86. Ciekawe, jak bardzo chłopcy będą źli?
Mieszkam z Radkiem już cały tydzień. Nie jest źle. Jest super, pomijając napady agresji Radka. Prawie codziennie śnią mu się koszmary. Mamy na to dwa sposoby. Albo śpimy razem (co by się nie spodobało dla Krzyśka) albo siedzimy do rana i rozmawiamy czy coś.
Rzadko widuję się z Krzyśkiem... On do mnie nie chce przychodzić, a ja muszę być w domu prawie cały czas, aby kontrolować Radka. Całe szczęście, Krzyś jest kochany i rozumie to. No ale zadowolony nie jest.
Chcę ich namówić na wspólny obiad. Tylko ani Krzysiek ani Radek nie chcą. Ale ja nie daruję sobie, jeśli oni nie porozmawiają chociaż przez chwilę. Tak naprawdę każdy z nich wie tylko to, co jest złe w tym drugim. Radek wie o tym, jak cierpiałam po kłótni z Krzyśkiem. A Krzysiek wie, o przeszłości Radka. Logiczne, że nie będą mieć o sobie dobrego zdania. Chyba, że się poznają...?
Postanowiłam zainspirować się działaniem Sary i... zainicjuję ich spotkanie. Ale takie dłuższe spotkanie, jakiś obiad albo kolacja.
Od samego rana mam super humor. Dzisiaj chcę wcielić w życie mój plan. Znaczy, najpierw muszę go wymyśleć.
Przygotowuję śniadanie i myślę w jaki sposób mogę doprowadzić do ich spotkania. Najlepiej, żeby Krzysiek tu przyszedł.
-Hej-do kuchni wchodzi Radek. Nie ma na sobie koszulki, dzięki czemu przez chwilę mogę podziwiać jego lekko umięśnioną klatkę piersiową.
-Cześć-uśmiecham się do niego.-Siadaj, zaraz będzie śniadanie. Omlet, może być?
-Jeśli ty robisz, to może być cokolwiek-puszcza mi oczko i siada przy stole.
-Potraktuje to jako komplement-stawiam przed nim talerz z gotowym śniadaniem oraz kubek z gorącą herbatą.
-Dziękuję bardzo-posyła mi delikatny uśmiech.
-Smacznego. Jakieś plany na dziś?-pytam, siadając ze swoim posiłkiem naprzeciwko niego.
-Chyba poszukam pracy. Przydałoby się, co nie?
Nagle do głowy wpada mi świetny pomysł, dotyczący pracy dla Radka.
-Chciałbyś pracować w zakładzie fotograficznym?-pytam.
-Chętnie, jak najbardziej-uśmiecha się.
-Po śniadaniu pójdziemy tam-mówię.
Kończymy jeść. Ja przebieram się z piżamy w normalne ciuchy i wychodzimy. Kierujemy się do pobliskiego zakładu fotograficznego, w którym pracowałam, gdy rzuciłam pracę w redakcji.
-Dzień dobry-wita się z nami pan Edward. Gdy mnie widzi, szeroko się uśmiecha.-Pani Ula, jak miło panią widać!
-Dzień dobry, panie Edwardzie! Razem z przyjacielem mamy pytanie... Szuka pan pracowników?
-Owszem, zgadza się. A co?
-Radek byłby chętny-pokazuję dłonią na chłopaka.
-Ma pan jakiekolwiek doświadczenie? Może jest pan amatorem, jak pani Ula?-pyta pan Edward.
-Amator-odpowiada krótko Radek.
-Tacy są najlepsi. Mają największy talent-uśmiecha się.
-Tak, Radek naprawdę robi świetne zdjęcia-kiwam głową.
-Niech pan jutro przyjdzie z jakimiś swoimi pracami-każe pan Edward.-Wtedy porozmawiamy.
-Dobrze, dziękuję.
-Niech pani opowiada, co u pani?-starszy mężczyzna patrzy na mnie.
-Posłuchałam wtedy pana i pojechałam na trasę, jako fotograf takiej jednej piosenkarki. Dostałam potem propozycję, aby być fotografem takiego festiwalu. Robiłam też zdjęcia na koncercie mojego ukochanego zespołu. Więc naprawdę panu dziękuję, gdyby nie pan to bym się w życiu nie odważyła.
-Oj tam, oj tam.
Rozmawiamy jeszcze chwilę, po czym wracamy do mieszkania.
-Jestem pewna, że masz tę robotę-uśmiecham się.
-Dziękuję-mówi.-Wiem, ile kosztuje cię pomaganie mi. Możesz mieć problemy w związku, a jednak jeszcze mnie tu trzymasz. Jesteś kochana.
-Nie masz za co dziękować-kładę dłoń na jego ramieniu.-Jesteś moim przyjacielem. Musiałam ci pomóc.
-Napijemy się herbaty?-proponuje.
-Chętnie.
-Ja zrobię, a ty sobie posiedź.
Idę do salonu. Siadam na kanapie. Przybiega Kosmos. Kładzie się obok mnie na kanapie. Po chwili przychodzi Radek, a Kosmos ucieka.
-Chyba mnie nie polubił-śmieje się i podaje mi jeden kubek.
-No chyba nie.
-Pójdę do cioci, siostry mamy. Chciałbym się z nimi pogodzić. Cała ta kłótnia jest bez sensu. Wypiję herbatę i pójdę.
-Dobrze, będę trzymała kciuki-posyłam mu uśmiech.
Pijemy herbatę, po czym Radek szykuje się do wyjścia.
-Ile ci to zajmie?-pytam.-Za ile wrócisz?
-Dwie godziny, nie więcej-mówi i wychodzi.
Biegnę do salonu. Łapię swój telefon i dzwonię do mojego chłopaka.
-Hej-wita się ze mną.
-Cześć, Misiek. Nie chciałbyś do mnie wpaść?-proponuję. Mam idealny plan.
-Ale...
-Wyszedł. Powiedział, że będzie za trzy godziny.
-Będę u ciebie za piętnaście minut-mówi i się rozłącza.
Powiedziałam, że Radek wróci za trzy godziny, a Radek mówił, że zajmie mu to dwie godziny. Kiedy Krzysiek przyjedzie, nie będzie się śpieszył, bo będzie myślał, że mamy jeszcze godzinę. A tu niespodzianka, bo wróci Radek. Nie będą mieli wyjścia i będą musieli porozmawiać. Genialnie to wymyśliłam.
Po chwili przyjeżdża Krzysiek. Jestem taka szczęśliwa. Wcześniej widywaliśmy się codziennie, a teraz, kiedy pomagam Radkowi... niekoniecznie.
-Hej-uśmiecham się i przytulam go.
-Hejka, Skarbie-całuje mnie w policzek i odsuwa się ode mnie.-Nie ma go?
-No przecież mówiłam-śmieję się.
-Wolałem się upewnić-zdejmuje kurtkę i buty, po czym idziemy do kuchni.
-Chcesz coś jeść?-pytam.
-Nie, herbatkę poproszę.
Nastawiam wodę, wkładam woreczki herbaty do kubków i patrzę na Krzyśka. Siedzi przy stole i przygląda się mi.
-Co tak się patrzysz?-pytam ze śmiechem.
-Podziwiam, jaką mam cudowną dziewczynę-mówi cicho i wyciąga do mnie ręce.
Podchodzę do niego. Siadam mu na kolana i zarzucam ręce na jego szyję. Patrzę prosto w jego czekoladowe oczy. Krzysiek delikatnie mnie całuje. Jeździ dłońmi po moich plecach. Wkłada je pod koszulkę i pieści moją nagą skórę. Zahaczył palcami o stanik.
Oczywiście, coś nam musi coś przerwać. Tym razem to gotująca woda.
Z zawiedzioną miną odsuwam się od niego. Zalewam herbatkę i siadam na przeciwko niego. Rozmawiamy z półtorej godziny. Po tym postanawiamy obejrzeć film.
-Ty idź do salonu i wybierz coś, a ja skoczę do łazienki-całuję go w usta i biegnę do toalety.
Załatwiam swoje potrzeby i idę do Krzyśka. Siedzi na kanapie i chyba czeka na mnie. Staję przed nim, a ten się uśmiecha. Łapie mnie za biodra i ciągnie w swoją stronę, przez co siadam na jego kolanach okrakiem. Krzyś namiętnie całuje mnie w usta. Wplatam palce w jego włosy. Zalewski zaczyna całować moją szyję i przygryzać skórę w niektórych momentach. Nie myślę o tym, że zaraz może wrócić Radek.
Za chwilę okazuje się, że nie słusznie zapomniałam o przyjacielu.
-Hej, już jestem!-rozlega się głos Radka.
Zalewski odsuwa się ode mnie ze zdziwioną miną, a ja schodzę z jego kolan i siadam obok.
-O-do salonu wchodzi Radek.-Cześć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro