Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

| Rozdział 9 |

Weszli powoli do starego motelu. Po jej lewej stronie był T-Dog z maczetą, a po prawej Glenn z siekierą. Przed trójką szedł Rick i Daryl, a za nimi Shane z Dale. Podróżowali już kilka dni i ten motel był pierwszym budynkiem, które mogło posłużyć im za schronienie na tę noc. Słońce powoli zniżało się, mieli sporo czasu na oczyszczenie budynku i poszukanie prowiantu. Dziewczyna usłyszała charczenie z jednego z pokoi. Spojrzała na drzwi, a T-Dog zerknął na nią dając sygnał. Złapała za klamkę i lekko uchyliła drzwi, w których już po sekundzie pojawiła się głowa sztywnego. Ciemnoskóry wbił ostrze w sam środek, a krew prysnęła po jego twarzy. Dziewczyna otworzyła szerzej drzwi, a mężczyzna się rozejrzał. 

Pomieszczenie było wyjątkowo czyste i zadbane, widocznie ktoś dbał o te miejsce. Wyminął trupa i wszedł do środka. Mały salon z aneksem kuchennym posiadał rozkładaną kanapę i dwa duże fotele. Za kanapą było wejście do jeszcze jednego pomieszczenia. Spojrzał na dziewczynę, która od razu rozumiejąc co ten ma do powiedzenia weszła do środka i podeszła do nich. Chwyciła za klamkę i spojrzała na T-Doga. Pokiwał głową, a ona lekko uchyliła drzwi. Nie słyszeli żadnych niepokojących dźwięków co zachęciło ich do otwarcia szerzej drzwi. 

Była to małą sypialnia z zaścielonym łóżkiem i wiszącym telewizorem na ścianie, pod którym znajdowała się również komoda. T-Dog pokiwał głową i wyszedł z pokoju, w drzwiach wejściowych ujrzał resztę ekipy. 

—  To dobre miejsce na przenocowanie. —  Rick pokiwał głową na te słowa.

—  Alex, T-Dog, Daryl i Glenn sprawdźcie pokoje na tym piętrze, może coś znajdziecie. A ty Dale pozakrywaj tutaj okna, ja z Shane pójdziemy po resztę. 

Jak władza kazała, tak zrobili. Podzielili się na dwie dwuosobowe grupy i zaczęli przeglądać pokoje, które pozostały na owym piętrze. Brunetka chwyciła za klamkę, a Azjata przygotował swoją broń. Pokiwał głową dając jej znak, że jest gotowy. Uchyliła drzwi, a w nich pojawiła sie dłoń sztywnego. Potwór charczał głośno i agresywnie próbował wydostać się z pokoju. Glenn zamachnął się i wbił ostrze w głowę zombie.Potwór opadł na podłogę, a ona uchyliła szerzej drzwi. Do ich nosów doszedł okropny odór.

—  Damy mają pierwszeństwo. —  powiedział, a ona wywróciła oczami.

Trzymała dłoń na swoim nożu i rozglądała się niepewnie wchodząc do środka. Ciche jęki dochodziły z odwróconego fotelu, złapała mocniej swoją broń po czym podeszła bliżej. Zamarła widząc małe dziecko leżące bezwładnie na meblu. Przymknęła oczy i niechętnie skończyła jego męki. Smród oraz stan ciał świadczył o tym, że ta dwójka musiała tutaj długo zabawić. 

—  Pusto, chodź dalej. 

Spojrzała na Glenn'a i odeszła od zwłok. Został im ostatni pokój. Tym razem Azjata chwycił klamkę i wymienił się bronią z dziewczyną. Chwyciła pewniej trzonek siekiery i pokiwała, że jest gotowa. Drzwi zostały otwarte, ale ani nic nie wylazło, ani nie usłyszeli niczego podejrzanego. Weszli do środka w gotowości, pokój był w  miarę dobrym stanie. Dziewczyna wskazała Glennowi jedno z pomieszczeń za drzwiami. Czarnowłosy poszedł tam bez słowa, a ona zabrała się za przeszukiwanie kuchni. Otworzyła jedną z szafek i uśmiechnęła się, stanęła na palcach i wyjęła kilka puszek z jedzeniem. W kolejnej natomiast były zupki w proszku, ryż, makaron i gotowe sosy. Zdjęła  plecak i zaczęła wszystko chować.

— Znalazłeś coś? — brunetka weszła do pomieszczenia, w które Glenn miał przeszukać. Rozejrzała się po pokoju i uśmiechnęła lekko. Gdyby nie porozrzucane dokumenty i wszechobecny kurz, byłoby to całkiem milutkie mieszkanko. Dostrzegła Azjatę, który oświetla sobie coś latarką. Podeszła bliżej i spojrzała na pudełeczko, prychnęła pod nosem i walnęła go w rękę. — Miałeś szukać jedzenia lub ubrań, a nie prezerwatyw.

— Wyleciały z pudełka... — wyszeptał patrząc na nią, kobieta pokiwała głową z uśmiechem.

— Zostaw i tak ci się nie przydadzą. — zaśmiała się cicho, a Azjata naburmuszył się co jeszcze bardziej ją rozśmieszyło. Oparła się o ramę łóżka i spojrzała na niego. Koreańczyk lekko uderzył ją ręką.

— Co wam tu tak wesoło? — T-Dog spojrzał na dwójkę stojącą niedaleko łóżka.

— Może Glenn ci później powie. — Powiedziała i wyszła z sypialni. Złapała za plecak, który zostawiła na blacie. 

***

Carol podała jej talerz z fasolką, uśmiechając się przy tym delikatnie. Słońce zaszło jakiś czas temu, a oni w końcu mogli usiąść i w spokoju zjeść posiłek. Rick wraz z Darylem zakrył drzwi do pokoju wielką szafą. Zabrała się za jedzenie, wsłuchując się przy tym w opowieści Dale, mężczyzna chodził już długo po tym świecie i zawsze miał coś do powiedzenia. Andrea w tym czasie oświetliła cztery świece stojące na podłodze. Shane usiadł obok Carla, który posłał mu lekki uśmiech.

— Powinniśmy zdecydować kto, gdzie śpi. — rzucił brunet nawet nie patrząc na grupę. 

— Masz jakieś propozycje? — T-Dog oparł się o ścianę. 

— Lori z Carl'em zajmą sypialnie, Carol i Sophie kanapę, Andrea z Alex fotele, a nam zostanie podłoga.

Pomysł przyjął się i zaraz po kolacji zaczęli przygotowywać się do snu. Brunetka spojrzała ukradkiem na Dixona, który usiadł koło okna i oparł się o ścianę. Spoglądał on na okno, w którym była mała szpara dzięki, której mógł zobaczyć czy coś nie zbliża się do wejścia. Alex odwróciła wzrok i położyła się na miarę możliwości wygodnie w fotelu. Ułożyła głowę na starej poduszce, a nogi przykryła kocem. Dmuchnęła na świeczkę stojącą niedaleko i przymknęła oczy.

Nie znała obecnie nikogo kto mógłby beztrosko spać w tych czasach. Najmniejszy szmer mógł ją obudzić, tak było i tym razem. Kanapa, na której spała Carol z córką zaskrzypiała delikatnie kiedy to jedna z nich obróciła się na drugi bok. Brunetka uchyliła lekko oczy przyzwyczajając się do ciemności. Jedynym źródłem  światła była świeczka stojąca obok Daryl'a. 

Na ścianie niedaleko okna wisiał zegar, i gdyby mu wierzyć była godzina druga czterdzieści dwa. Podniosła się delikatnie i spojrzała na brązowowłosego, który ze skupieniem spoglądał wciąż w podwórko. Wstała cicho z fotela i podeszła do niego. Niebieskooki zerknął na nią pytająco.

— Idź spać, zmienię cię. — wyszeptała siadając obok niego. Daryl tylko pokiwał głową, ale nie odszedł.

— Ty powinnaś spać, przyda ci się. — rzucił i wrócił do obserwowania tego co dzieje się zza oknem. 

— Daryl, nie przydasz nam się w takim stanie. — mruknęła. — Spieprzaj na mój fotel i nie marudź. 

Westchnął i wstał z miejsca. Brunetka odprowadziła go wzrokiem zadowolona, przysunęła się bliżej okna i ze znudzeniem wpatrywała się przed siebie. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro