Rozdział 8
Kiedy wróciliśmy do naszego lokum poczułam ulgę i ciepło jakie się tu znajdowało. Teraz nie będę raczej narzekać na to, że nie wychodzę.
– Herbata czy coś mocniejszego? – oczywiście nie trzeba zgadywać na jaką liczy odpowiedź.
– Coś mocniejszego – odpowiedział Jim.
– Herbata – masz ochroniarz pobiegł zrealizować nasze zamówienia, a ja odwróciłam się do mężczyzny, który został – James... – spojrzałam niepewnie.
– Hmm? – spoważniał, co jeszcze bardziej utrudniło mi sprawe.
– Chcę porozmawiać z Magnu...
– Nie – przerwał mi. Odwrócił się odemnie i ruszył do salonu.
– Ale ja muszę – poszłam za nim. Ten nagle znalazł się przy mnie, patrząc na mnie surowo.
– Nie spotkasz się z nim. Wiem dlaczego chcesz to zrobić, ale wiem dokładnie kim on jest i na co go stać – po tych słowach pojawił się Seb.
– Jestem jej to winna – postanowiłam nie dać za wygraną.
– Sara. Lepiej teraz z nim nie rozmawiaj. Jest wściekły i lepiej żeby trzymał się od ciebie z daleka – powiedział Seb, podając mi kubek z herbatą. Uparcie wbiłam wzrok w podłogę i pokiwałam głową.
– Nienawidzi mnie, zresztą ma za co – przyznałam.
– Zabawa z bratem Sherlocka to początek. Zrobimy to co trzeba, a jej ojciec sam musi zdecydować czy chce z tobą spotkania – na słowa Jima, wypuściłam powietrze.
– Nienawidzę was – podmuchałam w góracy napój.
– Kochasz nas – krzyknął Moran, kiedy nas minął, by paść potem na kanapę.
❤️❤️❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro