Rozdział 13
Już są. Widzę ich doskonale z miejsca które nie przyciąga ich wzroku.
– Witajcie – mówię pewnie. To brat Mycrofta... Brat faceta, który mnie uwięził... W środku czuję burze gniewu. Widzę zaskoczone spojrzenie Pana Watsona, ale nie detektywa. Spodziewał się, że to właśnie mnie zobaczy.
– Po co to wszystko? Czemu ja? – pyta od razu - Skąd ten schemat działań? - przenika mnie spojrzeniem i wiem, że może ze mnie czytać. Tylko nie wiem czemu Jim pozwolił mi tu iść skoro wiadomo, że kiepski że mnie zły charakter i łatwo mnie rozgryźć.
–Za dużo pytań - usmiecham się –hm... Dlaczego ty? A dlaczego nie? – wzruszam ramionami.
–Nie... nie bez powodu to ja zostałem wybrany... on wcale nie umarł prawda? – widzę w nim iskierke niepewności.
– Tak, nie... to nie jest ważne... Nie to – jestem lekko zirytowana. Geniusz się znalazł. Myśli, że wie wszystko.
– nie widzę wspólnego mianownika - mówi od razu – żona katowana przez męża... Gdzie mąż? Żona stoi przedemną. Miejsce spotkania z Jimem... Musi żyć... Pomógł ci się uwolnić od kata... Albo coś cię łączyło przed jego śmiercią a teraz po prostu uciekłaś z domu bo raczej nie jesteś wstanie kogoś zabić
– Zdziwiłbyś się i były mąż - warcze
– Więc mam rację... - uśmiecha się a ja przypominam sobie o tym jak mój były mąż zabił moją przyjaciółkę... Robię to dla niej...
– Nie znoszę tej arogancji rodzeństwa Holmes - mowie czując brak współczucia dla Sherlocka.
– Znasz mojego brata? - pyta ciekawy.
– Nic nie wiesz. Myślisz, że jesteś lepszy od innych – przypominam sobie o słowach Jima – spale cię detektywie... spale ci serce – usmiecham się i czuję siłę w sobie.
–On nie może żyć. Popełnił samobójstwo na dachu. Byłem przy tym. Napewno nie...
– Och... A widzisz? Cuda zdarzają się na tym nudnym świecie – przymykam oczy słysząc jego głos... Głos mojego Jima.
– Nie... To nie możliwe - mówi cicho patrząc na niego jak na ducha, tam samo jak jego towarzysz.
💜💜💜
Dziś mam dla was dwa rozdziały ❣️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro