rozdział pierwszy
Dream miał dość. Miał dość tego, że wszyscy wymagają od niego, by był wiecznie wesoły, dobry, miły. Miał dość bycia "ucieleśnieniem dobra".
Przecież miał prawo być zły, denerwować się, wyjść z siebie i stanąć obok!
Miał dość wszystkich wokół, miał dość swoich obowiązków, jako Strażnika Pozytywnych Emocji, miał dość swojego życia...
Miał już dość swojego przeznaczenia.
Ze złością kopnął kamień, który poleciał w dół wzgórza i zniknął w trawie.
Spojrzał na Jabłka. Najpierw patrzył na Złote, a następnie przeniósł wzrok na Czarne.
A gdyby tak zmienić przeznaczenie?
*****
Nightmare bał się o brata. Wiedział, że w Dreamie coraz bardziej rośnie złość. Próbował z nim rozmawiać, ale Dream go nie słuchał.
Próbował także porozmawiać o Dreamie z mieszkańcami Dreamtale mając nadzieję, że dowie się od nich czegoś na temat stanu swojego brata, jednak ci nie chcieli z nim rozmawiać. Nie dziwił się, według nich był tym złym i zawsze się od niego odgradzali.
Dziś postanowił porozmawiać z bratem na poważnie. Nie odpuści, dopóki nie dowie się, o co chodzi.
Wszedł na wzgórze i ujrzał brata, który wpatrywał się w Czarne Jabłka.
-Dream, co się dzieje?- zapytał Nightmare.
Dream spojrzał na brata.
-mam już dość, Night. Jestem zmęczony tym wszystkim. Nie chcę wiecznie być tym dobrym i wiecznie wesołym. Chcę być jak ty. Chcę móc pokazywać to, co naprawdę czuję, to że jestem zły, smutny... Chcę... Chcę zmienić swoje przeznaczenie.
-Dream, możesz być kim chcesz- powiedział Nightmare, kładąc dłoń na ramieniu brata w uspokajającym geście- nie przejmuj się tym, czego żądają od ciebie inni. Bądź sobą, a nimi się nie przejmuj.
Dream uśmiechnął się lekko.
-mówisz, że mam się nie przejmować. Ale nie wiesz, jak to jest, gdy inni czegoś od ciebie oczekują. Zazdroszczę ci tego, kim jesteś, Night. Już postanowiłem. Zmieniam swoje przeznaczenie. Zostanę Strażnikiem Negatywnych Emocji. Ty zawsze chciałeś mojego przeznaczenia. Weź je sobie. Bądź szczęśliwy na polu, na którym ja nie mogę być.
Dream zerwał Złote Jabłko i podał je bratu. W jego oczach błyszczała determinacja połączona z rozpaczą, zrezygnowaniem i lekkim szaleństwem.
Nightmare cofnął się, nie chcąc brać jabłka. Nie wiedział, co zrobić. Skąd Dream wiedział, że zawsze chciał być jak on? A co najważniejsze: jak może pomóc bratu?
-Dream, posłuchaj. Bycie Strażnikiem Negatywnych Emocji nie jest niczym dobrym. Inni cię nie akceptują przez to, kim jesteś. Uważają cię za złego... To nie jest przeznaczenie, jakiego byś chciał, naprawdę. Jeżeli chcesz coś zmienić, to zmień to, ale nie zgub siebie. Nie przejmuj się tym, czego wymagają od ciebie inni, ignoruj ich, ale nie zostawaj kimś takim jak ja, proszę.
-już za późno, Night- odparł Dream i rzucił bratu Jabłko.
Night odruchowo je złapał. Przez chwilę patrzył na swoje odbicie w złotej skórce jabłka.
-Dream, posłuchaj...- zaczął Nightmare, ale Dream mu przerwał.
-za późno, Night- rzekł Dream, po czym zerwał Czarne Jabłko- zmieniłem przeznaczenie-Dream gwałtownym ruchem zdjął z głowy koronę i rzucił ją bratu- mi już się nie przyda. Od teraz to JA jestem tym złym.
Nightmare stał jak skamieniały. Nie wiedział, co zrobić. Przecież od zawsze pragnął być jak Dream... Ale nie w ten sposób. Nie kosztem brata, nie dzięki jego szaleństwu... Bo inaczej niż szaleństwem nie dało się tego nazwać.
Dream uśmiechnął się lekko. Czuł się dziwnie lekko. Jakby ktoś zdjął z jego barków ogromny ciężar.
Patrzył na czarne jabłko, swoje nowe przeznaczenie. Coś, o czym zadecydował sam. Tym razem nikt nie mówił mu, kim ma być, jaki ma być. Teraz sam decydował o sobie, o tym, kim jest i jaki jest. Nie miał wyrzutów sumienia, że przekazał bratu swoje przeznaczenie. Dawno domyślił się, że jego brat chce być jak on. Nie było to trudne.
A teraz? Dream jest szczęśliwy, a Night ma to, czego od zawsze chciał. Sami zadecydowali o sobie, zmienili los, który był im zapisany w gwiazdach. Cóż, gwiazdy będą musiały się pozamieniać miejscami, bo on nie miał zamiaru im się dłużej podporządkowywać. Sam pisał swoją opowieść i sam decydował, czy będzie w niej dobrym, czy czarnym charakterem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro