17. „Kłótnia i zdrada"
Obudziłam się. Przede mną leżał Damon. Miał na sobie tylko bokserki. Jego ciało było tak pociągające.
Wstałam z łóżka. W całym pokoju miałam ogromny bałagan. Poszłam się przebrać. Założyłam na siebie luźną czarną sukienkę i wróciłam do sypialni. Słońce przenikło przez szybę i zaczęło parzyć Damona.
Szybko podbiegłam do okna i zasłoniłam roletę.
-Dobrze?- zapytałam z troską.
-Już tak- odpowiedział. Jego skóra zagoiła się po chwili.
-Wieczorem idziemy do ciebie. Bonnie zrobi kolejny pierścień- wyjaśniłam.
-Zrobi. A teraz chodź do mnie- przytuliłam się do szatyna.
Dawno nie polował, a do zmierzchu był uziemiony w domu. Pozwoliłam mu się napić mojej krwi.
Jak już słońce zaszło poszliśmy do rezydencji Salvator'ów.
-Witamy!- krzyknął Damon wchodząc do budynku. Był strasznie zdenerwowany. W zasadzie nie dziwiło mnie to. Mieliśmy nadzieję, że oni nas z tego wyciągną, jednak się przeliczyliśmy.
Wielkie było zdziwienie na twarzy naszych "przyjaciół" kiedy nas zobaczyli. Na kanapie w ulubionym miejscu siedziała Caroline, Bonnie, Elena, Stephan, Jeremi, Tyler i nie znajomy mi wcześniej blondyn- pewnie wspominany wcześniej przez nich Matt.
-O hejka- powiedziała Caroline.
-O hejka? Żartujesz sobie?!- krzyknęłam.
-O co tobie chodzi?- zapytała się Elena.
-Żartujecie sobie? Co robiliście przez ten miesiąc? Kiedy my siedzieliśmy w celi, przetrzymywani przez Klausa?- wrzasnął Damon.
-Myśleliśmy, że gdzieś wyjechaliście- powiedziała Elena.
-Wyjechaliśmy? Tak bez słowa? Razem? Po pogrzebie Jenny? To co mówicie nie ma sensu.
-Zresztą nie po to przyszliśmy. Potrzebujemy czegoś od Bonnie- powiedział Damon i podszedł do brunetki.
-Zrobisz pierścień na słońce?- zapytał.
-Co się stało ze starym?- dopytała Bonnie.
-Klaus mi go zabrał- uśmiechnął się. Poszliśmy na górę. Damon znalazł jakiś pierścień. Czarownica zaczarowała przedmiot, mówiąc kilka dziwnych słów.
-Radzę wam uważać na Klausa. Chce was zabić- zeszłam na dół, by poinformować znajomych.
-Gdyby tak było już byście nie żyli- oznajmił Tyler.
-Wolałabym śmierć niż pieprzony miesiąc w zamknięciu- krzyknęłam.
-Spokojnie- szepnęła Caroline.
-Liczyliśmy na was. A wy mieliście nas po prostu w dupie- powiedziałam ze łzami w oczach- Myślałam, że jesteście przyjaciółmi. Żyłam w ogromnym błędzie. Kiedy najbardziej was potrzebowałam wy mieliście swoje wymarzone wakacje- wyszłam z rezydencji Salvatorów.
Poszedł za mną Damon.
Nawet nas nie zatrzymywali. Świetni przyjaciele co nie?
-Mogę zostać sama?- zapytałam chłopaka. Po prostu chciałam wszystko przemyśleć.
-Okej- pocałował mnie w czoło i odszedł. Ja wróciłam do domu.
Usłyszałam dzwonek. Otworzyłam drzwi. Przed moimi oczami ukazał się Klaus.
-Witaj- powiedział i wręczył mi moją torebkę. Nie wiedziałam co powiedzieć.
-Dzięki- wyszeptałam.
-No nieźle mnie wykiwałaś. Zresztą nie ważne. Chciałem powiedzieć, że jesteście bezpieczni. Jedziemy do Nowego Orleanu- znów nie wiedziałam co odpowiedzieć. Od "człowieka", który mnie więził usłyszałam takie słowa.
-Świetnie. Wiedziałeś, że oni nie przyjdą po nas?- zapytałam przy okazji.
-Byłem przekonany, że przyjdą. Myliłem się. Wiem, że masz mnie za potwora. Nie chciałem Tobie zrobić krzywdy. Poczytaj to sobie- powiedział i wręczył mi jakiś dziennik.
-Dzięki. Cześć- pożegnałam się. Nie miałam siły czytać tego notesu więc poszłam spać.
Jak zazwyczaj obudził mnie dzwoniący telefon. Dzwoniła Elena. Wyciszyłam iPhona i poszłam dalej spać.
Jednak nie udało mi się zasnąć ponieważ dzwoniła również Bonnie, Caroline i Tyler. Dopiero gdy Jeremi zadzwonił, zdecydowałam się odebrać.
-Halo- przywitałam się.
-Szukał bym was, ale oni mi wmówili, że wyjechaliście.
-Uwierzyłeś w to?- zapytałam zażenowana.
-Tak. Dostaliśmy esemesa od ciebi..
-Klaus...- przerwałam.
-Najwidoczniej tak- potwierdził moje przypuszczenia.
-Nie.. Źle ich osądziłam.. Powiedziałam wiele przykrych słów- zaczęłam płakać do słuchawki.
-Przez pierwszy tydzień was olaliśmy. Nie jesteśmy tacy bez winni. Elena zadzwoniła do Ciebie. A Klaus napisał, że pojechałaś do siostry- wyjaśnił.
-Cwany dupek. Pewnie nie chcą mnie widzieć- powiedziałam, bojąc się odpowiedzi brata Eleny.
-Trochę się wkurzyli. Ale nie martw się. Wszystko będzie dobrze- powiedział, pocieszając mnie.
-Do zobaczenia- pożegnałam się i rozłączyłam telefon.
Ważne dla mnie osoby straciłam.
Wciąż mam im trochę to za złe, ale nie mogę zapominać o wszystkich dobrych chwilach spędzonych z nimi.
Z nadzieją, że znajdę ich w Grillu ogarnęłam się i poszłam do budynku.
-Jest tutaj miejsce dla mnie?- zapytałam się i dosiadłam do stolika, przy którym siedziała Caroline z Bonnie.
-Zawsze. Przepraszamy- powiedziały niemal jednocześnie.
-Zapomnijmy o tej spinie- zaproponowałam.
-Jak tam było?- zapytała mnie Caroline.
-Żałośnie- wyjąkałam.
-No tak wytrzymanie z Damonem tyle czasu graniczy z cudem- zaśmiała się wampirzyca.
-Akurat to nie był problem. Kocham go- wytłumaczyłam. W sumie były mi bliskie więc nie chciałam tego kryć.
-No nieźle. Jesteś dla niego za dobra- zaśmiałyśmy się.
-Gdzie jest reszta?- zapytałam.
-Tyler i Matt dzisiaj rano znów wyjechali. Elena chyba ze Stephanem, a Damon chyba w domu- wytłumaczyła Bonnie.
-Ah..- uśmiechnęłam się.
-Ty z Damonem?- przerwała mi blondynka nie mogąc uwierzyć w to co jakiś czas temu usłyszała.
-Jakoś tak wyszło- odparłam.
Przez godzinę siedziałyśmy, gadałyśmy i jadłyśmy. Bardzo lubiłam przebywać w tej knajpie, szczególnie w ich obecności.
Spojrzałam na blondynkę, która siedziała przede mną. Dziewczynie momentalnie zmienił się wyraz twarzy. Wpatrywała się w punkt znajdujący się za mną. Poliki miała całe zaczerwienione. Nerwowo zaciskała ręce. W końcu odwróciłam się za siebie. A tam ujrzałam Elenę w obięciach mojego ukochanego. Damon ją całował!
___________________________
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro