Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11

-Hej Sky- przywitał się pocałunkiem w policzek- Ślicznie wyglądasz- powiedział

Jak on ma na imię?

Tak przez moment zapomniałam, jak się nazywa, ale po dziesięciu sekundach sobie przypomniałam.

-Hej Bill- przywitałam się z nim po chwili ciszy.

-Wiesz, bo ja nie zarabiam tak dużo i nie mam tyle gotówki na bilet- powiedział, a ja myślałam, że mu zajebie. Okej rozumiem, że on nie jest bogaty, ale żeby mówić to wprost do dziewczyny? Co jeszcze może mam na niego kasę wydawać?

Oddychaj Sky.

Jeszcze trochę i skończysz z nim.

To wrażliwe gówno, więc przeżyje to bardzej niż Luke, kiedy z nim kończyłaś.

Będziesz miała wielką satysfakcję.

-Ja zapłace za swój i twój bilet- powiedziałam z fałszywym uśmiechem.

Kiedy weszliśmy do skateparku zauważyłam w co on jest ubrany i serio żygać chce mi się. Jest jeszcze gorzej, niż wczoraj. Długie czarne spodnie od garnituru. Biała pognieciona koszulka z napisem "jednorożce istnieją" i zniszczone, brudne trapery.

Po pierwsze jest dwadzieścia trzy stopnie i się cały spoci , jak świnia. Po drugie koszulkę wziął chyba z szafy siostry. Po trzecie lepsze buty ma bezdomny.

Ja na serio nie chcem obrażać ludzi. I naprawdę rozumiem, że jest biedny, ale do cholery zwykły T-shirt kosztuje naprawdę mało. Tak samo, jak zwykłe spodenki.

Moje rozmyślania przerwał krzyk i płacz.

Błagam niech to nie będzie Bill.

Niestety, kiedy tylko odwróciłam się zobaczyłam osiemnastolatka leżącego na ziemi. Wywrócił się na rowerze. Niechętnie podeszłam do niego, aby go uspokoić, bo coraz bardziej zwraca na nas uwagę ludzi dokoła.

-Sky wywróciłem się. Boli mnie- powiedział, a ja pociągnełam go za sobą i wyprowadziłam z miejsca Bogów.

Znów zjebał mi dzień!

-Okej Bill wróć do domu. Spotkamy się kiedy indziej- powiedziałam.

-Okej- odparł i poszedł stronę przystanku autobusowego. Po drodze mówiąc "Ał Ał Ał".

Ugh!

***

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ

Tak. Dziś jest ten dzień. Dziś skończe z Billem. Cieszę się, jakbym wygrała w lotto. Serio kamień spadł mi z serca. To był najtrudniejszy " związek", jakikolwiek miałam. Ubrałam na siebie czerwoną sukienkę do połowy ud i czarne szpilki z dodatkami złota.

-Cześć Sky... -chciał mnie pocałować, ale zrobiłam unik-Co się stało? -zapytał.

-Ty nadal nie rozumiesz?- zapytałam.

-Nie, o co chodzi?- spytał.

-Nie było żadnego związku. To coś między nami to tylko gra, którą wygrałam- powiedziałam śmiejąc się.

-Cco ty mówisz?- zapytał, a kilka łez poleciało mu po policzkach.

-To co słyszałeś- powiedziałam- Jesteś wrażliwym gównem i niepotrzebnym. Serio myślałeś, że tak dziewczyna, jak ja będzie spotykać się z takim ryczkiem, jak ty? Gra skończona- powiedziałam i zostawiłam błagającego chłopaka na ulicy.

Satysfakcja była ogromna.

W następnym Santiago!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro