9
Kiedy przyjechałam na miejsce odrazu zauważyłam Billa. Boże w co on jest ubrany!? Biały garnitur i to jeszcze za duży. Co on szykuje się na ślub? Uwierzcie mi , że w takim stróju żadna go nie weźmie. Ośmieszy się, a raczej mnie, bo w końcu ze mną tu jest. Całe szczęście w kinie jest ciemno.
-Hej ładnie wyglądasz- powiedział i pocałował mnie w policzek. Będę musiała to odkazić.
-Hej ty również- powiedziałam i aż policzki zabolały mnie od kłamstwa.
Weszliśmy do kina i miałam to szczęście, bo w chwili w której usiedliśmy na swoje miejsce rozpoczął się film.
Poszliśmy na horror. Lubię tego typu filmy. Nigdy na nich się nie boje, a dziś wybraliśmy się na nowy film pod tytułem "powrót Anabell".
Niestety ja się nie boję, a mój towarzystw tak. Ciągle zakrywa twarz dłonimi i wysypał popcorn. Do tego wrzeszczy i piszcz, jak mała dziewczynka. Najgorsze jest to, że to dopiero początek i nie ma nic strasznego.
Niestety robił mi taką siare i musiałam z nim wyjść. I jestem wkurzona, bo chciałam obejrzeć ten film.
-Przepraszam Cię, ale od zawsze bałem się takiego typu filmów- wytłumaczył swoje zachowanie.
-Rozumiem, to może pójdziemy na inny? - zapytałam. Nie miałam ochoty udawać zakochanej laski, bo boje się, że nie wytrzymam.
-Okej to może komedię romantyczną? - spytał.
-Okej. Może być komedia- powiedziałam od nie chcenia.
Wszystko byle by nie gadać z Tobą.
Kupiliśmy bilet i zaczęliśmy oglądać. Poprawka Bill ogląda, a przy tym ryczy, jak bóbr, a ja powoli zasypiam.
W końcu się wyśpie. Mam darmowe dwie godziny. Kto by nie skorzystał z tej okazji?
***
Całe szczęście obudziłam się przed końcem filmu i zrobiłam wrażenie zainteresowaną seansem. Gdy zaczęli puszczać napisy , wyszliśmy.
Spojrzałam na zegarek, który znajdował się na moim lewym nadgarstku. Było po dwudziestej trzeciej , czyli czas do domu.
-To do jutra? - zapytał i wytarł wierzchnią dłoni mokre policzki. Błagam! Ja na serio nie wierzę , że on jest taki wrażliwy. No błagam ile można? To tylko głupi film o miłości dziewczyny w chłopaku, który umiera, a ryczy jakby był koniec świata.
-Tak, to może jutro pójdziemy do skateparku? - zapytałam, bo lubię jeździć na deskorolce i daje mi to frajdę.
-Niestety nie umiem jeździć na deskorolce- powiedział.
-Możesz na rolkach- powiedziałam chowając ręce do kieszeni.
-Też nie umiem jeździć- odparł, a mnie tu zaraz szlak trafi. Serio, jak można nie umieć jeździć na rolkach!?
-Ugh. Okej to pójdziemy gdzieś indziej- podałam się. Bałam się go zapytać czy potrafi jeździć na rowerze, bo gdyby powiedział nie, to bym nie wytrzymała.
-Nie musimy. Umiem jeździć na rowerze- powiedział, a mi kamień spadł z serca. Dzięki ci losie, że się nade mną zlitowałeś.
-Okej to do jutra- pożegnałam się z nim i poszłam w stronę taksówki.
To był długi i męczący wieczór, a jutro czeka mnie taki dzień. Życzcie mi powodzenia.
Myślę , że w 11 będzie, już Santiago!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro