84. Podstęp Sary, za który wszyscy ją pokochali.
Na początku powiem tak... Moja przyjaciółka _Aka_Shi_ zapytała dlaczego wszystko w jednym ciągu. Dziękuję Ci bardzo za to!
Popytałam paru osób i stwierdziłam, że warto to zmienić. BARDZO DZIĘKUJĘ TYM OSOBOM! KOCHAM WAS! A zwłaszcza takiej jednej dziękuję (rose_friday to o Tobie)! Także teraz mi możecie komentować poszczególne fragmenty... już się boję...
-Że co? On z tobą mieszka?-pyta zdenerwowana Sara.
Wyszłyśmy na spacer, mimo wiatru i deszczu, do tego parku. Chyba polubię tu przychodzić. Ale jest mi strasznie zimno.
-No tak... Muszę mu pomóc. Chce się zmienić, rzucić narkotyki-tłumaczę.
-I ty w to wierzysz?-unosi brwi.
-Dlaczego mam nie wierzyć?
Sara siada na ławce. Tej ławce, na której siedziałam z Krzyśkiem. Dlaczego akurat ta? Jest mnóstwo innych ławek, a ona wybrała tę.
-Chcę mu pomóc i nikt nic nie może powiedzieć. To jest moje życie i...
-Cholera, przestań! Nasłuchałam się tego, gdy zabieraliśmy cię od tego ćpuna-przerywa mi.
-Ej, nie mów tak o nim!-krzyczę zła.
-Co Krzysiek na to?-pyta, patrząc przed siebie.
-Jakby to powiedzieć... Krzysiek nie wie...-mówię cicho.
-Pięknie. Świetnie. Kurwa, zajebiście!-dość mocno podnosi głos, przez co starsza pani, która siedzi dwie ławki dalej, spogląda na nas.-Ulka, nie widzisz, że niszczysz sobie życie na własne życzenie?
-O co ci chodzi?
-Zamiast wyjaśnić całą tę sytuację z Krzyśkiem, ty zajmujesz się jakimś przyjacielem, który wrócił do Polski po chuj wie ilu latach! Brawo, Ula.
-Ja wiem, że i ja i on jesteśmy winni, ale...
-To dlaczego nie wyjaśnisz z nim tego?
-Dlaczego ja mam pierwsza wyciągnąć rękę?-wzruszam ramionami.
-Nie, mam dość...-przeciera twarz dłonią.
Szuka czegoś w torebce. W końcu wyjmyje telefon. Wstaje z ławki i odchodzi kawałek.
-Telefon mi się rozładował, a miałam napisać do Michała, kiedy ma po mnie przyjechać-mówi.
-Masz-podaję jej swój telefon.-Napisz do niego.
Sara coś robi, pisze coś, po czym z uśmiechem oddaje mi moją własność.
-To ten...-śmieje się nerwowo.-Pa.
-Już?-pytam zdziwiona, gdy odchodzi.
-Spójrz na telefon-mówi i szybkim krokiem odchodzi.
Zdziwiona wykonuję jej polecenie. Dobrze, że uciekła, bo bym ją zabiła... Ona napisała do niego.
Do: Krzysiek
Hej. Moglibyśmy się spotkać?
Gdy przychodzi odpowiedź, dostaję zawału.
Od: Krzysiek
Miałem to samo zaproponować. Może wpadnę do Ciebie?
Wzdycham i zaczynam pisać odpowiedź.
Do: Krzysiek
Może ja do Ciebie, co? Byłabym za jakieś piętnaście minut.
Od: Krzysiek
Dobrze, będę czekać.
Piszę do Sary, że ją zabiję i dzwonię po taksówkę. Mój środek transportu jest po dziesięciu minutach. Informuję Krzyśka, że trochę się spóźnię.
Po dwudziestu minutach stoję pod jego mieszkaniem. Niepewnie pukam w drzwi, które prawie od razu się otwierają.
-Hej-witam się cicho z Krzyśkiem. Unikam jego wzroku. Mega się denerwuję.
-Cześć, wchodź-wpuszcza mnie do środka.
Zdejmuję przemoczony płaszcz. Pocieram ramiona, aby trochę się ogrzać.
-Dlaczego nie założyłaś czapki?-pyta, nawijając sobie na palec komsyk moich mokrych włosów.
-Bo wyglądam beznadziejnie w czapce-wzruszam ramionami.
-Jasen, i lepiej zachorować, tak? Idź do salonu, zaraz przyniosę ci herbatę-mówi i popycha mnie do przodu.
-Idę, idę-wzdycham.
Siadam na kanapie. Po chwili przychodzi Krzysiek z dwoma kubkami herbaty. Stawia je na stoliku i gdzieś idzie. Nie powiem, trochę mnie to zadziwia.
-Proszę, idź się przebierz. Może weź gorący prysznic, czy coś?
Odwracam się. Za mną stoi Krzysiek z moimi czarnymi dresami, które u niego zostawiłam. Ma też swoją bluzę z logo jakiegoś zespołu.
-Nie trzeba-kręcę głową.
-Ula, twoje ubrania są przemoczone. Idź weź ten gorący prysznic, przebierz się i wróć tu.
-Ale...
-Teraz-przerywa mi stanowczym tonem.
Cicho wzdycham i biorę od niego ubrania. Wstaję i kieruję się do łazienki. Okazuje się, że mam u Krzyśka nawet swoją bieliznę. W sumie to dobrze, nigdy nie wiadomo, kiedy zostanę u niego na noc.
Biorę szybki i gorący prysznic. Ubieram się i wracam do salonu. Krzysiek siedzi na kanapie i pije herbatę. Cicho leci jakaś znajoma melodia. Po chwili rozpoznaję piosenkę.
"Zawsze tam, gdzie ty"
Siadam obok Krzyśka i biorę kubek. Upijam łyk. Uśmiecham się delikatnie, gdy czuję znajomy smak.
-Moja ulubiona-mówię cicho.
-Wiem-wzdycha.-Ula... ja naprawdę tak nie myślę. Chodzi mi o to, co wtedy powiedziałem, że...
-Krzysiek, ja wiem, że tak nie myślisz. Ale... bolało, jak cholera. Dlatego wtedy tak zareagowałam. Ale... ja przegiełam z tym całowaniem.
-Tylko, że to przez tę marihuanę. Gdyby nie to, to byś tego nie zrobiła-mówi i milknie na chwilę.-Bo byś nie zrobiła, prawda?
-Oczywiście, że bym nie zrobiła! Jak mogłeś pomyśleć, że mogłabym tak zrobić?
Krzysiek odstawia kubek i wstaje. Podchodzi do okna. Staje do mnie tyłem i układa dłonie na biodrach.
-Nie wiem, Ula-wzdycha.-Jestem tym wszystkim zmęczony, że już chyba w ogóle nie myślę.
-Krzyś...-zaczynam. Wiem, że jeżeli jeszcze coś powiem, rozpłaczę się, więc już nic nie mówię.
-Tak?-odwraca się twarzą w moją stronę. Wydaje z siebie cichy jęk, gdy widzi w jakim jestem stanie.-Tylko nie płacz.
Chcę coś powiedzieć, ale kiedy otwieram usta wybucham płaczem. Opuszczam głowę i ukrywam twarz w dłoniach.
-Ula, nie płacz-podchodzi do mnie i kuca przede mną. Zabiera moje dłonie, przez co zmusza mnie, abym spojrzała na niego.-Proszę, nie płacz.
-Nie chcę się kłócić-mówię łamiącym się głosem.
-Ja też nie chcę, naprawdę-kładzie jedną dłoń na moim policzku i wyciera nim łzy.-Przepraszam za to, co wtedy powiedziałem. Tak naprawdę to... nikt nie wie o mnie tyle, co ty. Tylko jednej osobie tak ufałem, mojej mamie. Przepraszam, Ula. Znów cię krzywdzę. A... nie chcę tego robić. Nie mogę patrzeć na twoje łzy. Przepraszam.
-Ja też przepraszam za to, co robiłam wtedy z Radkiem. Gdybym wtedy nie paliła, inaczej by to teraz wyglądało. Zachowałam się nieodpowiedzialne. I przepraszam za to, co mówiłam w samochodzie. Wiesz, że tak nie uważam. Kocham cię.
-Ja ciebie też, Ula-uśmiecha się delikatnie, co odwzajemniam.-Zapomnijmy o tym wszystkim, dobrze?
-Chętnie.
Krzysiek siada obok mnie i przytula się do mnie. Głaszczę go po plecach. Tak bardzo brakowało mi jego dotyku. Jego całego. Tak cholernie go kocham. A gdyby nie Sara, mogłabym go stracić.
Krzysiek odsuwa się ode mnie. Składa delikatny pocałunek na moich ustach, co po tak długiej rozłące z jednej strony jest czymś cudownym, a z drugiej... no kurde, ja chcę więcej!
Zarzucam ręce na jego kark i przyciągam go do siebie. Krzysiek się lekko uśmiecha i całuje mnie przeciągle. No to już jakoś mnie usatysfakcjonowało.
-Krzysiek?-zaczynam, gdy odsuwa się ode mnie.-Mówiąc "zapomnijmy o tym wszystkim" co masz na myśli?
-Wszystko. Olgę, to, co mówiłem wtedy, tę całą marihuanę i... tego Radka-mówi, a ja się natychmiast odsuwam od niego.
-Nie mogę. Nie mogę zapomnieć o Radku.
-Dlaczego?-marszczy brwi.
-Krzysiek, on... potrzebuje pomocy. Jest uzależniony od narkotyków. Chce wrócić do Polski. A ja chcę mu pomóc wyjść z uzależnienia.
-Bardzo ci na tym zależy?-pyta ze zrezygnowaną miną.
-Cholernie.
-No dobrze. Nie mogę ci tego zabronić...-wzrusza ramionami.
-On będzie ze mną mieszkał...-dodaję cicho.
-Co takiego?!-krzyczy i wstaje z kanapy.-Żartujesz sobie ze mnie?!
-Nie, Krzysiek, mówię poważnie. On nie ma gdzie mieszkać i potrzebuje wsparcia cały czas, jakiejś kontrolii.
-I akurat musi mieszkać u ciebie?!
-A gdzie?-również wstaję i patrzymy sobie w oczy.
-Ula, czy ty siebie słyszysz? Ile lat go nie było? Nagle się pojawia, chuj wie skąd, a ty ot tak przyjmujesz go do siebie do domu?!-przeczesuje włosy ręką i podchodzi do okna.
-Krzysiu, on jest dla mnie, jak brat...-staję za nim i patrzę na widok za oknem.-Muszę mu pomóc, zrozum to.
-"Zrozum to"-prycha i wraca na kanapę.
-Krzysiek...
-Czekaj-zakrywa twarz dłońmi.-Muszę pomyśleć.
Stoję tak i czekam na... sama nie wiem na co. Po prostu czekam. Patrzę na zgarbioną sylwetkę Krzyśka. Tak bardzo się boję tego, co mi powie. Nie chcę wybierać między nim, a Radkiem.
Zalewski w końcu się prostuje. Wyciąga ręce w moją stronę. Podchodzę do niego. Łapie mnie za dłonie i patrzy na mnie z dołu.
-Obiecaj mi jedno-zaczyna cicho.
-Co takiego?
-Że nasz związek nie ucierpi na tej pomocy.
-Obiecuję, Misiek-uśmiecham się, a Krzysiek wtula się w mój brzuch.-Dziękuję. Kocham cię.
***
I jak? Lepiej?
Kto tęsknił za sielanką? Ja bardzo!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro