Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

83. Tytuł dam jutro.

Przez najbliższe trzy dni leżę w łóżku i nic nie robię. No dobra, na zmianę śpię i płaczę. Daję jeść Kosmosowi i wracam do łóżka.
Dziś Sara ma do mnie przyjść. Czuję, że nieźle mnue ochrzani.

KRZYSIEK

Tempo zmienne, gdy zbyt blisko tej, co włosy ma barwy zboża

Czytam ten tekst jeszcze raz i rzucam kartkę. Ukrywam twarz w dłoniach.
Tak bardzo ją kocham. Nie chcę kolejnej kłótni. Tęsknię za nią. Tak cholernie tęsknię...! Nie chciałem jej skrzywdzić. Ale... byłem tak zły. I na nią i na siebie. Nie myślę, że "moje życie i Ula ma się nie wtrącać". Tak naprawdę, to Ula wie wszystko o mnie. Mówię jej wszystko. Tak samo miałem z mamą. Są takie podobne... Może dlatego zakochałem się w Uli. Nieważne, dlaczego. Ważne, że szaleję za nią. Oboje popełniliśmy kilka błędów. I oboje jesteśmy takimi ludźmi, którzy przed sobą się do tego przyznają. Ale przed kimś już nie.
Wzdycham głośno. Biorę w dłoń kartkę z tekstem i wstaję od biurka. Kładę się na łóżku i czytam tekst jeszcze trzy razy. Planuję poprawki, jakie wprowadzę.
Wstaję z łóżka i podchodzę do gitary. Biorę ją i idę do salonu. Siadam po turecku na kanapie i zaczynam grać melodię.
Na początku jest to melodia do piosenki, nad którą pracuję. Po chwili jednak zmienia się na "zawsze tam gdzie ty". Piosenka moja i Uli. Kiedyś nawet śmiałem się z Natalią, że ja i Ula zatańczymy do tej piosenki nasz pierwszy taniec na ślubie.
Przestaję grać. Zamykam oczy i co? Od razu pojawia mi się obraz mojej roześmianej ukochanej. Tak bardzo ją kocham. A tracę ją. Tak czuję... Nie przeżyłbym tego.
Czuję pod powiekami piekącą ciecz. Nie hamuję łez i lecą one po policzkach. Co mam robić? Wiem, że powinien zadzwonić do niej, pojechać i błagać o wybaczenie, ale... nie chcę jej znów ranić. Robię to cały czas, a ona na to nie zasługuje.
   W takich momentach jeszcze bardziej brakuje mi mamy. Właśnie, chyba się przejdę na cmentarz. Może tam coś się odmieni i zmądrzeję? Chociaż wątpię.
   Ubieram się i wychodzę z mieszkania. Kieruję się w stronę cmentarza. Jestem tam po trzydziestu minutach. Idę do mamy.
   Kucam przy jej grobie. Patrzę na jej zdjęcie. Tak bardzo mi jej brakuje. Ona by umiała mi pomóc. Bez wątpienia.

ULA

   Leżę w łóżku i myślę, co powinnam zrobić.
   Wiem, że oboje jesteśmy winni. I wiem też, że nie potrafimy się do tego przyznać przed kimś.
   Moje rozmyślania przerywa pukanie do drzwi.
   Poprawiam kucyk i idę otworzyć. Jakie jest moje zaskoczenie, gdy widzę Radka.
   -Hej-wita się ze mną.-Mogę wejść?
-Jasne, wchodź-odsuwam się i wpuszczam go do środka.
-Dzięki-zdejmuje buty i kurtkę.-O, masz kota!
-Tak, ma na imię Kosmos-uśmiecham się, gdy Radek głaszcze kotka po główce.
-Spotkałem Daniela. Dał mi twój adres-mówi, zdejmując kurtkę.-Mam nadzieję, że nie jesteś zła?
-Nie, no co ty?-idę do kuchni, a on za mną.-Chcesz herbatę?
-Poproszę-siada przy stole, a ja przygotowuję napój.-Chciałbym z tobą porozmawiać.
-Słucham-stawiam przed nim kubek z herbatą i siadam na przeciwko.
-Chcę wrócić na stałe do Polski-mówi.
-Super!-krzyczę szczęśliwa. Odzyskam przyjaciela.-Ale się cieszę! Tak bardzo teskniłam przez te lata.
-Ja też, ale... jest coś, o czym musisz wiedzieć-wzdycha.
-Tak?-łapię go za dłoń.-Co się dzieje?
-Jestem uzależniony od narkotyków-nie patrzy na mnie.
   Nie powiem, wstrząsnęło mną to mocno. Ale... pomogę mu. To mój przyjaciel. Jest dla mnie, jak starszy brat.
   -Chcę z tym skończyć. Chcę znaleźć pracę tu, w Polsce. Chcę żyć normalnie. Bez narkotyków. Ula, pomóż mi-patrzy mi w oczy.
-Poradzimy sobie. Masz gdzie mieszkać?-pytam, a ten kręci głową.-Wprowadzisz się do mnie na razie. Przyda się ci pomoc taka na miejscu. Kontrola jakaś i tak dalej.
-A co na to Krzysiek?
-Nie mieszka ze mną. Nie wiem, co dalej. Pokłóciliśmy się. Kiedy będziesz mógł się wprowadzić?
-Jutro, zaraz, za godzinę-uśmiecha się.
-Super! Jedźmy w takim razie po twoje rzeczy!
   Ucieramy kurtki i buty i wychodzimy. Radek dzowni po taksówkę. Kiedy już przyjeżdża nasz transport, podaje inny adres niż ten, co ostatnio.
   -U innego kumpla miałem nocować, więc przeniosłem swoje rzeczy-tłumaczy, widząc moją minę.
-A, dobra-kiwam głową.
   Przejażdżamy koło cmentarza. Albo widziałam Krzyśka albo kogoś bardzo podobnego. Mówię o tym Radkowi.
   Kiedy podjeżdżamy pod kamienicę, Radek mówi, abym poczekała w aucie. Taksówkarz jest niezadowolony, bo coś mruczy pod nosem.
   Po chwili wraca Radek z torbą. Wracamy do mnie.
   Przygotowuję pokój dla Radka, a ten rozpkakowuje swoje rzeczy.
   -Ula?-zaczyna.
-Hmm?
-Tylko się nie denerwuj... Nie uważasz, że Krzysiek to nie jest facet dla ciebie?-pyta, a ja zamieram.
-Kocham go-mówię krótko.
-No dobrze. Ale on mówi ci takie rzeczy...
-Jestem pewna, że on mnie też kocha-dodaję ciszej, nakładając poszewkę na poduszkę.
-Ja bym się dobrze zastanowił nad takim związkiem.
***
Krótki i niesprawdzony, ale jestem strasznie zmęczona. Przepraszam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro