Rozdział 12
Godzinę później jestem już na nogach. Prysznic, kawa i czułości to wszystko sprawiało, że nie chciało mi się spać. Wręcz przeciwnie, miałam ogromną energię i byłam gotowa na kolejny ruch w stronę brata Mycrofta.
– To dziś – słyszę Jima, do którego po chwili się odwracam.
– A co jeśli zrobię coś nie tak? – pytam, podchodząc do niego.
– Oj, jestem pewien, że poradzisz sobie wyśmienicie – pocałował mnie w usta – Sprawdźmy to jeszcze – uśmiecha się szeroko.
– O nie, nie, nie... Nie ma powrotu do łóżka – niestety nie udaje mi się od niego uciec.
*******
Przez całą drogę panikowałam, że coś pójdzie nie tak. Ten wyjazd na basen, gdzie Jim i Sherlock mieli swoje pierwsze potyczki słowne nie był dobrym pomysłem.
– Ej – czuje czuły dotyk ręki Jima na policzku, odwraca moją twarz w swoją stronę i przybliża swoją twarz tak, za nasze nosy się stykają – Nie bój się. Bądź sobą i odpowiadaj tylko na te pytania, które są nam wygodne – kiwam głową, ale nadal nie jestem pewna.
– Dobrze – mówię cicho, Jim się odsunął kawałek.
– Sebastian – mówi głośno.
– Jasne szefie, pójdę tam – na te słowa marszcze czoło.
– Nie – mówię po chwili – Ja tam pójdę – widzę niepewność na jego twarzy, wiem, że nie chcę mnie do niczego zmuszać, to bardzo wiele dla mnie znaczy – To moje zadanie.
❤️❤️❤️❤️
I jak? Dawno nie pisałam 😊
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro