DZIEŃ DZIEWIĄTY
praca autorstwa: electrolux-
❝ŚNIEŻYCA❞
Była jego śnieżycą. Zimą jakiej nigdy wcześniej w życiu nie doznał. Miał już do czynienia z nazbyt delikatną Wiosną, nawet i letnim sierpniowym szaleństwem, ale i toksyczną, lecz urokliwą Jesienią. Jednak nigdy wcześniej nie spotkał na swojej drodze Zimy. Być może na własne nieszczęście.
Zima nie była gorsza od Jesieni. Nie histeryzowała, lecz nigdy też nie mówiła wprost. Trochę żyła w stylu incognito, jakby nawet opinię o pogodzie traktowała jako największy sekret świata. Gdy chciał ją czule traktować, ta wymykała się z jego dłoni niczym płatek śniegu, a gdy dotknął ją zbyt mocno, ona rozpuszczała się i już jej nie było. Pragnęła dać mu siebie, lecz zbyt mocno się bała — była mroźną Zimą, serce miała z lodu, lecz to nie tak, że nic nie czuła.
Szczęśliwszymi chwilami wraz z wiatrem słychać było jej nieśmiały chichot. Oddawała swoje uczucia poprzez opady — radość okazywała w subtelnym prószeniu, a smutek w ciszy pokrytej białym puchem. Najgorsza była jednak złość. Normalne uczucie, lecz dla niej trudne do okiełznania. Pełne wirujących w wichurze drobinek śniegu, które wpadały mu do oczu za każdym razem, gdy tylko chciał tę lawinę uspokoić. Pełne zasp przez które próbował się przedzierać, aby móc się do niej przedostać. Nie przedostał się.
Zima nie była gorsza od Jesieni, bo nie sprawiała mu cierpienia naumyślnie. Robiła to przypadkowo — bała się. A w strachu bywamy nieracjonalni. Bywamy lodowaci do takiego stopnia, aż inni poślizgują się na tym lodzie, obijając nie tylko ciało, ale i serca dostatecznie. Przysypujemy serca innych śniegiem tak bardzo, aż utykają w nim dopóki, dopóty nie roztopią go promienie słonecznej Wiosny przepełnionej śpiewem ptaków. Tak też i było z nimi. On wciąż tkwił w pewnym momencie swojego życia z miłości do tego zimna i nienawiści zarazem. Z miłości do białych barw, bowiem oznaczały czystość. A ona, najczystsza Zima, niszczyła go nieświadomie, okrywała szronem, gdyż sama nie potrafiła dopuścić do siebie słońca.
Na własne nieszczęście zakochał się w niej bez żadnego doświadczenia. Bez umiejętności wnikania w mroźne dusze Zim.
Całe szczęście po Zimie zawsze nastaje Wiosna, a zaraz po niej szaleńcze Lato.
szesnaście dni do Świąt
Bożego Narodzenia🎅🏼
a/n: ogólnie możecie polecać ten kalendarz znajomym, sąsiadom, rodzinie, nauczycielom i nieznajomym na ulicy (reklamydrobnosci); miłego wieczoru
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro