Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17. „Kłótnia i zdrada"

Obudziłam się. Przede mną leżał Damon. Miał na sobie tylko bokserki. Jego ciało było tak pociągające.

Wstałam z łóżka. W całym pokoju miałam ogromny bałagan. Poszłam się przebrać. Założyłam na siebie luźną czarną sukienkę i wróciłam do sypialni. Słońce przenikło przez szybę i zaczęło parzyć Damona.
Szybko podbiegłam do okna i zasłoniłam roletę.
-Dobrze?- zapytałam z troską.
-Już tak- odpowiedział. Jego skóra zagoiła się po chwili.
-Wieczorem idziemy do ciebie. Bonnie zrobi kolejny pierścień- wyjaśniłam.
-Zrobi. A teraz chodź do mnie- przytuliłam się do szatyna.
Dawno nie polował, a do zmierzchu był uziemiony w domu. Pozwoliłam mu się napić mojej krwi.

Jak już słońce zaszło poszliśmy do rezydencji Salvator'ów.
-Witamy!- krzyknął Damon wchodząc do budynku. Był strasznie zdenerwowany. W zasadzie nie dziwiło mnie to. Mieliśmy nadzieję, że oni nas z tego wyciągną, jednak się przeliczyliśmy.
Wielkie było zdziwienie na twarzy naszych "przyjaciół" kiedy nas zobaczyli. Na kanapie w ulubionym miejscu siedziała Caroline, Bonnie, Elena, Stephan, Jeremi, Tyler i nie znajomy mi wcześniej blondyn- pewnie wspominany wcześniej przez nich Matt.
-O hejka- powiedziała Caroline.
-O hejka? Żartujesz sobie?!- krzyknęłam.
-O co tobie chodzi?- zapytała się Elena.
-Żartujecie sobie? Co robiliście przez ten miesiąc? Kiedy my siedzieliśmy w celi, przetrzymywani przez Klausa?- wrzasnął Damon.
-Myśleliśmy, że gdzieś wyjechaliście- powiedziała Elena.
-Wyjechaliśmy? Tak bez słowa? Razem? Po pogrzebie Jenny? To co mówicie nie ma sensu.
-Zresztą nie po to przyszliśmy. Potrzebujemy czegoś od Bonnie- powiedział Damon i podszedł do brunetki.
-Zrobisz pierścień na słońce?- zapytał.
-Co się stało ze starym?- dopytała Bonnie.
-Klaus mi go zabrał- uśmiechnął się. Poszliśmy na górę. Damon znalazł jakiś pierścień. Czarownica zaczarowała przedmiot, mówiąc kilka dziwnych słów.
-Radzę wam uważać na Klausa. Chce was zabić- zeszłam na dół, by poinformować znajomych.
-Gdyby tak było już byście nie żyli- oznajmił Tyler.
-Wolałabym śmierć niż pieprzony miesiąc w zamknięciu- krzyknęłam.
-Spokojnie- szepnęła Caroline.
-Liczyliśmy na was. A wy mieliście nas po prostu w dupie- powiedziałam ze łzami w oczach- Myślałam, że jesteście przyjaciółmi. Żyłam w ogromnym błędzie. Kiedy najbardziej was potrzebowałam wy mieliście swoje wymarzone wakacje- wyszłam z rezydencji Salvatorów.
Poszedł za mną Damon.
Nawet nas nie zatrzymywali. Świetni przyjaciele co nie?

-Mogę zostać sama?- zapytałam chłopaka. Po prostu chciałam wszystko przemyśleć.
-Okej- pocałował mnie w czoło i odszedł. Ja wróciłam do domu.
Usłyszałam dzwonek. Otworzyłam drzwi. Przed moimi oczami ukazał się Klaus.
-Witaj- powiedział i wręczył mi moją torebkę. Nie wiedziałam co powiedzieć.
-Dzięki- wyszeptałam.
-No nieźle mnie wykiwałaś. Zresztą nie ważne. Chciałem powiedzieć, że jesteście bezpieczni. Jedziemy do Nowego Orleanu- znów nie wiedziałam co odpowiedzieć. Od "człowieka", który mnie więził usłyszałam takie słowa.
-Świetnie. Wiedziałeś, że oni nie przyjdą po nas?- zapytałam przy okazji.
-Byłem przekonany, że przyjdą. Myliłem się. Wiem, że masz mnie za potwora. Nie chciałem Tobie zrobić krzywdy. Poczytaj to sobie- powiedział i wręczył mi jakiś dziennik.
-Dzięki. Cześć- pożegnałam się. Nie miałam siły czytać tego notesu więc poszłam spać.

Jak zazwyczaj obudził mnie dzwoniący telefon. Dzwoniła Elena. Wyciszyłam iPhona i poszłam dalej spać.
Jednak nie udało mi się zasnąć ponieważ dzwoniła również Bonnie, Caroline i Tyler. Dopiero gdy Jeremi zadzwonił, zdecydowałam się odebrać.
-Halo- przywitałam się.
-Szukał bym was, ale oni mi wmówili, że wyjechaliście.
-Uwierzyłeś w to?- zapytałam zażenowana.
-Tak. Dostaliśmy esemesa od ciebi..
-Klaus...- przerwałam.
-Najwidoczniej tak- potwierdził moje przypuszczenia.
-Nie.. Źle ich osądziłam.. Powiedziałam wiele przykrych słów- zaczęłam płakać do słuchawki.
-Przez pierwszy tydzień was olaliśmy. Nie jesteśmy tacy bez winni. Elena zadzwoniła do Ciebie. A Klaus napisał, że pojechałaś do siostry- wyjaśnił.
-Cwany dupek. Pewnie nie chcą mnie widzieć- powiedziałam, bojąc się odpowiedzi brata Eleny.
-Trochę się wkurzyli. Ale nie martw się. Wszystko będzie dobrze- powiedział, pocieszając mnie.
-Do zobaczenia- pożegnałam się i rozłączyłam telefon.

Ważne dla mnie osoby straciłam.
Wciąż mam im trochę to za złe, ale nie mogę zapominać o wszystkich dobrych chwilach spędzonych z nimi.
Z nadzieją, że znajdę ich w Grillu ogarnęłam się i poszłam do budynku.

-Jest tutaj miejsce dla mnie?- zapytałam się i dosiadłam do stolika, przy którym siedziała Caroline z Bonnie.
-Zawsze. Przepraszamy- powiedziały niemal jednocześnie.
-Zapomnijmy o tej spinie- zaproponowałam.
-Jak tam było?- zapytała mnie Caroline.
-Żałośnie- wyjąkałam.
-No tak wytrzymanie z Damonem tyle czasu graniczy z cudem- zaśmiała się wampirzyca.
-Akurat to nie był problem. Kocham go- wytłumaczyłam. W sumie były mi bliskie więc nie chciałam tego kryć.
-No nieźle. Jesteś dla niego za dobra- zaśmiałyśmy się.
-Gdzie jest reszta?- zapytałam.
-Tyler i Matt dzisiaj rano znów wyjechali. Elena chyba ze Stephanem, a Damon chyba w domu- wytłumaczyła Bonnie.
-Ah..- uśmiechnęłam się.
-Ty z Damonem?- przerwała mi blondynka nie mogąc uwierzyć w to co jakiś czas temu usłyszała.
-Jakoś tak wyszło- odparłam.

Przez godzinę siedziałyśmy, gadałyśmy i jadłyśmy. Bardzo lubiłam przebywać w tej knajpie, szczególnie w ich obecności.
Spojrzałam na blondynkę, która siedziała przede mną. Dziewczynie momentalnie zmienił się wyraz twarzy. Wpatrywała się w punkt znajdujący się za mną. Poliki miała całe zaczerwienione. Nerwowo zaciskała ręce. W końcu odwróciłam się za siebie. A tam ujrzałam Elenę w obięciach mojego ukochanego. Damon ją całował!

___________________________

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro