierę, po czym znowu przywiązał rękę swojego przyszłego obiadu do krzesła. Nie wiedział czemu, ale żywność zaprawiona strachem smakowała mu lepiej.

-czego chcecie?- zapytał Horror- i kto to jest?-pokazał na towarzyszy szkieleta.

-to są Dust i Killer- powiedział Error- przynieśliśmy jedzenie do twojego świata. Chcemy dać ci twoją część. Tylko ty w tym miasteczku jeszcze nie dostałeś. Myślałem, że jak wszyscy przybiegniesz, gdy tylko się pojawimy.

-byłem zajęty- Horror pokazał na szkielet przywiązany do krzesła- poza tym stwierdziłem, że pewnie znowu się biją.

-puść go Horror- powiedział Error- masz teraz pełną torbę jedzenia.

-dlaczego miałbym go puścić?- odparł Horror.

-co chcesz w zamian za wypuszczenie go?- zapytał szkielet nazwany Dustem.

Horror zamyślił się. Mógł zażądać czegokolwiek. Nie wiedział, dlaczego tak im zależy na tym małym szkielecie, ale nie obchodziło go to. Spojrzał na szkielet oceniająco.

-z jego kości będę mieć rosół na dwa tygodnie. Dajcie mi zapasy jedzenia na trzy tygodnie i możecie go wziąć.

Error otworzył portal, po czym zwrócił się do towarzyszy.

-przyniesiecie? Ja tu zaczekam.

Dust i Killer skinęli głowami, po czym weszli do portalu. Po chwili wrócili z torbami pełnymi jedzenia. Obaj uśmiechali się szeroko.

-uwielbiam okradać ludzkie sklepy.- powiedział głośno Killer z szerokim uśmiechem. Dust uśmiechnął się i przybił z nim piątkę.

Horror spojrzał na jedzenie i poczuł, jak do ust napływa mu ślina. Miał nadzieję, że nikt nie słyszał, jak burczy mu w brzuchu. Podszedł do Dusta i Killera i wyrwał im torby z rąk. Zaczął przeglądać ich zawartość. Dawno nie cieszył się tak bardzo, jak teraz na widok najzwyklejszych produktów spożywczych.

Killer podszedł do szkieletu przywiązanego do krzesła. Kucnął obok niego i wyciągnął nóż z kieszeni. Szkielet widocznie się spiął i zamknął oczy, zaciskając powieki.

-spokojnie, nie zrobię ci krzywdy- powiedział Killer, rozcinając sznury- jestem Killer, a ty?

-Nightmare- odparł cicho szkielet, otwierając oczy.

Killer ostrożnie przeciął ostatni kawałek sznurka krępujący prawą rękę Nightmare'a, po czym wstał i rękawem wytarł mu łzy z policzków.

-widzisz, Nightmare, nie ma się już czego bać. Jesteś bezpieczny, ochronimy cię.- rzekł Killer, po czym zajął się uwalnianiem drugiej ręki Nightmare'a, który patrzył na niego z nieskrywaną ciekawością.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro