Rozdział 6
Cały dzień nabierałam odwagi by zejść na dół i porozmawiać z Jimem. To co było wczoraj było... nie potrafiłam wytłumaczyć tego co się stało. Jesteśmy tylko przyjaciółmi, nie mogę znów się wplątać. Chodziłam po pokoju, póki nie zobaczyłam, jak ktoś mi się przygląda. W drzwiach stał Sebastian.
– Długo tak będziecie? – spytał – Idź na dół i pogadajcie – Wiedziałam, że prędzej czy później muszę to zrobić. Nabrałam powietrza i ruszyłam w stronę salonu po schodach. Kiedy pewnie weszłam, James spojrzał na mnie siedząc na kanapie. Pod jego spojrzeniem moja odwaga od razu wyparowała.
– Musimy porozmawiać – zaczęłam wbijać sobie paznokcie w dłoń.
– Jeśli chodzi o to co się stało to chyba nie ma sprawy. Wygłupiłem się i tyle – uciął i wstał, by po chwili mnie minąć.
– Nie ma sprawy?! Czy ty sobie kpisz? – uniosłam głos na co ten się odwrócił i do mnie podszedł.
– Do nieczego nie doszło, więc chyba nic się nie stało.
– Całowaliśmy się! – krzyknęłam do spokojnie stojącego Jima.
– I co? Coś to dla ciebie znaczyło?
– Jeju! To znaczyło dla mnie wiele! Do niczego więcej nie doszło bo się boje! Ty idioto! Ty zadufany w sobie pa... – nie dokończyłam zdania, bo czyjesz usta mi w tym przeszkodziły. Nie wiem ile się całowaliśmy, ale chciałam więcej i więcej.
– Nigdy więcej na mnie nie krzycz – powiedział poważnie, kiedy odsunął swoją twarz od mojej.
– Znów się całowaliśmy – próbowałam opanować oddech. Jim oparł swoje czoło o moje, rękoma gładząc moje plecy.
– Saro... doprowadziłem do śmierci wielu niewinnych ludzi, grałem z całym światem, ale obiecuję ci. Nigdy cię nie skrzywdzę. Nikt więcej nie sprawi ci bólu. Jesteś moją królową.
– Chcesz założyć mi na głowę koronę? – spytałam odsuwając się od niego, by spojrzeć w jego oczy. Nie potrafiłam ustalić co do niego czuje.
– Kochana. Założyłem ci ją już przy naszym pierwszym spotkaniu. Wtedy kiedy na mnie wpadłaś.
❤️❤️❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro