Rozdział 4
Siedzieliśmy we trójkę w salonie. I prowadziliśmy rozmowę dotyczącej naszej gry.
– Więc jaki plan? – spytał, Seb.
– Taki jak wcześniej – powiedział Jim i przyciągnął mnie do siebie i objął. Nie protestowałam, lubiłam jego bliskość. Tylko jemu i Sebastianowi ufałam.
– Chcesz powtórzyć to co wtedy? Bomby, zagadki i patrzenie jak Sherlock tańczy? – Seb, był zdziwiony, na co Jim się zaśmiał.
– Sherlock myśli, że nie żyje... chcę żeby trochę się poplątał, a zamiast mnie na spotkanie z detektywem, pójdzie Sara – odsunęłam się od niego.
– Ja nie wiem czy potrafię... – zaczęłam. Nie wiem czy to był dobry plan.
– Kochana. Przygotuje cię na wszystko. Niech Sherlock się trochę pogłowi, a ty zaciekawisz tego nudziarza. Potem ustalimy nowy plan – nie byłam nadal pewna – Zaufaj mi – poprosił na co lekko się uśmiechnęłam. Kiwnełam głową na co Moran od razu wstał.
– Idę załatwić mały wybuch u loczka – na jego słowa, spowrotem wróciłam do ramion przestępcy. Nie byłam pewna czy wszystko się uda, ale postanowiłam nie podawać się tak łatwo.
– Będzie się działo. – powiedziałam.
– Oj będzie...
❤️❤️❤️❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro