Rozdział 14
- Wszystko jest możliwe Sherlocku... Nic się nie zmieniłeś. Nadal nudny tak jak świat... Tańczysz jak ci zagram. Jak tam siostrzyczka? - słyszę w tonie Jima pewność siebie i kpine. Odwracam głowę by na niego spojrzeć.
- Dobrze... - mówi z marszczonym czołem Sherlock. Jim do mnie podchodzi i obejmuje z tyłu moją talię.
- wy... Jesteście razem? - słysze Watsona.
- To nie oczywiste? - usmiecham się mówiąc to i opieram głowę o ramię mojego ukochanego chłopaka.
- Oczywiste -mówi pewniej i dumnie Holmes. Wiem, że czuję się jak idiota.
Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. W środku pewnie czuł się jak mysz złapana przez kota, który chce go pożreć. Nagle uświadamiam sobie, że nie zachowuje się tak jak kiedyś. Tyle we mnie złości... Może zniknie to wraz z moimi byłymi katami... I z detektywem, którego nienawidzi Jimmy.
-Przyznaj, że się cieszysz -mruczy wesoło i całuję moją szyję na co się uśmiecham szerzej.
- Nie. Pasowała mi myśl, że nie żyjesz - wyciąga broń i w nas celuje. Czuję jak przebiega po mnie nieprzyjemny dreszcz. Słyszę śmiech osoby, która opłata mnie w tali.
- Sher... Znów? Serio? - wzdycha Jim - muszę ci przypomnieć, że zawsze mam plan? A te spotkanie jest takie same jak nasze poprzednie na basenie? - całuję moje ucho - oczywiście są lekkie zmiany ale pewne rzeczy zawsze będą będą bez zmian -widzę czerwone kropki na naszych towarzyszach.
- Wszystko zorganizowane idealnie - przyznaje pod wrażeniem
- Nigdy bym cie nie naraził -szepcze mi do ucha a ja czuję ciepło w sercu. Pokochałam przestępce... Oddałam mu swoje serce.
- Cudze żony są ciekawym łupem co? - słyszę Holmesa
- Sherlock - ostrzega go jego przyjaciel. A ja zaciskam dłonie w pięści.
- jest niczyją żoną - przypomina Jim - a ona jest jedyna w swoim rodzaju. Ciekawe... Jak to jest, że twój brat zamyka niewinnych ludzi i ukrywa to przed światem. Niektórzy nie wiedzą, że Mycroft uznaje zasadę: po trupach do celu. Szkoda... Ach... Rodzina... Bliska ci osoba gra przeciw tobie. A ja... Zamierzam spalić nie tylko twoje serce. Jestem królem... Ale łatwo mogę stać się bogiem - widzę w detektywie obawę... Tak widzę ją mimo że ukrywa ją szybko pod maską obojętności.
- Mój król - usmiecham się i do niego się odwracam.
- Moja królowa - mówi to z szerokim uśmiechem.
❤️😎😎😎❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro