19. „Żegnaj świecie"
Ten wieczór spędziłam bardzo dobrze. Przyjaciele naprawdę zachowali się w porządku.
-Dziękuję wam. Za wszystko- powiedziałam. Wszyscy się uśmiechnęli.
Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Mogę porozmawiać ze Stephanem?- zapytała zapłakana Elena.
Pozwoliłam jej wejść.
Z dziewczynami stwierdziłyśmy, że nie będziemy przeszkadzać więc poszłyśmy do mojego pokoju.
-Będzie okej między wami a Eleną?- zapytałam.
-To nasza przyjaciółka. Nie przekreślimy tej przyjaźni- powiedziała Car.
Na balkonie zauważyłam Damona. Otworzyłam drzwi balkonowe.
-Przepraszam- powiedział.
-Spierdalaj- wyjąkałam.
-No właśnie- dodała Caroline.
-Kochasz ją?- zapytałam, znając odpowiedź.
-Tak- potwierdził.
-Rozumiem- odparłam.
-Coś więcej?- dopytywał. Dziewczyny wyszły z pokoju. Były w ciężkiej sytuacji ponieważ nie chciały nikomu przeszkadzać więc chyba siedziały w łazience.
-Co chcesz usłyszeć? To, że miałam nadzieję, że mnie kochasz? Myślałam, że zmieniasz się dla mnie. Chcę, żebyś wiedział, że tak naprawdę po przemyśleniu nie mam do ciebie ogromnych pretensji. Z miłości robimy głupie rzeczy. Tylko ten nasz związek oboje widzieliśmy inaczej. Ty chciałeś się zabawić i mojej krwi, a ja ciebie kocha...
-Nie było tak do końca- przerwał.
-Nie ważne. Zresztą tak musiało się najwidoczniej wydarzyć. Wampir i człowiek to nie przejdzie.
-Też Ciebie kochałem, ale pragnąłem Eleny- te jego słowa tak raniły.
-Miałam nadzieję, że będzie jak w bajce. Ty po pocałunku z Eleną pójdziesz mnie przepraszać z bukietem kwiatów w ręce.... Jednak to koniec.... Jeszcze jedno... Nie wracaj - powiedziałam i zamknęłam balkon.
Położyłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Do pokoju weszły dziewczyny i się do mnie przytuliły. Leżałyśmy tak przez dłuższą chwilę.
Nad ranem wszyscy wrócili do swoich domów. Ja poinformowałam znajomych, że jadę odwiedzić rodzinne miasto więc przez kilka dni mnie nie będzie.
Od razu wsiadłam w samochód.
Chciałam to wszystko skończyć. Za dużo się wycierpiałam. Dotąd gdy miałam myśli samobójcze to myślałam o tym co będzie z Anną gdy nie będzie miała siostry. Teraz było mi to obojętne. Ona już nie miała siostry.
Cierpię.
Cierpię.
Cierpię.
Nie poznam tajemnicy Klausa.
Rozpędzam się.
Zmieniam biegi.
Jadę ponad 200 km/h.
Może w końcu spotkam moich rodziców i Sarę.
Mój koniec nie mógłby być inny.
Czuję jak umieram w środku.
Nie spodziewałam się happy endu.
Widzę kilkaset metrów przed sobą ogromne drzewo.
Przyśpieszam.
Jeszcze chwilę.
Czuję uderzenie.
Żegnaj świecie!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro