4. Opiekunka na pełen etat
Ręka w gipsie co za koszmar każdy kto chodź raz miał coś złamanego zapewne zrozumie jak czuła się Mel po spotkaniu z jakże wielkim , potężnym i durnym jeleniem. Przez niego i avengerwow ktorzy wysłali ja prosto w jego sidła fakt może nie miała by teraz złamanej reki gdyby oddała pokłon bratu Thora ale to nie było w jej stylu nie była spava zbyt często w jej życiu była już poniżana i wykorzystywana, mel miała już tego dość i obiecała sobie że więcej nigdy nie będzie już słaba i nie będzie czyjims wlasniścią. Całą noc nie mogła spać aż wkońcu zaczęła mieć tego dość. Wyszła z sypialni i na palcach zeszła do laboratorium. (Czas wreszcie z tym skończyć, musze wymyślić coś żeby naprawić to co zrobił ten bożek od siedmiu boleści )-pomyślała , i zaczęła szukać substancji które podawała avengersom gdy zostali ranni po walce , lub treningach z bronią . Próbowała różnych substancji , aż wreszcie się udało i gdy już miała wypić do laboratorium wszedł Steve
- A co to za siedzenie w laboratorium po nocach?
-Jejku Steve przestraszyłeś mnie -powiedziała zaskoczona
- Co tam znowu kombinujesz ?
-Prubuje naprawić jakoś moją złamaną ręke i już prawie mi się udało
- Właśnie widzę, a co z tą dziwną kałużą na podłodze ?
-Nieudane eksperymenty , posprzątam gdy naprawie rękę
-Acha czyli jak zawsze, a co na to Tony? Bardzo nie lubi gdy ktoś pracuje nocami.
- A on to niby co robi od kąd rozstał się z Pepper. Całymi dniami pije, prawie nie ma go w wieży bo chodzi na imprezy a jak już jest w Tower to cały czas bawi się swoimi zabaweczkami w piwnicy
- W sumie , i jak Ci idzie?
- Świetnie tylko spójrz -powiedziała po czym wylała kilka kropli substancji na złamaną kość kurczaka. Po chwili zrosła się i stała się trudniejsza do złamania- Widzisz mówiłam ci prawie skończyłam
- Wow mała serio masz niezły talent ale skąd masz wiedzieć czy będzie to boleć?
-Nwm a ty skąd możesz wiedzieć że tak, jak to się mówi w Polsce " Kto nie próbuje ten nie zyskuje " dobra do dzieła - po tych słowach wziełaś łyk napoju do ust - To dziwne nic się nie dzieje - powiedziałaś, a chwilę po tym poczułaś silny ból w ręce - Szybko pomóż mi zdjąć ten gips
- Już już lecę
- Szybciej
Po chwili wrócił z nożycami i pomógł przeciąć mi gips
- I co udało się?
- Oczywiście, a co wontpiłeś
- Ja w ciebie nigdy mała
-Powiedziałam żebyś przestał mnie nazywać mała
- No dobrze mała
- Ja ci pokaże jesteś bardziej nieznośny od Klaudii
- Czyżby , to ta twoja przyjaciółką z Polski?
- Tak i obiecałam jej że zjawię się na jej urodzinach w naszym rodzinnym mieście w przyszłym miesiącu, ale przez Lokiego nie zdążyłam nawet kupić biletu na samolot
- Szkoda, mogłaś powiedzieć poza tym Stark ma odrzutowiec i mnóstwo kontaktów więc w czym problem
- Przecież wy przez niego TE mieliście pełne ręce roboty, kiedy niby miałabym zapytać starka przypominam mojego szefa czy pożyczy mi swój samolot albo inna z jego zabawek żebym mogła polecieć do Polski na urodziny przyjaciółki, poza tym nie tylko z powodu lokiego niekoniecznie chce lecieć do domu
- Mel coś nie gra wiesz że możesz mi o wszystkim powiedzieć
- może i tak Steve, ale to nie jest dobry moment i tak wszyscy mamy teraz za dużo na głowie, a do tego jeszcze ten rogacz który złamał mi rękę, masakra
- w porządku więc może przynajmniej pozwolisz mi pomóc w posprzątaniu tych twoich nieudanych eksperymentów
- jedne dzięki Steve, jesteś niesamowity
- w porównaniu do innych raczej przeciętny ale dziękuję za komplement
- nie miałam na myśli mocy albo umiejętności choć tego też ci nie brakuje ale chodzi mi o serce szczerość i chęć niesienia pomocy, jakoś nikt inny nie przyszedł pomóc mi ogarnąć laboratorium, ani nie przyszedł ze mną pogadać po tym co się wczoraj stalo a ty tak dziękuję
- czy to znaczy że nie jesteś już zła
- jestem jestem tak cholernie wściekła że nawet sobie nie wyobrażasz ale nie chcę teraz o tym rozmawiać, bo zamiast skończysz sprzątania laboratorium, mam ochotę je rozwalić
- dobra dobra przepraszam to ja już pójdę, lepiej z tobą nie zadzierać gdy jesteś wściekła
- tu akurat masz rację Steve
Wkońcu udało się posprzątać laboratorium, i jeszcze przed świtem Sophie wruciła do pokoju. Obudziła się popołudniu i od razu zeszła na duł coś zjeść. Jednak coś stanęło jej na przeszkodzie. Wszyscy stali w salonie a po środku stał Loki i Thor
- Co tu się. ......? Chwila co on tu robi? Dlaczego do cholery nie gnije w celi?
- Ten pan chciałby ci powiedzieć coś bardzo ważnego - powiedział Tony poczym szturchnoł Lokiego w bok. Ten nie zareagował jednak , tylko zmarszczył brwi -Yhmyhm.... chciał powiedzieć coś ważnego -powiedział surowo do jelonka
- Przepraszam - wybełkotał i przewrócił oczami
-Że co ? Niedosłyszałam...
- Nie zamierzam się powtarzać i płaszczyć przed midgardką
-Coś ty powiedział, bracie błagam cie chociaż raz przestań zachowywać się jak niezadowolone dziecko i bądź mężczyzną.-powiedział mu Thor co jednak najwyraźniej podziałało bo po chwili podszedł do Mel ukłonił się , pocałował w dłoń powiedział głośno i wyraźnie
-PRZEPRASZAM ,ale z tego co widzę z twoją ręką wszystko w porządku
- Przecież jeszcze wczoraj? - powiedziała zdziwiona Natasha
- Cóż można powiedzieć że trochę poeksperymentowałam i znów jestem cała wiec dobrze przyjmę przeprosiny -powiedziała Mel
-To cudownie bo mamy pewną sprawę -powiedział Bruce
- Nie sadze żeby to był dobry pomysł, wiesz jaki on jest - powiedział Thor . Na te słowa zarówno Loki jak i Sophie zdziwili się
- O co wam znowu chodzi? -zapytała po chwili dziewczyna
- Otóż Azgardzka rada starszych podjęła decyzję odnośnie przyszłości Lokiego . Ma on dwa wyjścia albo pozostanie on na ziemi i przy czyjejś pomocy zmieni swoje zachowanie
- Albo? - zapytała
- Albo zostanie on zesłany na wieczność w nicość
- Poczekajcie wyprowadze go a wy omówcie te sprawę w spokoju - powiedział Thor po czym wyszedł z salonu wraz z Lokim
- I co wybrał?
- Postanowiliśmy najpierw pójść z tym do cb -powiedział Brus zastanawiając nad dobraniem odpowiednich słów - stwierdzilismy że to tylko najlepiej nadawałabyś się i pomogłabyś mu się zresocjalizować
- hahahhahahahahha bardzo zabawne - Sophie nie potrafiła powstrzymać się do od śmiechu , jednak widząc miny pozostałych zrozumiała ze to nie żarty
- Jeśli naprawdę nie chcesz to - odezwał się wreszcie Tony
- Nie powiedziałam nie , ale ...?
- Może rzucimy monetą reszka zajmujesz się nim, orzeł zostawiasz go nam - zaproponowała Natasha
- Zgoda ( O Marzenko dlaczego zawierzam swój los zwykłej monecie). Moneta w momęcie poleciała ku górze i po chwili spadła.
- Reszka złotko, ale naprawdę tego chcesz? - powiedział Stark
- Skoro los tak chciał dobra zajmę się nim i zostane jego opiekunką pełen etat .
C.d.n. ---------》jest już Puźno wiec zostawiam was z tym rozdziałem i rzecze miłej nocki dnia i życia do zobaczenia następnym razem
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro