Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

82. Oficjalne rozpoczęcie depresji.

   Budzę się z niemiłosiernym bólem głowy. Wstaję z łóżka i orientuję się, że to nie jest moje mieszkanie, a... Krzyśka. Mam na sobie jego koszulkę.
   Przypominam sobie wydarzenia z poprzedniej nocy. Mam parę luk, ale większość rzeczy pamiętam.
   Wychodzę z sypialni i idę do kuchni. Na krześle siedzi Krzysiek i pije kawę. Ma na sobie jedynie szare dresy.
   -Hej-witam się cicho.
   Nic nie mówi, tylko wstaje z krzesła i odkłada kubek do zlewu.
   -Chcesz naleśników?-pyta oschle.
-Zrobiłeś naleśniki?-marszczę brwi.
-Sara nocowała tu. Wyszła pięć minut temu. Zrobiła przed wyjściem. Specjalnie dla ciebie-wyjaśnia, stawiając przede mną talerz ze śniadaniem.
-Dzięki-mruczę i zaczynam jeść.
-Zrobię ci kawę.
-Mógłbyś powiedzieć mi... co się działo w nocy?-pytam niepewnie.
-Nie pamiętasz?-prycha.-Nie dziwię się w sumie.
-Możesz nie być złośliwy?-przewracam oczami.
-A jaki mam być?-odwraca się do mnie. Na jego twarzy maluje się złość.-Pokłóciliśmy się. Wyszłaś z mieszkania. Nie odbierałaś telefonu ani nie odpisywałaś na wiadomości. Martwiłem się, więc zadzwoniłem do Sary.
-Masz jej numer?-pytam zdziwiona.
-Kiedyś mi dała na właśnie takie sytuacje. Wracając, przyjechała do mnie. Z tobą nadal nie było kontaktu. Kiedy raczyłaś odebrać, okazało się, że jesteś z jakimś Radkiem! Gadałaś coś o jakiejś szafie. Sara przypomniała sobie, co mówiłaś jej o tym Radku. Cudem udało nam się wyciągnąć od was adres. Szybko tam pojechaliśmy. Zaczęłaś gadać, że nie powinno mnie obchodzić, co robisz, bo sam tak mówiłem.
-Bo mówiłeś-przerywam mu. Mówię to bardzo cicho, bo widzę, że Krzysiek jest strasznie zły. Nigdy tak na mnie nie patrzył.
-Zapytałaś Radka, co możesz zrobić. Oczywiście, mnie by to nie obchodziło. Powiedział, że możesz na przykład pocałować go-kontynuuje.
-Nie mów, że...-zaczynam przerażona.
-Tak, zrobiłaś to-przerywa mi i staje do mnie tyłem. Opiera dłonie na blacie, a głowę odchyla do tyłu. -Zabrałem cię stamtąd jak najszybciej. Potem, w samochodzie, powiedziałaś, że nie chcesz mnie znać.
   Już wszystko pamiętam. Spotkanie z Radkiem. Marihuanę. Szafę, która cierpiała. Kłótnię z Krzyśkiem, kiedy przyjechał. Pocałunek z Radkiem. Wszystko.
   -Jezu, Krzysiek-jęczę i wstaję z krzesła.
   Powoli podchodzę do niego i kładę dłoń na jego ramieniu, ale ten od razu ją zabiera.
   Do moich oczu napływają łzy. Łzy złości i bezsilności. Jestem już tym wszystkim zmęczona. Tak cholernie zmęczona! Ciągle się kłócimy. Ja tak nie chcę!
   -Nic by takiego nie miało miejsca, gdybyś...-pociągam nosem i zaplatam ręce na piersi.
-Tak, wiem to! Gdybym wtedy tego nie powiedział! Wiem, do cholery jasnej!-krzyczy.
   Podchodzi do okna i głośno wzdycha. Dłonie kładzie na biodrach.
   -Wiem to bardzo dobrze. Ale ty wiesz, że tak nie myślę.
-Jeżeli to powiedziałeś, to niby dlaczego masz tak nie myśleć ?-pytam poddenenrwowana.
-Stąd, kurwa, że o wszystkim ci mówię!-odwraca się w moją stronę.-Ufam ci i mówię wszystko.
-No tak nie do końca wszystko-po moich policzkach płyną łzy, nawet nie staram się opanować płaczu.-Nie powiedziałeś mi o tej rozmowie z Olgą. O tym, że ta szansa, którą jej dałeś, nie jest drugą szansą, a trzecią.
-Ten jeden raz ci o czymś nie powiedziałem. A wiesz dlaczego? Bo chciałem ci oszczędzić kolejnego stresu. Nie chciałem, żebyś znów się denerwowała. Ja sam byłem tym wszystkim zmęczony. Tą trasą, Olgą, szpitalem, policją, kłótnią, która się wtedy między nami wywiązała. Nawet sobie nie wyobrażałem, co ty musiałaś przeżywać. Najpierw ta rozłąka, potem szpital, gdzie się martwiłaś o mnie, oskarżenia Olgi, kłótnia. Miałaś jeszcze gorzej, niż ja. Nie zapomniałem o tym wszystkim, co działo się dużo wcześniej. O Danielu, Wiktorze. Nie chciałem ci dokładać jeszcze czegoś. Teraz wiem, że lepiej było ci powiedzieć, ale chciałem dobrze.
-Chciałeś oszczędzić mi stresu? Nie chciałeś, żebym się denerwowała?-patrzę na niego.-A teraz się nie denerwuję?
-Dobrze, masz rację-ukrywa twarz w dłoniach, ale po chwili je zabiera.-Ale ty też nie jesteś bez winy. Ile lat nie widziałaś tego Radka? Nagle go spotykasz i idziesz z nim chuj jeden wie gdzie! Pijesz z nim. Palisz marihuanę! Gdyby nie to, byś się z nim nie całowała!-wskazuje na mnie oskarżycielsko palcem.
-Ale gdybyś ty wtedy tak się nie zachował, bym w ogóle nie wyszła z mieszkania!-krzyczę bardzo głośno.
-Może trzeba było dać mi to wytłumaczyć?!-podnosi głos jeszcze bardziej.
-Może trzeba było myśleć nad konsekwencjami?!
-Kto mówi o konsekwencjach?!-śmieje się wrednie.-Ulka, nikt nie wiedział, co się z tobą dzieje! Wiesz, co mogło się stać?!
-Nie byłoby tego wszystkiego, gdybyś myślał, co mówisz!
-Przecież mówię, że wiem o tym wszystkim! Ty chyba nie widzisz tu swojej winy!
-Mojej winy?! Jakiej mojej winy?!
-Ty tak na poważnie?!-rozkłada ręce.-Święta Urszula, niczemu nie jest winna. Co z tego, że paliła trawę i całowała jakiegoś faceta, będąc ze mną? Przecież można wszystko zrzucić na swojego chłopaka!
-Wiesz co?-mówię cicho.-Naprawdę nie chcę cię znać.
   Chcę wyjść, ale sobie przypominam, że mam na sobie tylko koszulkę Krzyśka.
   -Gdzie są moje ubrania?-pytam zdenerwowana.
   Krzysiek pokazuje mi drzwi od sypialni. Idę tam. Szybko się przebieram. Zabieram swoje rzeczy. Wychodzę z sypialni, zabierając koszulkę Krzyśka. Zatrzymuję się w kuchni. Rzucam bluzką w Zalewskiego i idę do przedpokoju.
   Ubieram kurtkę i buty, i wychodzę z jego mieszkania.
   Idę do swojego mieszkania. Wchodzę do środka. Zdejmuję buty i kurtkę. Daję jeść Kosmosowi, który ociera się moje nogi.
   Po tym idę do sypialni po nową bieliznę i biegnę do łazienki. Rozbieram się i wchodzę pod prysznic. Puszczam wodę i zaczynam płakać.
   Tak bardzo go kocham. Mam wrażenie, że go stracę, jeśli nic nie zrobię. Ale... on powiedział tyle przykrych rzeczy. Oboje jesteśmy winni. Nie wiem, dlaczego powiedziałam, że ja się do tej sytuacji nie przyczyniłam. I ja i on poważnie powinniśmy się zastanowić nad swoim zachowaniem. Naprawdę jestem już tym wszystkim zmęczona. Chciałabym żyć z nim spokojnie. Tęsknię za tą sielanką, która była na początku naszego związku. Mam dość tej całej Olgi, przez którą to się dzieje. Niech zniknie z naszego życia raz na zawsze!
   Po prysznicu, wycieram się dokładnie, zakładam bieliznę i szlafrok. Wychodzę z łazienki. Idę do kuchni. Z lodówki wybieram wino. Biorę jeszcze kieliszek i kieruję się do salonu.
   Otwieram butelkę i nalewam cały kieliszek. Wypijam połowę. Mój kotek siedzi na podłodze i przygląda się mi.
   -To co, Kosmos?-zaczynam łamiącym się tonem.-Czas depresji oficjalnie uznaję za rozpoczęty*.

***
Czas depresji oficjalnie uznaję za rozpoczęty-nie miałam tu na celu obrazić ani wyśmiać osób z takimi problemami. Wiecie, o co mi chodzi? Po prostu, pasowało mi do sytuacji itd.

Nie, to jeszcze nie zemsta KochamZboza i Hasselblood.
Krótki, ale jestem cholernie zmęczona. Miało być dużo więcej, ale dobiłam do tysiąca (taki mój próg), więc wstawiłam. Wybaczcie. Na pewno wybaczycie. Kochacie mnie, więc nie muszę się martwić o to.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro