Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

81. Radek i pocałunek.

   -Ula, to ty?
   Za mną stoi Radek, mój kolejny przyjaciel z liceum. Razem z nim i Danielem tworzyliśmy super ekipę. Radzio jest rok starszy.
   Radek niewiele się zmienił. Jest tak samo przystojny, jak w liceum. Wysoki szatyn o intensywnie zielonych oczach. To, co się w nim zmieniło, to kolczyk w wardze i kilka tatuaży.
   Radek był jednym z najprzystojniejszych chłopców w szkole. Co druga dziewczyna oglądała się za nim. Ale on nie był nimi zainteresowany. Nie, nie był gejem. Pochłaniała go jego pasja, czyli fotografia. To było coś, co nas połączyło.
   Wszystko zaczęło się od tego, że wygrał ze mną konkurs fotograficzny w szkole. On zajął pierwsze miejsce, a ja drugie. Po ogłoszeniu wyników podszedł do mnie i powiedział, jakie błędy popełniłam, robiąc zdjęcia na konkurs. Zaproponował, że mnie podszkoli. A później jakoś to poszło. Ja go poznałam z Danielem i zostaliśmy najlepszymi przyjaciółmi.
   Bez Radka nie było żadnej imprezy. Naprawdę umiał się bawić. Z każdym potrafił złapać wspólny język.
   Nasz kontakt się urwał po tym, jak został wyrzucony ze szkoły. Trzy miesiące przed maturą zginęli jego rodzice, którzy byli pokłóceni z całą rodziną. Został sam. Momentalnie się zmienił. Pyskował nauczycielom, wszczynał bójki, źle się uczył. Nauczyciele nie wiedzieli, ale chłopak zaczął brać narkotyki. Nie miał pieniędzy, więc postanowił sprzedawać. Po tym, jak go wyrzucili, wyjechał do Stanów. Była to spontaniczna decyzja. Pamiętam, jak przyszedł do mnie w nocy, pożegnał się i już więcej go nie zobaczyłam. Do teraz.
   Chyba nie muszę mówić, że ja również należałam do tej grupy dziewczyn, które patrzyły na Radka, jak na jakiegoś Boga? Potem mi przeszło i byliśmy przyjaciółmi. Rozumiałam jego zachowanie. Było mi przykro, ale... wiedziałam, w jakiej był sytuacji wybaczyłam mu tej samej nocy, kiedy do mnie przyszedł się pożegnać.
   -Radek?!-zaskoczona wstaję z ławki i staję przed nim.
-Jezu, cześć!-uśmiecha się i przytula mnie.
-Heej!-odwzajemniam uścisk.-Ile to już lat?
-Dużo-śmieje się i odsuwa się delikatnie ode mnie.-Zmieniałaś się.
-Ty za to niewiele, wyglądasz prawie tak samo. Tylko ten kolczyk i tatuaże...
-Zajebiste, co nie?
-Fajne, podoba mi się-przytulam go.
-Dlaczego płaczesz?-pyta.
-Długa historia-wzdycham.
-Ja mam czas.
-Ja w sumie też. Potrzebuję się wygadać komuś-mówię, patrząc w jego piękne oczy.
-Chodźmy do mnie, co ty na to? Co prawda, mieszkam na razie u przyjaciela, ale nikogo nie ma i nikt nie będzie nam przeszkadzał.
-Chodźmy w takim razie-wzruszam ramionami.
   Obejmuje mnie ramieniem, zawsze tak robił, gdy gdzieś szliśmy. Idziemy w tylko jemu znanym kierunku.
   -A tak właściwie...-zaczynam.-Co robisz w Polsce?
-Ciotka zmarła. Sam się zastanawiam, po jakąś cholerę przyjechałem? Ale nie rozmawiajmy o tym. Co u ciebie?
   Opowiadam mu, co się u mnie działo przez te lata. Mimo, że tak długo się nie widzieliśmy, nadal mu ufam, dlatego mówię, co się dzieje między mną a Zalewskim.
   -A co u ciebie?-pytam, gdy już wszystko mu powiedziałam.-Jak tam w Stanach?
-Pracuje w takim fajnym barze-odpowiada z uśmiechem.-Kupiłem sobie mieszkanie. Jestem sam, ale nie narzekam.
   Kończy swoją opowieść, gdy wchodzimy do jakiegoś bloku. Wchodzimy do środka.
   -Chodź-łapie mnie za nadgarstek i ciągnie w stronę wind.
   Jedziemy na czwarte piętro. Wchodzimy do mieszkania, które jest nieduże, urządzone w jasnych kolorach.
   Zdejmujemy kurtki i idziemy do jakiegoś niewielkiego pokoju. Siadamy na ogromnym, niesamowicie wygodnym łóżku.
   -Mam wódkę i sok pomarańczowy-mówi Radek, podchodząc do szafki.-I coś jeszcze, ale to na później.
-Może być-śmieję się.
   Radek idzie po kubki i kieliszki. Wraca nie tylko z tym, ale ma też ciastka i żelki.
   Rozmawiamy, pijemy. Po dość krótkim czasie jesteśmy lekko pijani.
   -To teraz czas na coś lepszego-mówi Radek i wstaje z łóżka.
-To znaczy? Masz wino?-pytam szczęśliwa. Wino to mój ulubiony trunek.
-Inaczej się wyrażę. Coś najlepszego-uśmiecha się i kuca przy walizce.
-Czyli wino.
-Oj nie...-śmieje się cicho.
   Gdy staje przede mną, pokazuje, co ma w dłoni. Dwa, małe ruloniki.
   -Papierosy?-marszczę nos.-Dziwnie pachną.
-Bo to nie papierosy, Ula-siada obok mnie i podaje jednego. Z kieszeni wyjmuje zapalniczkę.-To marihuana.
-Co?!-krzyczę, rzucając narkotyk na ziemię.
-Ej, uważaj!-schyla się i podnosi podnosi to.
-Nie chcę-mówię szybko i pewnie.
-Jesteś pewna? Zapomnisz na chwilę o swoich problemach. Próbowałaś kiedyś?-pyta, a ja kręcę głową.-No właśnie, a w życiu trzeba wszystkiego spróbować!
-Ale...
-Nie uzależnisz się po jednym razie. Zobaczysz, jest po tym niesamowicie! Na chwilę przestaniesz myśleć o Krzyśku, tej szmacie jednej, co chce ci go zabrać. Ula, naprawdę warto. Nic się nie stanie.
-W sumie... jak raz zapalę świat się nie zawali-mówię, wzruszając ramionami.
-I to mi się podoba!-śmieje się.
   Zapala bibułkę, a ja zaciągam się. W pierwszej chwili chcę zwrócić te ciastka. Zaczynam głośno kaszleć.
   -Ula, nie tak-śmieje się.-Powoli.
-Yhmm-wzdycham i przyglądam się, jak on to robi.-Ty tego nie robisz powoli.
-Bo ja nie robię tego pierwszy raz.
   Próbuję drugi raz. I trzeci. I czwarty. I już się zaczyna.
   -Ta biała szafa cierpi!-krzyczę.-Ona mi mówi!
-Facet ją zostawił?-pyta, nalewając wódki do kubków.
-Nieee... To mnie zostawił. Jej ogólnie jest smutno.
   Wstaję z łóżka i podchodzę do niej. Siadam na podłodze, opierając się plecami o cierpiącą szafę.
   -No już, kochana. Jestem tu-mówię. Chce mi się płakać, bo ona jest taka smutna! Nigdy nie widziałam tak smutnej szafy, przysięgam!-Chodź tu, Radek.
-Idę.
   Radek siada obok mnie i również pociesza szafę. Zaczynamy płakać, bo szafa też płacze.
   -Cicho!-krzyczy Radek.
-Jak możesz!? Ona cierpi!-uderzam go w ramię.
-Słyszysz?
-Co?-marszczę brwi i jestem cicho.
   I słyszę. Mój telefon! Ktoś do mnie dzwoni.
   Biegnę do kurtki. Z kieszeni wyjmuję telefon i odbieram.
   -Ula?!-krzyczy Sara.-Ula, Jezu, jak dobrze, że odebrałaś w końcu. Krzysiek, odebrała!
-Masz tam tego gnoja?-pytam ze śmiechem.-Powiedz mu, że go kocham, ale jest sukinsynem. Niech idzie do tej szmaty Olgi, a...
-Ula, o czym ty gadasz?!-krzyczy Zalewski.-Gdzie jesteś?
-Naprawdę myślisz, że ci powiem? To moja sprawa, nie twoja. Nie muszę ci o wszystkim mówić-wracam do Radka i szafy.-Sam tak mówiłeś.
-Ula, gdzie jesteś?-pyta Sara.
-Sama nie wiem-wzruszam ramionami.-Ale nie ruszę się stąd. Muszę pocieszyć tę szafę. Ona jest taka smutna.
-Jak to nie wiesz, gdzie jesteś?
-No przyszłam z Radkiem tu-wzruszam ramionami, mimo, że ona tego nie widzi.
-Radkiem? Jakim Radkiem?-odzywa się Krzysiek.
-Ty, Zalewski, zamknij się łaskawie. Chyba wystarczająco dużo ostatnio powiedziałeś, co?-marszczę bwi zła.
-Radek, Radek...-mówi Sara.-Mówiła coś o jakimś... Boże, Krzysiek, on sprzedawał narkotyki! Oni coś brali!
-Kurwa! Ula, skarbie, proszę cię, powiedz nam, gdzie jesteś?-pyta spokojnie Krzysiek.
-Mówię, że nie wiem!-zaczynam się denerwować.
-Zapytaj kolegi-każe.
-Radek-szarpię przydziela za ramię.-Radek!
-Coo?!-marszczy nos.-Przestań! Szafa mi mówi, co się stało! Rozumiesz, że jej facet powiedział, że nie musi jej mówić o swoim życiu w takim przykry sposób! Idziemy pobić chuja jebanego!
   Radek chce wstać, ale zatrzymuję go ze śmiechem.
   -Nieee, fakty ci się mylą-kręcę głową.-To mój facet tak powiedział!
-Aaa, no tak. Idziemy go pobić?
-Nie, nie trzeba. Może sam się ogarnie,  a jak nie to zadzwonię do ciebie.
-A, no dobrze-uśmiecha się.
-Jaki jest adres tego mieszkania?-pytam.
   Radek mówi adres, a ja powtarzam go Sarze.
   -Nie ruszajcie się stamtąd!-krzyczy przyjaciółka i się rozłącza.
   Wzruszam ramionami i wracam do pocieszania szafy.
   Po kilku minutach słyszymy pukanie do drzwi. Radek idzie otworzyć.
   -Kim jesteście?-pyta dość głośno.
-Zejdź mi z drogi-słyszę głos Krzyśka, a po chwili niespodziewanie wpada do pokoju.-Ula, nawet nie wiesz, jak się o ciebie bałem.
-A co ty tu robisz? Po co przyjechałeś?-pytam i wstaję z podłogi.
   Obok Krzyśka staje Sara, a obok mnie Radek.
   -Ula, proszę-mówi Zalewski.-Chodź do domu.
-Nie chcę! Nie z tobą! Ja chcę zostać z Radkiem! Ty możesz iść do Olgi!-krzyczę, a do moich oczu napływają łzy.
-Ula, Skarbie, proszę...-Krzysiek robi krok w moją stronę, na co cofam się.
-Cholera!-krzyczę, bo zbiłam przy okazji kubek Radka.-Przepraszam.
-Nic się nie stało-uśmiecha się.
-Widzisz, co robisz?-Zalewski odzywa się łagodnym tonem.-Chodź, pojedziemy do domu...
-To, co robię, to nie twój zasrany interes!-krzyczę wściekła.-Mogę robić, co chcę, a ty powinieneś mieć to głęboko w dupie, bo to moje życie i moje sprawy!
-Dokładnie tak!-Radek potwierdza moje słowa.-Sam tak mówiłeś gnoju!
-Co mogę zrobić na przykład?-pytam, patrząc na przyjaciela.
-Nie wiem-wzrusza ramionami.-Na przykład możesz mnie pocałować!
-O właśnie!
-Ula-jęczy Krzysiek.-Możesz przestać?
-Co, myślisz, że tego nie zrobię?-unoszę brwi.-To patrz!
-Właśnie, patrz!-Radek pokazuje palcem na niego, po czym spogląda na mnie.-Ale na co ma patrzeć?
-Na to-mówię.
   Łapie jego twarz w dłonie i łączę nasze usta w pocałunku. Chociaż, nie nazwałabym tego pocałunkiem. Po prostu, dotykamy się wargami.
   -Dość, kurwa-mówi Krzysiek przez zaciśnięte zęby. Podchodzi do nas i rozdziela nas.
-Ej!-krzyczę zła.-Nie powinno cię to obchodzić! To moje życie i moje sprawy!
-Jeszcze raz zobaczę cię przy niej, a nie ręczę za siebie-Krzysiek patrzy na zdezorientowanego Radka, po czym łapie mnie za dłoń.-Idziemy.
-Sam sobie idź-wyrywam się mu.-Nigdzie z tobą nie idę.
-To cię wyniosę-wzdycha.
   Podchodzi do mnie i bierze mnie w taki sposób, że łatwo mu mnie przerzucić sobie przez ramię.
   I teraz wiszę sobie na ramieniu Krzyśka i biję go w plecy. Krzyczę, aby mnie puścił, ale on ma to gdzieś i wychodzimy z mieszkania, a następnie z bloku. Jest mi cholernie zimno, bo nie pozwolił mi się ubrać. Moją kurtkę ma Sara. Wsadza mnie do samochodu i ruszamy.
   -Zimno mi-mówię.
-Przeżyjesz-mruczy Krzysiek.
-Po co przyjechałeś?!-pytam głośno.
-A co? Miałem siedzieć i się martwić, co się z tobą dzieje?!
-Jasne, ty się martwiłeś-uśmiecham się wrednie.-To moje życie i moje sprawy. Nie powinno cię to obchodzić.
-Możesz się już zamknąć, do cholery jasnej?!-wrzeszczy bardzo zły i uderza w kierownicę.
   Już nic nie mówię. Obracam się do niego plecami, a po moich policzkach lecą łzy.
   Nigdy na mnie tak nie krzyczał... to okropne... nie chcę, żeby tak robił. Ja chcę, żeby mnie przytulił i powiedział, że wcale tak nie uważa. Że to, co mówił wcześniej to nieprawda. Że chce, żebym interesowała się jego życiem.
   Po chwili z moich ust wydobywa się cichy szloch, nad którym nie mogę zapanować.
   -Ula-zaczyna smutnym tonem Krzysiek.-Ja...
-Zostaw mnie-mówię cicho.-Nie chcę cię znać.
***
To ten... nie zabijajcie...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro