17
Pov Veronica
Harry już na jutro umówił mi tę wizytę u ginekologa, a ja ciągle starałam się wymyśleć jakąś wiarygodną wymówkę dzięki, której to spotkanie ma nie dojść do skutku. W ostateczności oczywiście będę zmuszona wyznać mu prawdę. Nie będę przecież czekać na to aż zdemaskuje mnie lekarz, mam trochę godności.
Zdaje sobie sprawę z tego, że będzie na mnie wściekły za te kłamstwo i najpewniej się na mnie za to wyżyje, ale cóż poradzić. Zachciało mi się kłamać. Mogłam mu po prostu powiedzieć, że nie chcę mieć więcej dzieci i dziękować Bogu, że nie wie iż sama zabiłam nasze pierwsze dziecko.
Moje przemyślenia zostały przerwane przez trzaśnięcie drzwiami. Byłam pewna, że to mój mąż, ale niestety zobaczyłam mojego brata.
- Dopiero co się dowiedziałem, że wróciłaś. Nawet nie masz pojęcia jak się cieszę - podszedł do mnie i tak po prostu mnie przytulił. Nie ukrywam, że było to dość miłe, lecz ze względu na tą sytuację, w której się znajdowaliśmy nie powinien tego robić.
Dlatego, po krótkiej chwili się od niego odsunęłam.
- Nie możesz tego robić, Harry może w każdej chwili wrócić do domu. Lepiej żeby cię nie zobaczył. Moglibyśmy wtedy mieć problemy - nie była to do końca prawda, bo Harry nie mogł być zazdrosny o mojego brata. Jednak wolałam żeby tak właśnie myślał. Nie posunąłby się wtedy za daleko.
- Nie mogę uwierzyć, że jeszcze z nim jesteś. Nie wyglądasz na tryskającą szczęściem. Ja bym cię uszczęśliwił - Louis wyglądał jak małe nieszczęśliwe dziecko. Udało mu się nawet wzbudzić we mnie instynkt opiekuńczy. Może to zabrzmieć dziwnie, ale chciałam by był szczęśliwy. Lub chociaż nie cierpiał.
- Chce twojego dobra, więc proszę cię byś o mnie zapomniał. Potraktuj mnie jak swoją siostrę. Tak będzie najlepiej - zmarszczył brwi na moje słowa. Nie spodobały się one jemu.
- Nie chce traktować cię jak siostry, chcę byś była moja - pokonuje dzielącą nas niewielką odległość i chwyta mnie za ramiona. Spogląda mi też prosto w oczy to naprawdę nie szło w dobrym kierunku.
I gdy już zbliżył swoją twarz do mojej to przeszkodziło mu głośne trzaśnięcie drzwiami. Teraz to już miałam pewność, że wrócił mój mąż.
- Wiesz, że nawet za tobą tęskniłem braciszku - Louis gwałtownie się ode mnie odsunął jak usłyszał głos swojego starszego brata. I wcale nie dziwiłam się jego zdenerwowaniu, bo Harry miał przy sobie broń. Nawet nie chciałam myśleć po co była mu potrzebna.
Zaczął się do nas zbliżać, ale mimo moich obaw to nas ominął i przysiadł na kanapie, pistolet za to odłożył na stolik. Nie był zły i nawet nie miał do tego konkretnych podstaw, bo między mną, a Louis'em nie mogło nic zajść.
- Czemu tak stoicie? - spytał jak gdyby nigdy nic.
Nie podobała mi się ta gra, którą prowadził.
Postanowiłam to przerwać i podeszłam do fotela i na nim przysiadłam. Po cichu liczyłam na to, że Louis pójdzie sobie i będę miała możliwość wyjaśnienia wszystkiego z Harrym.
- A ty będziesz tak stał? - zapytał zaszokowanego szatyna.
Po chwili milczenia on jednak się odezwał.
- Nie zasługujesz na Veronice. Ona powinna być z kimś kto będzie ją doceniał - byłam pewna, że mój mąż wpadnie w szał, po tych słowach, które wypowiedział Louis, ale on o dziwo spokojnie go słuchał. - Jestem pewien, że ona wkrótce nabierze odwagi i od ciebie odejdzie. I wtedy zwiąże się ze mną, ja sprawię, że zacznie się uśmiechać.
- Nawet gdyby Ronnie ode mnie odeszła, a to nigdy nie nastąpi to ty jej nie będziesz miał. Ona na zawsze zostanie dla ciebie niedostępna.
Nie mam pojęcia jak opisać wyraz twarzy niebieskookiego gdy usłyszał wypowiedź swojego brata.
- Nie bądź tego taki pewien - teraz to już szatyn był wściekły.
- Jednak jestem. Nie możesz przecież być ze swoją siostrą.
__________________________
Jako, że Zemsta i Zakazane uczucie dobiegają końca możecie mi pisać propozycje na nowe opowiadanie. No chyba, że wolicie nowszą wersję Zaufaj mil.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro