Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

Siedziałam z tyłu samochodu razem z Jimem. Uwielbiałam być w jego ramionach. Byłam zaskoczona tą podróżą.

– Dokąd jedziemy? – zapytałam, patrząc na naszego kierowcę mając nadzieję, że chociaż on mi to wyjawi.

– Sebastian ci tego nie powie – zaśmiał się mój wybranek – Jeśli by to zrobił to nie było by za wesoło – teraz to Sebastian się zaśmiał.

– Co byś bezemnie zrobił? – zapytał zatrzymując się na światłach.

– Wszystko. Ograniczasz mnie – prychnełam odsuwając się od Jima.

– To brzmi jak toksyczny związek – udałam, że nie mogę na niego patrzeć. Na mój jest ujął moją dłoń i pocałował jej wierzch.

– Nie jestem gejem. Mam ciebie i nie chce nikogo więcej – dotknęłam jego policzka.

– Nawet Sebastiana? – spytałam na co mnie pocałował. Potem znowu i znowu.

– Nawet Morana – powiedział kiedy znów się zatrzymaliśmy – Chce żebyś coś zobaczyła – wyciągnął mnie z samochodem i pociągnął w stronę jakiegoś budynku.

– To bezpieczne? – spytałam kiedy mijaliśmy ludzi.

– Wszystko mam pod kontrolą. Nic nam nie grozi – ufałam mu, więc postanowiłam nie zadawać więcej pytań, kiedy ciągnął mnie na górę po schodach. Kiedy wiatr rozwiał moje włosy na dachu, czułam zdezorientowanie. Kiedy podeszłam do krawędzi, mężczyzna, który mi towarzyszył złapał mnie za dłoń.

– Na tym dachu, się zabiłem – powiedział patrząc na ludzi, którzy są na dole.

– Tu miałeś ostatecznie pokonać Sherlocka – dodałam.

– Wiedziałem, że ma plan. Myślał, że nie wiem – uścisnełam mocniej jego dłoń.

– Powinnam zapomnieć o tym co zrobił Mycroft i Ivan – spojrzał na mnie zaskoczony.

– Pamiętam jak cię poznałem. Imprezowiczka, która nie bała się niczego – wsunął rękę pod rękaw płaszcza, gdzie była moja pamiątka po zabawie mojego niegdyś jeszcze męża – Skrzywdzili cię, więc dlaczego miałabyś o tym zapomnieć. Powinni cierpieć.

– Nie chcę, byś się wychylał – na moje słowa, podniósł mój podbródek.

– Uwierz mi. Już nie będą mogli nas dosięgnąć. W przenośni i dosłownie – spojrzał ponownie na dół – widzisz tych dwóch – zapytał, pokazując na dwóch biegnących facetów – Nawet nie wiedzą, jak blisko są rozwiązania zagadki, którą im dałem.

– To Sherlock – powiedziałam.

– Tak. Tańczy jak mu zagram, teraz interesuje mnie ktoś inny.

– Sebastian? – zapytałam uśmiechając się lekko, by potem wybuchnąć śmiechem razem z moim Jimem.

💙💙💙💙

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro